cytaty z książki "Kłamczucha"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie ma tylko jednej prawdy i nie ma tylko jednej uczciwości.
Wielkie historie miłosne mogą nie mieć końca. Ale co muszą mieć nieodzowne to początek.
Sumienie dokucza, kiedy człowiek wykracza poza przyjęte przez siebie zasady. A więc wszystko jest kwestią przyjętych zasad.
Życzliwość rodzi życzliwość, a największa radość to dawać radość innym. Nie można żyć myśląc tylko o sobie.
[...] tłumaczyła sobie, że najbardziej cenione są rzeczy trudno dostępne, a zasada ta dotyczy nie tylko szynki, lecz również uczuć dziewczęcych.
Instynkt samozachowawczy budzi się w człowieku dość późno. Obawiam się, że w tobie śpi jeszcze suseł.
Zyczliwość rodzi zyczliwość i ze największa radość to dawać radość innym. Nie mozna zyć,
myśląc tylko o sobie. "
Nikt z nas nie potrafi przewidzieć wszystkiego i może wobec tego życie proste i uczciwe jest najbardziej wskazane.
Alobowiem ludzie przyjęli ogólnie, że dzieci nie wiedzą co to pieniądze.
Nie ma tylko jednej prawdy i nie ma tylko jednej uczciwości.
Dobro jest zaraźliwe. Każdy człowiek ma wrodzony pęd do dobra, do doskonałości.
Życie jest pasjonujące i żal tracić czas na głupstwa.
Gdzie byłaś wczoraj?
I gdzie jesteś teraz?
Którędy chodzisz, kiedy zapominasz
Moje spojrzenia, kroki,
Moje słowa...
Gdzie byłaś wczoraj?
Ciemne twoje okno
Telefon milczał jak ciemny grobowiec
Sam jestem
Cicho tyka mój zegarek
Deszcz taki sam jak wtedy chlusta w okno
Gdzie byłaś wczoraj?
I gdzie jesteś teraz?
Deszcz zwilża ziemię małymi kroplami
Miłość przenika mój mózg
Jak deszcz ziemię
A ty gdzieś sobie chodzisz
I sama nawet nie wiesz
Czemu cię nie ma w domu po
Dwudziestej drugiej.
Znów przekręcasz! Milcz! I pisz! Dorota ma jelito. To jelito Inki. Napisałeś? Czego się śmiejesz?
- Lubię was - szepnęła przez szybę do wszystkich miłych ludzi na świecie [...], służących dzieci, jeżdżących [...],używających w szpitalach i fabrykach, samotnie siedzących w pustych mieszkaniach i śmiejących się przy gwarnych rodzinnych stołach. - Lubię was wszystkich.
I zobaczycie, że kiedyś wam się przydam.
Obiecuję wam to!
Nastał Dzień Nauczyciela.
Nieszczęśni ludzie, na co dzień dręczeni przez stada rozwrzeszczanych,[...] wyrostków o łamliwych głosach i krzykliwych dziewcząt o skłonnościach do nieopanowanego śmiechu,[...]obdarzani złośliwymi przydomkami, wykańczani psychicznie nieustającym jazgotem na pauzach i nieuwagą na lekcjach, doprowadzani do granic wytrzymałości nerwowej przez dyrekcje,[...] i kontrole, gnębieni widmem sprawozdawczości, zmuszani po pracy do odbywania wraz z opornymi uczniami czynów społecznych, obrzucani wymysłami i pogróżkami przez pełnych poczucia krzywdy rodziców uczniów dwójkowych, ludzie ci, zwani nauczycielami, dążyli tego dnia do swych zakładów pracy, by w świątecznym nastroju przyjąć kwiaty, gratulacje i zapewnienia o miłości i szacunku, jakim są darzeni.
- Dorota ma palto - dyktowała ciotka Lila, wyglądając jednocześnie przez okno na tyły swego domostwa, gdzie pojemniki ze śmieciami, których MPO nie opróżniało już trzeci tydzień, zanieczyszczały wydatnie środowisko i atmosferę. - Dorota ma palto. Napisałeś?
Tomcio wydał dźwięk potakujący i podrapał się długopisem po policzku, znacząc przy tym niebieską krechę na jego różowej okrągłości.
- Pokaż. - Ciotka Lila podeszła do stołu. Ujrzała nierówne kulfony formujące się w zdanie: ,,Dorota ma jelito". - Tomasz! Jakie znów jelito?!
- Grube - mruknął syn chirurga.
- Halo! - wrzeszczał Mamert do słuchawki. - Halo, czy to ty, Józek?
- Przbrzpsz - odpowiedziano mu z oddali. Co?!
- Przbrzpsz, przbrzpsz! Przbrzpsz!
- Proszę przekręcić przez zero! - zawołał Mamert uprzejmym głosem.
- Sam se przekręć - zaproponowała słuchawka.
- Ten ma dobrze! - zawołał. - Co dzień świeże rybki! Może trzeba mi było zostać rybakiem, Tosiu! Jest to zawód, przy którym można się wyżywić, w przeciwieństwie do chirurgii.
Czarne żywe oczy, iskrzące się wesoło zza grubych szkieł, patrzyły z lekka rozbieżnie i z lekka ironicznie. Czarne włosy otaczały jej głowę jak puszysta czapeczka i kończyły się krótkim, grubym warkoczem, ściągniętym gumką. Policzki miała Aniela różowe, nos spory i zawadiacki, a wyraz jej ust wskazywał na temperament wybuchowy i daleki od łagodności.
Wyglądała na kogoś, kto ma tak zwany charakterek.
Coś podobnego! Józek jest twoim ojcem?! Ostatnio widziałem go ze sto lat temu, na weselu naszej ciotki. Kompletnie się wtedy ur... to jest, świetnie się wtedy bawiliśmy.
Jedna siostra drugiej siostrze napluła na ostrze...
Aniela popatrzyła za nią z lekceważącym współczuciem. Biedaczka. Pranie, zmywanie, dzieciaki, mleko, guma do żucia i cały ten małostkowy balast... Czy jest doprawdy sens, żeby wykształcona kobieta traciła czas na dwoje tak nieciekawych istot jak Tomcio i Romcia? Tak, Tosia, choć dosyć sympatyczna, jest jednak bardzo ograniczona w swych aspiracjach życiowych. Co do Anieli, nie zamierzała wychodzić za mąż. "No, chyba że za Pawełka... w przyszłości..." zaszemrał jej w podświadomości jedwabisty głosik utajonych pragnień.
Jeżeli prawdą jest, że mieszkanie świadczy o osobowości właściciela, to drugi pokój wystawiał ciotce Lili świadectwo zastanawiające.
I jazda mi stąd. Bawić się, dzieciństwem cieszyć! Bo powiem tacie!