cytaty z książki "Opera żebracza"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
DIANA [właścicielka domu publicznego]: Moralność jest wciąż taka sama, tyle że co dawniej robiło się po kryjomu, teraz robi się publicznie! Kochanki i afery miłosne stały się niezbędnym elementem życia panów z wyższych sfer. Są ozdobą ich tytułów, podobnie jak powozy i klejnoty...
s.15.
MACHEATH: (...) Każdy prawdziwy dziwkarz jest szczęśliwie żonaty, a niektórzy - jak na przykład ja - są nawet szczęśliwie żonaci z kilkoma kobietami naraz!
JIM: Tego nie rozumiem...
MACHEATH: Przecież to oczywiste: każda kobieta, o ile przypadkiem nie jest już mężatką, chce wyjść za mąż, więc jak tylko zaczynacie się koło niej trochę mocniej kręcić, natychmiast patrzy na was jak na swojego potencjalnego przyszłego. Czyż mozna lepiej spacyfikować takie zapędy, i to w dodatku bez potrzeby uciekania się do różnych wątpliwych wykrętów, jak nie stwierdziwszy, że, niestety, jesteście już żonaci? Wtedy wasza kochanka - właśnie z powodu swego głębokiego szacunku do stanu małżeńskiego - poczuje jakiś sentymentalny szacunek wobec szczęścia swej szczęśliwszej koleżanki i wielkodusznie wyrzeknie się zamiaru pozbawienia jej tego. Wy natomiast musicie jej to wynagrodzić intymnym zapewnieniem, że wasza żona nie może się z nią równać i właśnie dlatego uciekacie od żony do niej. Krótko mówiąc: tylko szczęśliwe małżeństwo może zagwarantować dziwkarzowi relatywnie wolne pole do jego podbojów. Szacunek dla szczęścia małżeńskiego waszej żony jest bowiem w kobiecym świecie - świecie pełnym iluzji - rozumiany przeważnie jako wyraz waszego taktu i delikatności wobec całej płci kobiecej, a więc także wobec tej kobiety, która z powodu fatalnego zbiegu okoliczności, że nie spotkaliście się wcześniej, nie może liczyć na małżeńskie szczęście u waszego boku.
s.28.
MACHEATH [szef gildii złodziei]: (...) Jeśli jednak, jak się okazuje, wszyscy wokół mnie oszukują (...) Co by się stało, gdybym odrzucił tę propozycję [współpracy z policją]? Moje otoczenie uznałoby to zapewne za wyzywający przykład mojej pychy i poczucia wyższości - tym bardziej, że byłoby to połączone z teatralnym dodatkiem w postaci publicznej egzekucji - i każdy zadawałby sobie pytanie: czemu ten człowiek uzurpuje sobie prawo do tak zdecydowanego odróżniania się od pozostałych, do wystąpienia z szeregu, wyrażenia w ten sposób pogardy dla opinii większości i oplucia tego minimum dyscypliny, bez którego żadne społeczeństwo się nie obejdzie? Zostałbym po prostu odebrany jako zarozumiały ekshibicjonista, który chciał odgrywać sumienie świata; poświęciłbym się za coś, w co nikt prócz mnie nie wierzy.
s.148.
FILCH [uczciwy bandyta]: Nigdy nie uznawałem twierdzenia, że cel uświęca środki! Przeciwnie: sądzę, że wątpliwe środki podają w wątpliwość także sam cel, choćby nie wiem jak słuszny!
s.111.
MACHEATH: (...) Czego się więc dopuściłem? Czy było moim błędem, że się z wami ożeniłem? Cóż jednak miałem zrobić innego, skoro was kochałem? Oczywiście powszechniejsza, bo w społeczeństwie bardziej akceptowana jest inna sytuacja: że mężczyzna bierze za żonę tylko jedną z kochanych kobiet, a tę drugą - tłumacząc to względami obiektywnymi - skazuje na deklasującą rolę tak zwanej kochanki, czyli jakiejś lepszej kurtyzany. Jej obowiązki są wprawdzie niemal tożsame z obowiązkami małżonki, lecz prawa wyraźnie ograniczone: zmuszona szanować prawo małżonki do wyrażenia niezgody na własne istnienie, sama nie ma najmniejszego prawa do niezgody na istnienie małżonki. Pozycja żony przy tym wcale nie jest o wiele lepsza. Podczas gdy kochanka wie o istnieniu żony i często, jak można przypuszczać, szczegółowo o niej rozmawia z jej mężem (czyli swoim kochankiem), to małżonka przeważnie musi być pogrążona w bagnie nieświadomości, co naturalnie czyni ją coraz bardziej obcą dla męża. Ten bowiem, nie będąc zmuszony do ukrywania czegokolwiek przed kochanką, w przeciwieństwie do żony, lepiej ją rozumie i w efekcie bardziej kocha. Czy rozumiecie, jak bardzo okrutne jest takie rozwiązanie dla obydwu kobiet? Czy miałem iść taką drogą? Nie, dziewczęta! Jeśli chciałem jak najlepiej wypełniać swe obowiązki wobec was, nie mogłem w tej sprawie naśladować innych mężczyzn i musiałem ruszyć własną drogą! Zapewne nieprzetartą, ale z pewnością bardziej moralną: drogą, która daje wam równoprawnie tę samą miarę prawowitości i godności.
s.108-109.
PEACHUM [szef gildii złodziejskiej]: Kto wie, jak wyglądałaby nasza sytuacja, gdyby tacy jak ja codziennie nie wystawiali na szwank swego honoru, utrzymując kontakty z policją, za co z pewnością nigdy nie doczekamy się uznania! Panu się wydaje, że mógłby pan tak bezkarnie chodzić po mieście, kraść zegarki wojewodów, popisywać się czystymi rękami i głosić swoje uproszczone oceny moralne? Wie pan, być pięknym gdzieś w zaciszu i pielęgnować tam swoje zasady - to bardzo łatwe! Ale jaki to ma sens? Tylko jeden: pielęgnowanie samozadowolenia tych, co tak robią! Prawdziwymi bohaterami naszego świata są dziś zupełnie inni ludzie: ci, którzy wprawdzie nie trąbią na wszystkie strony o swej wierności dla zasad stanu złodziejskiego, ale za to poprzez swoją drobną, nieefektowną i ryzykowną pracę w niebezpiecznej strefie na styku półświatka i policji w realny sposób bronią naszych rzeczywistych interesów! Nie wahają się brudzić sobie rąk tymi, jak pan powiada, szwindlami i za to centymetr po centymetrze rozszerzają krąg naszych możliwości, umacniają nasze bezpieczeństwo, dostarczają ważnych życiowo informacji i powoli, bez szans na sławę, posuwają świat do przodu! Epoka romantycznych, średniowiecznych zabójców już dawno minęła, drogi panie! Świat się zmienił i obowiązują już całkiem inne kryteria i kto tego nie rozumie, ten nie rozumie niczego! [...] Niech pan zstąpi ze swoich obłoków na ziemię, rozejrzy się wokół siebie, spróbuje zrozumieć ten świat i wyzwoli się z pęt abstrakcyjnych zasad! Leży to w pańskim interesie!
s.77.
BETTY [dziwka]: Pani wybaczy, madame! Ja tutaj uczciwie sprzedaję swoje ciało i niech sobie żaden łachudra nie myśli, że należy do niego także moja dusza! Co ja jestem jakaś pierwsza lepsza?!
s.100.
LOCKIT [szef policji]: Kto nie wie, że służy, zawsze służy najlepiej.
s.151.