Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Uwielbiam Ewę za to co robi, kupuje jej programy treningowe i książki, tym bardziej z przykrością stwierdzam, że tym razem się rozczarowałam. 85% książki to katalog ćwiczeń, z czego z siedmiu grup ćwiczeń interesuje mnie tylko jedna. Dużo skomplikowanych wzorów do wyliczeń różnych współczynników, które mnie nie interesują. Zbyt skąpe informacje na temat, co jeść przed i po treningu. Omówiono tylko węglowodany, a co z białkami? Jeśli w tym temacie istnieją tak zróżnicowane opinie i porady, spodziewałam się wyczerpującego wyjaśnienia dlaczego po treningu jemy właśnie węglowodany, a nie białka. Z tabel wynika, że po treningu mogę sobie zjeść frytki i popić colą - a to zupełnie nie jest spójne z koncepcją zdrowego odżywiania Ewy. Oczywiście mam swój rozum i potrafię krytycznie wyciągać wnioski, ale z mojego punktu widzenia książka jest nieprzydatna. Ćwiczę z Ewą od roku, z tej pozycji nie dowiedziałam się nic nowego. Być może skierowana jest do początkujących i w mojej opinii bardziej dla mężczyzn.