cytaty z książki "Pokolenie tinderówek"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Cechowała ją otwartość i niezachwiana wiara, że jutro będzie lepiej. Jutro jednak nie nadchodziło. Czasami wydawało się, że jest tuż-tuż, ale dzień się w końcu nie kończył, a zmrok nigdy nie zapadał. Żyła w niekończący się poniedziałek − początek tygodnia i zarazem jego koniec. W jasności wiecznej, choć nie wiekuistej, która jednak nie pozwalała spać i uniemożliwiała rachubę czasu.
Taka Jedna przez większość swego dorosłego, prawie trzydziestoletniego, życia szukała męża. Głównie przez Internet. Była właśnie w trakcie pierwszej randki z niejakim Panem Strąkiem, Amerykaninem z Ameryki, podobno Północnej. Siedział przed nią wyprostowany jak kij od szczotki i biadolił o deszczu i innych zjawiskach atmosferycznych. Taka Jedna nie lubiła rozmawiać o zjawiskach atmosferycznych. Co prawda, gdyby Pan Strąk był przystojniejszy, to może by chwilę pogadała. Ale nie był.
– Zanim zaczniemy tak na poważnie – przerwała mu przydługi wywód – czy mogłabym cię prosić, żebyś wyciągnął sobie kij?
– Jaki kij? – Pan Strąk nie zrozumiał.
– Ten, który tak sztywno i z przejęciem dzierżysz w dupie. Wypełnił ci całe jelito i wygląda na to, że końcówka jest w przełyku. Jeśli chcesz, pomogę ci go wyciągnąć. Powiedz kiedy i powiedz „aaa”.
O dziwo pomogło. Pan Strąk nie uciekł, za to po amerykańsku wybuchnął śmiechem. Nie wiadomo czy szczerym. Nie miało to jednak znaczenia, bo znajomość została zaraz po kolacji skonsumowana.
[…] Taka Jedna z bezpretensjonalną premedytacją oznajmiła, że pieprzy tinderowe konwenanse i spokój użytkowników tej aplikacji. Dymała owe konwenanse w dupę we wszystkich możliwych pozycjach Kamasutry i nie omieszkała o tym opowiadać ku przerażeniu znajomych, znajomych znajomych i ludzi, których nie znała, ale którzy za wszelką cenę starali się ją sprowadzić na właściwą drogę, dając bezcenne rady i tłumacząc, że tego typu aplikacje powstały z myślą o seksie i wyłącznie dla ułatwienia kontaktów seksualnych. Nie szuka się na nich mężów”.
W windzie na samym przedzie stoi Zakała Sekretariatu, a za nim, wciśnięty w róg, Nieprzyjaciel Redakcji. Oboje uśmiechają się entuzjastycznie.
– Witam i o zdrowie pytam – zaczyna Taka Jedna, choć wcale jej to nie obchodzi i wolałaby do tej windy nawet nie wsiadać. Przyjaciele magazynu i całego kierownictwa mogliby się jednak poczuć urażeni, a dyshonoru niewątpliwie nie zniosłoby żadne z ich gigantycznych ego.
– Siemanko, niezłe wdzianko – odpowiada Nieprzyjaciel Redakcji, szczerząc swoje równe, wybielone zęby w sarkastycznym uśmiechu.
– Dzień dobry, trzy bobry – mówi Zakała Sekretariatu, która wie, że jeśli oboje za chwilę nie przestaną się tak upiornie uśmiechać, to ona spłonie i taka czerwona jak burak wysiądzie z windy, a całe biuro będzie o tym gadać przez kolejne tygodnie.
– Znowu spodobała ci się sukienka, a nie ja. – Taka Jedna atakuje więc Nieprzyjaciela Redakcji.
– No, rzeczywiście, fajna. Niebieska. Mówiłaś, że faceci na niebieski lecą najbardziej. To co miało mi się nie spodobać? – mówi Nieprzyjaciel Redakcji i przygląda się jej dokładnie.
– W sumie nic sukience zarzucić nie można, tylko ten dekolt. To, że odsłania większą część cyca, to plus. No, ale ten pryszcz po prawej? Weź go czymś zakryj. Mężczyźni uwielbiają niebieski, to fakt. I piersi. Duże i jędrne. Powiedziałbym nawet, że nabrzmiałe niczym pryszcz. Ale samych pryszczy, to wybacz, nie lubię i oglądać nie chcę. Choć ze mnie facet stuprocentowy. Samiec alfa, bym rzekł.
Taka Jedna myślała, że podskoczy, rzuci mu się do gardła i przegryzie tętnicę. Rozpatrywała też szybkiego kopniaka w goleń i wbicie wysokiego obcasa w potylicę. Niestety, warunki nie pozwalały na spektakularną ucieczkę „po”. Spojrzała więc na dekolt i bez słowa wycisnęła pryszcz. Białą wydzielinę wytarła o sukienkę.
– Lepiej? – zapytała, podniósłszy wzrok na Nieprzyjaciela Redakcji.
Odpowiedzi nie było.
Stara Panno,
przykro mi.
Przykro mi, dlatego że ja wierzyłam w tę legendę o internetowym rycerzu bez skazy i zmazy, co to znajduje niewiastę online i ku zachodzącemu słońcu prowadzi. Cieszyła mnie ta legenda i dodawała otuchy. Chciałam nią pocieszać złaknionych happy endów i innego stuffu z tej kategorii.
Fajne dziewczyny nie mają facetów. Albo mają tylko przez moment. I to zazwyczaj na odległość. Co jest z nami nie tak? Z tobą, ze mną, z Takimi Jednymi i z innymi takimi, które znam? Skąd to się bierze? Z nas czy z nich? Dlaczego większość moich nijakich znajomych jest w związkach, a my nie? Czy to na pewno wynika tylko z tego, że godzą się na mniej?
Może to kwestia władzy? Zauważ, co rządzi. Facebook rządzi, Insta rządzi, a czasem nawet Gmail. Ostatnimi czasy też Tinder, WhatsApp i te wszystkie portale randkowe. Utrzymujemy relacje w necie i tam też zazwyczaj się one kończą. Na komunikatorach, w aplikacjach, na stronie. Czy to nie żałosne?
Chciałabym cię pozdrowić, ale jakoś nie umiem. Może następnym razem. Wciąż zła jestem, żeś tę legendę o internetowym rycerzu mi odebrała. A już każdemu ją opowiedziałam. Teraz będę musiała odkręcać i wszystkim będzie smutno.
Nie pozdrawiam
Taka Jedna.