Tygrysy w błocie Otto Carius 6,9
ocenił(a) na 34 lata temu Jak zbrodniarzy wybielać, problemy ignorować, niewygodne fakty pomijać.
Wspomnienia Cariusa mają nikłą wartość literacką (suchy styl szkolnego wypracowania) i kontrowersyjną wartość faktograficzną, jako że polski wydawca nie zdobył się na to, by dołączyć do książki jakieś rzetelne uwagi na temat prawdziwości danych liczbowych podawanych podawanych przez autora albo komentarz do jego butnych hasełek. A przecież wiadomo, jak to bywało z zestrzeleniami raportowanymi przez pilotów myśliwców. Np. w rozdziale 26. z opisu starcia wynika, że Carius zniszczył 1 czołg IS i kilka T-34. W chwilę później czytamy "podałem rezultat ostatniego starcia (zniszczenie siedemnastu IS i pięciu T-34). Autor usiłuje sprawić wrażenie, jakby Niemcy mogli wygrać tę wojnę, gdyby tylko ich armia była lepiej dowodzona - a przy tym nie wspomina ani razu faceta, który był pierwszym odpowiedzialnym za gówniane dowodzenie! Tak, nie ma ani słowa o roli Hitlera w tym, że Niemcy wycofujący się w latach 1944-45 nie budowali żadnych umocnień, żeby zwiększyć swój potencjał obronny (bo Adolf uznał, że doprowadziłoby to do upadku morale, a przecież uciekający żołnierz jest w znacznie lepszym nastroju, gdy wie, że istnieją umocnione pozycje, na których będzie mógł się schronić i odpocząć). Carius stwierdza, że nie czuje się winny temu, że walczył po stronie hitlerowskiego państwa, bo go jedynie bronił - ale rację miałby tylko wtedy, gdyby to owo hitlerowskie państwo zostało zaatakowane. Jakoś wyleciało mu z pamięci, że najpierw to Niemcy właśnie napadli na całą masę mniejszych i słabszych krajów, a gdy przez własną głupotę zaatakowali silniejszych przeciwników, zaczęli przegrywać. Carius wykazuje typowy dla żołdaka brak zrozumienia dla strachu cywila, który pierwszy raz znalazł się w ogniu walki, oraz brak szacunku dla przeciwnika, którego raz po raz nazywa Iwanem albo Ruskimi, zupełnie jakby w dziecinny sposób odreagowywał przegranie wojny. No to wyobraźmy sobie publikację jakichś wspomnień wojennych, których autor będzie nazywać Niemców szkopami, Francuzów żabojadami, Włochów makaroniarzami... Edytorsko książka jest nierówna - papier dobrej jakości, bogaty materiał ilustracyjny, ale przełożono ją z wydania angielskiego, zamiast z niemieckiego oryginału! To wydanie ma jeszcze zabawne posłowie Cariusa, w którym stwierdził on, że doświadczenia II wojny światowej są nadal cenne dla wojskowych, co było nieprawdą już wtedy, gdy to pisał, a dzisiaj - gdy rolę żołnierzy zaczynają przejmować drony, a w starciu z równorzędnym przeciwnikiem czołgi nie zapewniają żadnego bezpieczeństwa, jest nieprawdą podwójnie (patrz np. samolot A10 Thunderbolt). Tłumaczowi i korekcie należą się ponadto baty za pewne błędy przekładu/językowe, zwłaszcza za "niemieckiego psa pasterskiego", w oryginale "German shepherd". To jest owczarek niemiecki.