Ocalenie Atlantydy

Okładka książki Ocalenie Atlantydy Zyta Oryszyn
Okładka książki Ocalenie Atlantydy
Zyta Oryszyn Wydawnictwo: Świat Książki literatura piękna
272 str. 4 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Świat Książki
Data wydania:
2012-09-26
Data 1. wyd. pol.:
2012-09-26
Liczba stron:
272
Czas czytania
4 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788327300409
Tagi:
literatura polska
Inne
Średnia ocen

6,8 6,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Mimo wszystko przechować w pamięci



436 9 63

Oceny

Średnia ocen
6,8 / 10
101 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1173
1149

Na półkach:

Świetnie przetworzone, nielinearne opowieści o polskich uchodźcach po 1945 - bo tak wszak należy nazywać ekspatriantów z Kresów (a nie żadnych tam „repatriantów” – są nimi ci, którzy ojczyznę opuścili – tu było odwrotnie).

Ich losy Autorka opisała do lat 80. Skoro cały ten czas był chaosem i niepewnością, to i narracja rwana, z przeplatającymi się planami czasowymi. Uwaga: "Nie czyta się łatwo!"

Największą wartością tej książki jest pozorna naiwność narracji. Jest ona prowadzona najczęściej z perspektywy dzieci, które po swojemu postrzegają najpierw przesiedlenie, a potem cały ten potworny fenomen Peerelią zwany – niczego nie rozumiejąc, a zarazem zdając sobie sprawę z nieokreślonego zagrożenia….

Świetna definicja tamtego systemu: „Labirynt strachu, upodlenia, upokorzenia, beznadziei, dławiącej nędzy. Labirynt śmierci. Ale też i labirynt nadziei. W nim też można zaginąć”.

Nie był to piękny świat – jego ohydę sam świetnie pamiętam – to i nie mógł być opisany tak, by było miło i estetycznie. Piszę to, bo z niektórych opinii wyziera coś jakby pretensja do Autorki z tego powodu – jakby to ona była winna….

Zarazem nie ma tu cierpiętniczo-romantycznego podejścia do tematu, mimo że wiele rzeczy strasznych. Dominują wątki ironiczno- tragikomiczno-prześmiewcze, takie do Hrabala mocno zbliżone, choć mam też skojarzenia z arcydziełem, jakim jest słynny „Cholonek” (zwłaszcza w wątku odwiedzanej przez mężczyzn panny Władzi, nazywanej przez sąsiadki „panną Bladzią”). To obraz prób zwykłego życia zwykłych ludzi w tamtym niezwykłym , bo wrogim człowiekowi systemie….

I jeszcze ta empatia Autorki wobec całego rodzaju ludzkiego, a nie tylko swoich (BTW: co to za sztuka akurat ich wielbić?). Dlatego stać ją na zestawianie sowieckich wywózek z Kresów po 1939 z wyrzucaniem Niemców z „Ziem Odzyskanych” (z których przecież część, np. Kotlina Kłodzka, nigdy nie była polska, a reszta – raptem kilkaset lat wcześniej i to też przecież nie w sensie etnograficznym).

„Od pierwszych dni wojny, a tym bardziej po wojnie miejscowość, do której co roku jeżdżono na całe lato, mówiło się: na wilegiaturę, stała się świętą praruską ziemią. Polacy nie mieli do niej prawa ni wjazdu. W odróżnieniu od szwabskiej ziemi, do której mieli prawa i wjazd, bo się im to od prawieków należało”.

„Lew ściga wołu, tygrys owcę, a człowiek nie powinien ścigać człowieka”.

„Jezdem autochtonka. Nist Dojcze. Jezdem Ślązaczka – chrypiała. (…) W końcu ją wywleczono”.

„Jak jeszcze raz mi powiesz hitlerówa czy szwabka, to popamiętasz sobie, to jest wypędzany człowiek, biedna kobieta. (…) Za ciężarówką gnał skomlący szwabski pies. Z pyska kapała mu szwabska, hitlerowska ślina”.

A i widmo polskiego (wcześniej niemieckiego) obozu koncentracyjnego w Łambinowicach też się tu wyłania….

Ekspatrianci nie przyjmują nowej rzeczywistości do wiadomości, a niektórzy przyjmują nową tożsamość. Ojciec chłopca-głównego bohatera ukrywa swą przeszłość oficera NSZ i mozolnie instruuje teściową: „– Mamo, dwa miesiące już uczę, że mama jest niepiśmienna chłopka. Mama nie zna żadnego francuskiego. Mama powinna mówić do Wacia Waciu, a nie wnusiu ani Bobo. Mama powinna mówić na przykład tak: idź se Waciu, polatać po polu. Albo: chodźże Waciu, żwawiej, bo wieje przeciąg”.

A nowa władza daleka jest bardzo od bycia litościwą:

„Ludowe wojsko polskie zwęgliło rodzinę Brylaków za to, że rodzina Brylaków nie uważała ludowego wojska polskiego za swoje ludowe wojsko polskie, wręcz odwrotnie”.

„Ma im powiedzieć natychmiast, czy jest aż trzy razy tak za tym, by granica między Polska a Niemcami była na Odrze i Nysie Łużyckiej, by został zniesiony po wieki wieków senat oraz by wszystko, co się rusza i co się nie rusza, zostało natychmiast upaństwowione”.

„W tych urzędach to całe rzeki donosów są, całe oceany, czasem myślę, że historia świata to tak naprawdę historia donosów i że jak one kiedyś ujrzą światło dzienne, to ludzkość zbaranieje, jak barany, że tylu ludzi na innych ludzi nic, tylko donosiło i donosiło”.

Najlepszy możliwy sposób obrony – zejść władzy z oczu:

„Jak komunizm na co popatrzy, to zaraz nie istnieje, jak czego nie widzi: istnieje. Jak się popatrzył na rodziców ojca, to przestali istnieć, wywiezieni gdzieś do Kazachstanu. A ojca wtedy nie dojrzał, bo ojciec był dobrze schowany w drewutni”.

„Postanowił jednak założyć dom i mieć dzieci, choć przyrzekł sobie, że nie zrobi tego nigdy, domy się traci a dzieci się gubią”.

Innym sposobem jest - pamiętać.

„Pamięć pokoleń to najlepszy schron przed unicestwieniem. Niedługo umrę i zostanie ze mnie i mojego świata tylko tyle, ile zapamiętasz”.

Zupełnie to inna rzecz Zyty Oryszyn niż jej poprzednio czytana „Najada” z lat 70. – na pewno zaś nie gorsza.

Inne cytaty:

„Nastąpił taki jeden straszny dzień, kiedy Hitler i Stalin podali sobie ręce, a Wszechmogący zamknął oczy i udał, że tego nie widzi”.

„Cuchnęły zgliszcza i dusze popalonych. Trupy rozkładały się smrodliwie. Wszędzie walały się szczątki, szmaty, papiery, podgniłe kości, połamane meble – trzeba było zatykać sobie nos. Śmierdziało stęchlizną, zepsutymi ziemniakami, zjełczałym tłuszczem, kocim mięsem, niepranymi łachami, niemytymi nogami, czarną, skawaloną krwią, łzami – łzy śmierdziały specjalnie: moczem i rybią łuską”.

„Ciągnęli losy, który z nich nie będzie spał całą noc, żeby dopaść wystawionego na korytarz kubła na śmieci, zanim uprzątnie go sprzątaczka. Z kubła wyjmowało się skórki po salcesonie, śledzie, niedojedzone plastry kaszanki, wyciśnięte cytryny, z których skapywał jeszcze sok”.

„Czasami tylko żałowała, że innym to dzieci umierają trochę później. Gdyby jej dzieci umierały na przykład dopiero dwudziestoletnie, to można by im chociaż Międzynarodówkę zagrać”.

„Gdyby natura stworzyła nas po to, byśmy sie doskonalili, nie sprawiałaby tego, że człowiek, miast pięknieć i mądrzeć, i młodnieć, staje się coraz starszy, brzydszy, i głupszy”.

Świetnie przetworzone, nielinearne opowieści o polskich uchodźcach po 1945 - bo tak wszak należy nazywać ekspatriantów z Kresów (a nie żadnych tam „repatriantów” – są nimi ci, którzy ojczyznę opuścili – tu było odwrotnie).

Ich losy Autorka opisała do lat 80. Skoro cały ten czas był chaosem i niepewnością, to i narracja rwana, z przeplatającymi się planami czasowymi. ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
140
3

Na półkach:

Bardzo dobra literatura. Może nie do końca "mój" styl narracji, ale głęboko, wrażliwie i wielowymiarowo, blisko życia, napisana książka o tych, którzy się jako przesiedleńcy powojenni uwłaszczyli na ziemiach poniemieckiego Śląska. Zbyt rzadko podejmowany temat. Wydaje mi się, że nie jest to pisarka zaliczana do czołówki polskiej literatury. Nie rozumiem dlaczego.

Bardzo dobra literatura. Może nie do końca "mój" styl narracji, ale głęboko, wrażliwie i wielowymiarowo, blisko życia, napisana książka o tych, którzy się jako przesiedleńcy powojenni uwłaszczyli na ziemiach poniemieckiego Śląska. Zbyt rzadko podejmowany temat. Wydaje mi się, że nie jest to pisarka zaliczana do czołówki polskiej literatury. Nie rozumiem dlaczego.

Pokaż mimo to

avatar
871
855

Na półkach:

Zyta Oryszyn należała w PRL-u do twórców drugiego obiegu. W 1972 roku napisała ostatnią
“Legalną” powieść. Po dziewięciu latach wydała w Niezależnej Oficynie Wydawniczej NOWA zbiór opowiadań. Ocalenie Atlantydy ukazało się już w wolnej Polsce w 2012 roku. Według słów autorki pisanie jej trwało szmat czasu – rozpoczęło się w drugim tysiącleciu, ukończone zostało w trzecim.

Paradoksalnie wiele treści tam zawartych dziś mogłoby obrazić obrońców polskości, tzw. “patriotów” i wszystkich tych, którzy uzurpują sobie prawo do określania tego, kto jest prawdziwym Polakiem. Dużo tam gorzkich słów o zachowaniach Polaków wobec innych.
[...]
całość:
https://www.speculatio.pl/ocalenie-atlantydy/

Zyta Oryszyn należała w PRL-u do twórców drugiego obiegu. W 1972 roku napisała ostatnią
“Legalną” powieść. Po dziewięciu latach wydała w Niezależnej Oficynie Wydawniczej NOWA zbiór opowiadań. Ocalenie Atlantydy ukazało się już w wolnej Polsce w 2012 roku. Według słów autorki pisanie jej trwało szmat czasu – rozpoczęło się w drugim tysiącleciu, ukończone zostało w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
426
344

Na półkach: ,

Irytująca, męcząca, chaotyczna proza. Nie byłem w stanie się zaangażować w te historie.

Irytująca, męcząca, chaotyczna proza. Nie byłem w stanie się zaangażować w te historie.

Pokaż mimo to

avatar
15416
2028

Na półkach: ,

Przez mikropowieśc przewija się wiele sławnych nazwisk,ato Brandys,a to Stachura, alenajważniejszymwątkiem są losy pewnej przeciętnej ślaśkiej rodziny.Poznajemy ich w przededniu II wojny swiatowej, poznajemy wojenne perypetie, póżniejsze szczeniece lata Polski Ludowej. Uciekli pod Sanok, dostali się do poniemieckiego domu.
W wojnę Misiakowa za pieniądze ocaliła najmłodszą córkę żydowskich sąsiadów Tereskę. Leśny Brzeg- nowe życie/ I ten brat,co nie przeżył,i baciaco nie dożyła wywolenia. Reminiscencje z eksterminacji Polaków i żydow ,dantejskie sceny rzutują na psychikę ocaleńców. portrety ludzi wykorzenionych. Żelazna kurtyna- próby ucieczki na Zachód, dywersja i walka dostępnymi środkami z włądzą ludowa- zbeszczeszczenie sztandaru przez nieznanych sprawców co przeprawiają WŁĄDZĘ na włądzię.
Niektórzy mieli niemeickie korzenie, przez co byli prześladowani. Kalejdoskop losów nakreślony z humorem, ironią i dużym talentem. Mistrzowsko dobrane bardzo znaczące epizody, sceny zapadające w pamięć.

Przez mikropowieśc przewija się wiele sławnych nazwisk,ato Brandys,a to Stachura, alenajważniejszymwątkiem są losy pewnej przeciętnej ślaśkiej rodziny.Poznajemy ich w przededniu II wojny swiatowej, poznajemy wojenne perypetie, póżniejsze szczeniece lata Polski Ludowej. Uciekli pod Sanok, dostali się do poniemieckiego domu.
W wojnę Misiakowa za pieniądze ocaliła najmłodszą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
818
522

Na półkach:

Miałam ogromne oczekiwania wobec tej książki. Oto Zyta Oryszyn, żona Edwarda Stachury, pisarka, która w czasach komuny publikowała w czasopismach drugiego obiegu postanowiła opowiedzieć o powojennych przesiedleńcach z ziem wschodnich na Dolny Śląsk. Liczyłam na ciekawą opowieść o pogmatwanych losach, trudach życia i odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości. A tymczasem książka mnie nużyła, mylili mi się bohaterowie, forma niby na wysokim poziomie, ale w ogólnym rozrachunku męcząca. Nie związałam się z bohaterami, ich losy mnie nie chwyciły za serce. Szkoda, bardzo szkoda.

Miałam ogromne oczekiwania wobec tej książki. Oto Zyta Oryszyn, żona Edwarda Stachury, pisarka, która w czasach komuny publikowała w czasopismach drugiego obiegu postanowiła opowiedzieć o powojennych przesiedleńcach z ziem wschodnich na Dolny Śląsk. Liczyłam na ciekawą opowieść o pogmatwanych losach, trudach życia i odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości. A tymczasem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1098
222

Na półkach: , ,

Polską literaturę powojenną kojarzymy zwykle z tą współczesną: znanymi kryminałami i romansami, czasem z fantastyką, a także z poruszaniem tematyki II wojny światowej. Ważnym wątkiem poruszanym przez autorów jest jednak także kwestia migracji - tych bardziej współczesnych za chlebem, ale i dawniejszych - bo trzeba wrócić do kraju po przesunięciu granic. O tym drugim przypadku jest własnie Ocalenie Atlantydy.

Ocalenie Atlantydy to pozornie zbiór opowiadań, tak zresztą początkowo były publikowane poszczególne rozdziały, który zgrabienie łączy wątki wszystkich postaci pod koniec książki. W powieści obserwujemy losy kilku rodzin repatrianckich, które przybywają na ziemie odzyskane tuż po wojnie, by tam zacząć nowe życie.

Powieść pisana jest bardzo lekko i z humorem, co zaskakuje przy poruszanej tematyce - poważnej, czasem budzącej grozę. Bardzo często przedstawiana jest z perspektywy dzieci obserwujących świat, który nie jest dla nich w pełni zrozumiały, w którym dopiero uczą się żyć. W ich zachowaniu rzadko widać empatię czy przejawy współczesnych norm moralnych - te często są im obce i nic dziwnego: od dziecka obserwując zło świat, nie będąc uczonymi co dobre i złe, nie potrafią samodzielnie tego ocenić i bawią się na przykład w rozstrzeliwanie jeńców. Dorośli zresztą też z moralnością są na bakier i raczej nie można tego oceniać - to ludzie, którzy stracili wszystko, czasem nawet własną tożsamość, którzy nagle musieli odnaleźć się w nowym środowisku pozornej wolności i wszechobecnej biedy.

Ocalenie Atlantydy jest przede wszystkim powieścią o pamięci - o tym, co pozostaje, co odchodzi i w jaki sposób można to ocalić. Nie ukazuje kluczowych wydarzeń historycznych, jak robi to wiele innych powieści, a proste życie zwykłych ludzi, normalne wydarzenia, jakich było wiele i jakie niejedna rodzina przesiedleńcza mogłaby opowiedzieć. To właśnie im dodaje znaczenia Oryszyn, bo to one tworzą tożsamość.

Ocalenie Atlantydy jest powieścią ważną, ciekawą i wartą uwagi nie tylko osób, które interesuje problematyka migracji i stosunków między ludźmi na ziemiach odzyskanych. To historia doskonale ukazująca poszukiwanie własnej tożsamości, dorastanie w trudnych warunkach, ale także rozlicza nas z historią i ukazuje, że nie zawsze byliśmy (my jako naród) tak dobrzy i sprawiedliwi, jak myślimy.

---
Opinia także na coffee-kafes.blogspot.com

Polską literaturę powojenną kojarzymy zwykle z tą współczesną: znanymi kryminałami i romansami, czasem z fantastyką, a także z poruszaniem tematyki II wojny światowej. Ważnym wątkiem poruszanym przez autorów jest jednak także kwestia migracji - tych bardziej współczesnych za chlebem, ale i dawniejszych - bo trzeba wrócić do kraju po przesunięciu granic. O tym drugim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1530
259

Na półkach: ,

„Myślę, że chciałam opisać na podstawie mojego skromnego życiorysu niesamowicie wkorzenioną w ludzkość przywarę - zawłaszczyć, przywłaszczyć, zabrać, wszystko jedno co: wiedzę, ubranie, czyjeś życie, wszystko jedno. Tak się dzieje w każdej epoce. To nie jest cecha tylko tych przesiedleńców. Co takiego się dzieje w człowieku, że jest normalny, normalny, a potem bach! - idzie drugiemu człowiekowi zabrać miedzę? Po prostu dziab! Wystarczy godzina zero, kiedy człowiek jest bezkarny. Nawet jeśli generalnie jest wierzący, miał ciężkie życie, zaznał cierpienia i niesprawiedliwości.”* –
Tymi słowami opisuje swoją książkę „Ocalenie Atlantydy” Zyta Oryszyn. Autorka przedstawia losy polskich przesiedleńców, którzy próbują założyć nowy dom na terenach Dolnego Śląska, który był zamieszkiwany przez Niemców. Ludzie ze wschodu zostają zmuszeni do opuszczenia swoich domów. Stają się właścicielami „poniemieckich” mieszkań, domostw, niektórym łatwo wkomponować się w nowe życie. Oryszyn stosuje ciekawy zabieg - oddaje głos dzieciom, to głównie z ich perspektywy obserwujemy codzienne zmagania ich rodzin z peerelowską, groteskową rzeczywistością. Jedni tak jak Bobo muszą stać się kimś innym, nakreślić własną biografię od nowa, porzucić przeszłość, imię, nazwisko i stać się Wackiem, synem zwykłego chłopa i zapomnieć o dawnej tożsamości. Ich dzieciństwo nie jest lukrowane, przewijają się okrutne zabawy będące echem wojny, nieustannego ukrywania się, śmierci ujętej w kategoriach codzienności.
Tożsamość. To stan, którego nieustannie poszukują i gubią bohaterowie powieści tak jak własne domy. Marcyś, który miał urodzić się dziewczynką, ale stało się inaczej, wbrew oczekiwaniom nadopiekuńczej matki, traci swój rodziny dom i rodzinę. Jego życie pęka jak bańka mydlana.
Pamięć. Jedna z bohaterek Ola słyszy od swojej babki słowa – zaklęcia:
„Teraz – powiedziała – jesteś moim jedynym schronem, nie ty musisz się chować, lecz mnie przechowywać, mój świat i cioci Emi. Twoja pamięć to zrobi. Pamięć pokoleń to najlepszy schron przed unicestwieniem. Niedługo umrę i zostanie wtedy ze mnie i mojego świata tylko tyle, ile zapamiętasz”. (s. 25)
Z kolei Marcyś podobne słowa słyszy od pana Dybuka, strażnika „nieistniejącej budowy”. Chłopak jednak nie rozumie tych słów, nie pamięta przeszłości, która składa się z fragmentów snów, zapachów, nieokreślonych fantazji. Postać pana Dybuka jest równie tragiczna, naznaczona widmem śmierci rodziny „zgładzonej w piachach Kazachstanu” oraz „zagazowanej w Treblince”(s. 189). Dla niego pamięć to wszechświat, nieprzerwany łańcuch, który można przekazać kolejnemu pokoleniu, ocalając cząstkę samego siebie. Dybuk przekazuje Marcysiowi jego historię, opowieść o nagłym zniknięciu jego babki Walewskiej i starszego brata Olka.
Historia rzeczy. Przedmioty przypominają o dawnych lokatorach, o dawnym życiu. Opowiadają własną historię, zmieniają swoich właścicieli, niszczeją lub stają się przedmiotem handlu. Zdają się nawet dominować nad ludzkim życiem, pobudzając prymitywne instynkty. Obok rzeczy dominują zapachy, które również określają rzeczywistość, świat pozostawiony po kimś ale i wojenną przeszłość, cuchnącą wonią rozkładu:
„Cuchnęły zgliszcza i dusze popalonych. Trupy rozkładały się smrodliwie. Wszędzie walały się szczątki, szmaty, papiery, podgniłe kości, połamane meble – trzeba było zatykać sobie nos. Śmierdziało stęchlizną, zepsutymi ziemniakami, zjełczałym tłuszczem, kocim mięsem, niepranymi łachami, niemytymi nogami, czarną, skawaloną krwią, łzami – łzy śmierdziały specjalnie: moczem i rybią łuską.” (s.127)
Atlantydą w opowieściach Zyty Oryszyn są miejsca utracone, obleczone w popioły, mgłę czy dziecięce sny. Jej ocalenie dokonuje się poprzez korzenie pamięci, proces przekazywania, opowiadania tego, co pozostało we wspomnieniach. Bohaterowie są ze sobą powiązani nicią bolesnej, polskiej historii. To postacie niezakorzenione, bezdomne zarówno fizycznie jak i duchowo. Oszukani przez peerelowską iluzję świata utopijnego, szczęśliwego, obiecującego azyl i prawdziwy, stabilny dom. Jednak to nie są ich domy, nie śpią oni na swoich poduszkach, nie piją herbaty ze swoich szklanek, wszystko co ich otacza, to świat utracony przez dawnych niemieckich właścicieli.
*Słowa pochodzą z wywiadu: Chciałam wytłumaczyć, o czym napisałam swoją ostatnią książkę.

„Myślę, że chciałam opisać na podstawie mojego skromnego życiorysu niesamowicie wkorzenioną w ludzkość przywarę - zawłaszczyć, przywłaszczyć, zabrać, wszystko jedno co: wiedzę, ubranie, czyjeś życie, wszystko jedno. Tak się dzieje w każdej epoce. To nie jest cecha tylko tych przesiedleńców. Co takiego się dzieje w człowieku, że jest normalny, normalny, a potem bach! - idzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
941
20

Na półkach: ,

Bardzo dobra książka, moja pierwsza tej pisarki. Świetnie napisana. Szkoda tylko, że po pierwszym rozdziale myślałam, że to oddzielne opowiadania. Bo losy bohaterów jednak się splatają ze sobą i w zasadzie; kończąc książkę; powinnam przeczytać ha jeszcze raz :-)

Bardzo dobra książka, moja pierwsza tej pisarki. Świetnie napisana. Szkoda tylko, że po pierwszym rozdziale myślałam, że to oddzielne opowiadania. Bo losy bohaterów jednak się splatają ze sobą i w zasadzie; kończąc książkę; powinnam przeczytać ha jeszcze raz :-)

Pokaż mimo to

avatar
558
558

Na półkach: ,

Bardzo dobra i ciekawa książka o losach przesiedleńców. Świetny styl pisania.

Bardzo dobra i ciekawa książka o losach przesiedleńców. Świetny styl pisania.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    229
  • Przeczytane
    134
  • Posiadam
    60
  • Teraz czytam
    5
  • 2013
    5
  • 2014
    3
  • Literatura polska
    3
  • 2018
    3
  • 2021
    2
  • Ulubione
    2

Cytaty

Więcej
Zyta Oryszyn Ocalenie Atlantydy Zobacz więcej
Zyta Oryszyn Ocalenie Atlantydy Zobacz więcej
Zyta Oryszyn Ocalenie Atlantydy Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także