cytaty z książek autora "Magdalena Majcher"
Dotknęła palcem jego ust, jakby chciała poprosić, żeby jej nie rozczarowywał. Ani swoim wyznaniem, ani jego brakiem. Nie potrzebowała słów. Wolała żyć w iluzji. Tak było bezpieczniej. Bo słowa są groźniejsze niż gesty. Zabierają nadzieję lub obiecują za dużo. Dlatego lepiej nie mówić nic. Nie dawać, ale też nie odbierać.
Dom to nie budynek. Dom to człowiek, przy którym chcemy zawsze zasypiać i się budzić.
Przemoc eskaluje latami. Osoba ją stosująca konsekwentnie sprawdza cierpliwość i wytrzymałość swojej ofiary. Stopniowo posuwa się coraz dalej. Początkowo pokrzywdzony nawet nie wie, że właśnie padł ofiarą przemocy. Bo przemoc to przecież siniaki, krew, urazy, a „beze mnie nic nie znaczysz” to wyraz miłości, nie przemocy. Człowiek zaczyna dopuszczać do siebie myśl, że rzeczywiście nie potrafi, nie rozumie, do niczego się nie nadaje. Zaczyna wierzyć w to, bo powtarzane każdego dnia kłamstwo w końcu staje się prawdą.
Są tacy ludzie, których po prostu nie da się nie lubić. Ludzie, którzy samą swoją obecnością sprawiają, że życie od razu wydaje się lżejsze.
Na pewno mogłam postąpić inaczej, ale to nie byłoby moje życie. Każdy z nas przeżywa wewnętrzne rozterki i zastanawia się, co by było, gdyby w przeszłości podjął inną decyzję. Cóż, podejrzewam, że wówczas nie byłoby nas tutaj. Kształtują nas doświadczenia, a także ludzie, z którymi przeszliśmy przez życie.
Można wątpić w system, rząd i słuszność płacenia podatków, ale nigdy w miłość. Kiedy jest prawdziwa, nawet przez myśl nam nie przejdzie, że to mogłoby nie być to.
Miłość trwa dłużej niż życie osoby, którą kochamy.
(...) w życiu każdego człowieka przychodzi moment, kiedy trzeba zweryfikować ideały młodości i dopasować je do zmieniających się potrzeb, by nie za tracić w tym wszystkim siebie.
Pokręciłam głową i stanęłam na palcach, aby go objąć i wsunąć palce w jego włosy. Wcześniej, przed wojną, to byłoby nie do pomyślenia: panienka podchodząca do młodzieńca w miejscu publicznym, wtulająca się w niego i kradnąca całusa, ale w powstaniu zrozumieliśmy, że nie możemy odkładać miłości na później, bo... tego później może nie być.
Bez pamięci bylibyśmy tylko sumą mechanicznych, pozbawionych głębi uczuciowej czynności i odruchów.
W życiu jest czas na szał, zmysłowość i uniesienia, ale potem przychodzą lata stateczności, spokoju, szacunku do drugiego człowieka. Żaden z tych okresów nie jest lepszy ani gorszy są po prostu inne.
Każdy człowiek wnosi coś do naszego życia, nawet jeśli był w nim tylko przez chwilę.
Za błędy poprzednich pokoleń płacą następne generacje, a rodzinne tajemnice kładą się cieniem na życiu kolejnych osób, dopóki nie zostaną odkryte lub upływający czas nie pokryje ich grubą warstwą kurzu.
Jeśli kierowalibyśmy się w życiu strachem, nigdy nie żylibyśmy naprawdę.
Dojmujące jest uczucie, że robiło się, dawało, mówiło i kochało za mało. W natłoku codziennych obowiązków nie przywiązujemy wagi do obecności naszych bliskich. Oni po prostu są. Dopiero kiedy odejdą zaczynamy się zastanawiać, czy ta ostatnia kłótnia o nieumyte naczynia rzeczywiście była potrzebna. Czy nie okazywaliśmy naszej miłości za rzadko. Czy ukochana osoba umierając wiedziała jak bardzo jesteśmy jej za wszystko wdzięczni.
Czasem spotykamy człowieka i od razu czujemy się swobodnie w jego towarzystwie. Pomijamy ten pierwszy etap, kiedy występuje zakłopotanie, a rozmowa wydaje się wymuszona.
Świat jest już tak skonstruowany, że ludzie głupi nie wiedzą, że są głupi, bo byłoby to dla nich zbyt przykre. Z ich tępotą muszą żyć ludzie, którzy jej istnienia są świadomi.
Miłość – Czy bywa niewłaściwa? Zdecydowanie więcej szkody może wyrządzić jej brak. Kiedy ludzie kochają, starają się być lepsi, nie tylko dla ukochanej osoby, ale też dla całego świata. W czasach, kiedy zło i nienawiść rozpanoszyły się po całej Europie, bardzo potrzebowaliśmy miłości, bo niosła nadzieję i pozwalała zachować człowieczeństwo.
Kat nie rodzi się katem. Kata czynią z człowieka inni ludzie, choć przecież to zło też nie zaczęło się od nich, oni również dostali je w spadku. Zło jest cierpliwe. Może czekać nawet kilkadziesiąt lat, żeby zebrać plony. Przechodzi z pokolenia na pokolenie, wypatrując najsłabszego ogniwa, które mu się podda, i wówczas zaciera z satysfakcją ręce.
Nie przychodzimy znikąd (…) Każdy z nas ma jakąś historię. Musisz poznać przeszłość swojej rodziny, aby zrozumieć teraźniejszość i dać szansę przyszłości.
- Ja wiem, że w twoim wieku chciałoby się dostać od losu wszystko naraz, ale czasem lepiej poczekać na kogoś wyjątkowego. Najpiękniejsze rzeczy przychodzą z czasem.
To się nie miało prawa udać. Taką cenę przyszło nam zapłacić za to, że przyszliśmy na świat w złych czasach . Na tym właśnie polega tragizm naszego pokolenia. Potrzeba wielu generacji, aby krew została odfiltrowana z wojennej traum i wszystkich jej następstw.
Nie wystarczy tylko kochać. Trzeba jeszcze tę miłość wziąć w ręce i nieść ją przez cale życie.
Kiedy w końcu weźmiecie życie za rogi, cały wszechświat będzie wam sprzyjał.
Szymborska (...) była bardzo mądrą kobietą i niewątpliwie miała rację, kiedy sugerowała, że nic dwa razy się nie zdarza! (...) A jak teraz oddasz ten bilet na szczęście, nie myśl, że otrzymasz jeszcze jeden, kiedy już pozbędziesz się swojego irracjonalnego strachu!
W życiu potrzebna jest równowaga. Nie może być przez cały czas dobrze, bo gdyby od czasu do czasu nie było źle, nie potrafilibyśmy tego docenić.
- Nie powiedziałeś mi, co o tym wszystkim myślisz.
- Bo sam nie wiem, co o tym myślę - przyznał Hubert. - Chyba nie mam prawa cię oceniać. Kiedyś mama powiedziała mi bardzo mądre słowa: zanim kogoś ocenisz, załóż jego buty i przejdź drogą, którą on przeszedł.
Nie zastanawiamy się, jak ważni są nasi rodzice, jak wiele dla nas robią, dopóki ich nie zabraknie. Od pierwszych dni po prostu są, czuwając nad naszym bezpieczeństwem, pilnując, żeby nic złego nas nie spotkało (...) Otaczają nas przezroczystym parasolem ochronnym, który dostrzegamy dopiero wtedy, kiedy już go nie ma, a z wszelkim złem musimy radzić sobie sami.
Przed wyjściem z mieszkania Weronika upewniła się, czy matka zrozumiała, że dodatkiem do naleśników nie może być krem czekoladowy, ale podejrzewała, że Irena i tak zrobi swoje. Z tego, co Weronika pamiętała, wobec niej nie była taka pobłażliwa, ale na tego typu argumenty Irena niezmiennie odpowiadała, że inaczej traktuje się własne dzieci, a inaczej wnuki.