Jak mówi autor, pierwsze 20 lat swojego życia spędził w kąciku dziecięcym księgarni swoich rodziców. W wieku 21 lat rozpoczął studia na uniwersytecie w Münster, gdzie ukończył publicystykę i germanistykę. Pracował w lokalnej prasie i radiu ffn. Obecnie mieszka z żoną i czwórką dzieci w Mainz i pisze oprócz książek także scenariusze oraz słuchowiska. Pod jego pseudonimem wydano 350 książek w 25 językach a cały nakład to ponad 5 milionów egzemplarzy. W Niemczech jest jednym z najpopularniejszych autorów książek dla dzieci, którym przybliża klasykę literatury oraz powieści współczesne w dostosowanym do ich wieku przekładzie. W 2007 roku wydał pierwszy tom młodzieżowego thillrera "Mumienherz"
Książeczka edukacyjna, w której młodsi i starsi czytelnicy poznają przygody młodego Sherlocka i jego przyjaciela Watsona. Bohaterowie postanawiają wspólnymi siłami otworzyć biuro detektywistyczne. Razem próbują rozwikłać tajemnice zaginionego pierścionka i nie tylko. Jakie niesamowite przygody czekają początkujących detektywów, dowiedzcie się koniecznie sami bo naprawdę warto. Wspaniałe spędzony czas w gronie rodzinnym, przy czytaniu książki gwarantowany. Seria przygód młodego Sherlocka rozwija wyobraźnię oraz uczy słówek i zdań w języku angielskim. Ponad to na końcu książki znajduje się słowniczek z użytymi w tekście zwrotami, a także linkami do ich odsłuchania co tym bardziej ułatwia naukę obcego języka. Nasze dzieci mimo, że mają dopiero sześć lat świetnie się bawiły przy słuchaniu opowieści. Ogromny plus za przepiękne ilustracje. My jesteśmy zachwycone i polecamy serdecznie.
A gdyby sie okazało, że sławny Sherlock Holmes ma prapraprawnuka? Że to nastolatek, który rozwiązuje zagadki. I ma swojego Watsona? I że Sherlock Piąty bystrością i uporem nie odstaje od swojego przodka?
Nie powiem, jako anglistkę bardzo mnie ta książka zaintrygowała. Nie do końca byłam przekonana, czy koncepcja tekstu w języku polskim ze wstawkami po angielsku się sprawdzi, ale czytało się to znakomicie- lekko i przyjemnie. Tekst poprowadzony jest tak, że córka nie gubiła się w ani jednym momencie. Sprawdził się więc u nas doskonale, szczególnie że pomysł czytania bajek w całości po angielsku nie wypalił w ogóle. Ilustracje, a do tego pytania na końcu rozdziałów sprawiały, że słyszałam tylko: No czytaj dalej!
Bardzo fajna koncepcja. Aaa. No i sama byłam ciekawa, jak ta historia się skończy i kto jest złodziejem.