Najnowsze artykuły
- ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
- ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
- Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
- ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Niro Feliciano
Źródło: https://www.nirofeliciano.com/
1
8,1/10
Pisze książki: poradniki
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttps://www.nirofeliciano.com/
8,1/10średnia ocena książek autora
70 przeczytało książki autora
139 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Szczęście. Jak żyć bez presji i dbać o swój dobrostan
Niro Feliciano
8,1 z 63 ocen
213 czytelników 30 opinii
2023
Najnowsze opinie o książkach autora
Szczęście. Jak żyć bez presji i dbać o swój dobrostan Niro Feliciano
8,1
Większość książek zaczyna się od wstępu i tak samo było w tym przypadku. Często zdarza mi się pomijać ten fragment i przechodzić od razu do pierwszego rozdziału, jednak tym razem było inaczej. To właśnie wstęp wzbudził moje ogromne zainteresowanie i sprowadził na ziemię nim jeszcze zdążyłam przeczytać właściwą treść książki.
Zawiera on odważne wyznanie autorki na temat tego, jak ciężko pracowała z mężem na to wszystko, co w ich mniemaniu miało zapewnić im szczęście. Gdy już to osiągnęli, okazało się, że efekt był zupełnie odwrotny, a oni oddalili się od siebie do tego stopnia, że stali się dla siebie obcy. Ten krótki fragment tekstu prawdziwie mną wstrząsnął i otworzył oczy na to, że często nie wiemy, co jest dla nas dobre. Dlatego też nie warto ślepo gonić za szczęściem, a lepiej nauczyć się akceptować rzeczywistość taką jaka ona jest i to w niej upatrywać powodów do szczęścia.
Lektura tej książki całkowicie mnie pochłonęła. Autorka jest terapeutką z dużym doświadczeniem, co tylko utwierdziło mnie, że warto poznać jej stosunek do „poszukiwania szczęścia”. Szczególnie zainteresowały mnie jej spostrzeżenia na temat tego, jak w okresie pandemii i związanego z nim lockdownu ludzie zaczęli przewartościowywać swoje życie. Zauważyła, że jej pacjenci wzbudzili w sobie ukryte pokłady energii i stawali się coraz bardziej pogodzeni z losem. Nauczyli się akceptować trudne realia i znów dostrzegać szczęście w drobnych rzeczach, które dawniej stanowiły „normalność”. Na przekór trudnej sytuacji, część osób zaczęła odczuwać wdzięczność, a nawet zadowolenie z tego co ma, a więc zdrowia, towarzystwa bliskich, możliwości kontaktu z innymi.
Autorka tłumaczy, że w praktyce zadowolenie jest o wiele ważniejsze od szczęścia, które owszem jest „huczne, ale ulotne i trwa krótko”. Zadowolenie natomiast, to stan długotrwały, pozwalający człowiekowi czerpać radość z życia i czynić je „wystarczającym”. Jest w tym ogromny sens, którego często nie dostrzegamy w owej „pogoni za szczęściem”.
Dążąc do nieustannego udoskonalania naszego życia wpadamy w pułapkę, bowiem w takim przypadku nigdy nie odczujemy, że obecny stan rzeczy jest dla nas „wystarczający”.
Ta książka to nie jest sztampowy poradnik, pełen ćwiczeń i wypunktowanych porad. To prawdziwa terapia zamknięta w 340 stronach. Dzięki niej odnajdziecie spokój oraz wzbogacicie swoją wiedzę o to, gdzie każdego dnia gubicie swoje szczęście. Podczas czytania miałam wrażenie, że autorka kieruje swoje słowa bezpośrednio do mnie. To jak przyjacielska rozmowa z osobą, która się o nas troszczy i chce dla nas jak najlepiej.
Polecam każdemu tę książkę. Jej przekaz jest moim zdaniem uniwersalny i zarówno kobiety jak i mężczyźni odnajdą w niej coś dla siebie. Moja ocena 9/10.
Ps. Pamiętajcie przeczytać wstęp!
Szczęście. Jak żyć bez presji i dbać o swój dobrostan Niro Feliciano
8,1
Wiecie, że ja nie używam słowa „polecam” i „koniecznie”, a już szczególnie w odniesieniu do jakichkolwiek poradników, ale mogę się z Wami podzielić tym, co mnie w tej książce zaskoczyło.
Książka trafiła w moje ręce przez czysty przypadek, ale dokładnie w momencie, kiedy kwestia redefiniowania poczucia szczęścia jakoś mi leżała na sercu i żołądku.
A tu autorka na dzień dobry mówi, że szczęście to jak fajerwerk, lecisz za nim, gonisz, odczuwasz chwilowy haj dopaminowy, a potem… A potem lecisz za czymś kolejnym, nowym, innym i to jeszcze uwzględniając to, co widzisz na „soszjalach” u innych, bo może nowy kurs, nowe paznokcie, nowa dieta, nowy wyjazd, nowy uśmiech, nowa restauracja, nowy mąż w skrajnym przypadku. I to osławione szczęście to mrzonka, chwilowa, ulotna i zawsze podąża za nią potrzeba „jeszcze”, „więcej”, „inne”, „nowe”.
A takie ciche, spokojne zadowolenie… Takie „wystarczy mi”. Takie „mam i czuję wdzięczność za to, co mam”. I nie chcę więcej. I to jest wbrew wszelkim współczesnym nurtom, że musisz, że staraj się, że więcej, że wymagaj od siebie, że zaplanuj sobie rok i przy okazji swoim dzieciom nawet nie rok, a dziesięciolecie.
A później Niro podsuwa pomysły, jak się z pogoni za szczęściem przestawić na zauważenie codziennego zadowolenia.
Co mnie w tej książce urzekło – autentyczność, niekoturnowość i pokazanie, że autorka nie robi z siebie wielkiego autorytetu i nie mówi, że oto, człowieku, robisz błąd za błędem. Ona raczej mówi, że sama doskonała nie jest i czasami blisko jej do najgorszych zachowań i myśli, z jakimi pojawiają się w gabinecie jej klienci, ale to normalne, bo najważniejsze jest to, co w takiej sytuacji zrobisz dalej.
I jeszcze jedno – to jest książka o psychologii widzianej bardzo współcześnie, gdzie rola social mediów jest nie tylko zauważona, ale i podkreślona, ale jest też zauważenie, jak bardzo zmieniliśmy się jako społeczeństwo i jednostki po pandemii, jak nagle zdefiniowaliśmy na nowo „normalność”, jak uczyliśmy się radzić sobie z samotnością, żałobą, stresem, którego nigdy wcześniej nie doświadczaliśmy. Uczyliśmy i nie zawsze nauczyliśmy, czasami nadal odczuwamy skutki tych ostatnich bardzo trudnych lat.
Czy napiszę, że „polecam”? Oczywiście, że nie, tym bardziej, że to książka dotycząca naszych emocji, duszy i czasami sporych traum. Ale dla mnie przeczytanie jej było jak gwałtowne łupnięcie w dość solidny mur, co zabolało, ale mnie obudziło. Uświadomiło mi, że mogę za tym swoim nie do końca zdefiniowanym szczęściem gonić, ale to mnie tylko wykończy i zmęczy, stanę się tym przysłowiowym chomikiem. A mam pod ręką takie morze zadowolenia i małych radości, że może czas powiedzieć sobie, że w diabły z tym wielkim szczęściem fajerkami, ja wybieram codzienne, cieplutkie i milutkie zadowolenie.