cytaty z książek autora "Szczepan Twardoch"
Czy ja się kiedyś zakochałem? To ważne i nieważne jednocześnie. Ważne. Bo to jest właśnie substancja życia. Z tego się składa, z porywów serca i z drgań lędźwi. A nieważne, bo życie jest nieważnym, w ogóle.
Można umierać ładnie i brzydko, to jasne, tak jak można mieć dobre i złe maniery przy stole. A wy nie potraficie nawet zabić zwierzęcia, które potem jecie, zamykacie całe to zabijanie do fabryk i udajecie, że go nie ma. Co jest, wierzcie mi, wyjątkowo żałosne. Te wasze płacze, że ktoś zabił pieska, podczas gdy świnie zabijacie w fabrykach, a potem żrecie ich mięso. I jeszcze to gadanie, że w fabrykach zabijanie jest humanitarne. Co mnie jeszcze więcej dziwi, bo z kolei fabryczne zabijanie ludzi uważacie za niehumanitarne.
bo nie umiesz inaczej patrzeć na kobietę niż z pożądaniem, bo od każdej chciałbyś dowodu na to, że ma cię za mężczyznę, bo sam nie jesteś tego pewien...
Na tym polegało bycie ułanem: pić, ale się nie upić. Chlać, ale nie rzygać. Dupczyć, ale się nie żenić. Bić się, ale nie przegrywać. Umierać, ale wygrywać.
Sprawiedliwość jest najśmieszniejszą ze wszystkich fikcji, w jakie ludzie pragną wierzyć.
Milczałem. Ona była o wiele mądrzejsza ode mnie i o wiele starsza, cóż więc mogłem innego zrobić, niż milczeć? Zrobiłem przynajmniej znudzoną minę, zawsze tak postępowałem, kiedy rozmowa w towarzystwie mnie przerastała. Wyrobiłem tym sobie opinię człowieka niezwykle inteligentnego i bywałego.
Jest biologiczne okrucieństwo w tym, jak w ludziach umiera miłość.
(...)wszędzie są głupi i mądrzy, ale najgłupsi się wyłącznie między inteligencją zdarzają.
Nie oceniać nikogo, kogo nie znamy najintymniej, bo nie wiemy nigdy, z jakimi przeciwnościami się zmaga, jaką wewnętrzną wojnę toczy.
-Ależ pani Ryfko, jakiej kurwie proponuje się dwa tysiące złotych?- zaryzykował
-Drogiej- powiedziała lodowato.
Jakub Szapiro uważał, że najlepiej rozstawać się bez pożegnania, bo znał tylko dwa rodzaje pożegnań: te, które sprawiały mu ból, (...), i te, które go cieszyły, wtedy nie chciał marnować ani chwili więcej na przebywanie we wstrętnym towarzystwie. W obu przypadkach lepiej po prostu odwrócić się na pięcie i odejść.
Jestem Konstanty Willeman i to nieważne, co lubię, a czego nie lubię. Ważne, że jestem.
Kochać to, czego już nie ma, albo tego, kogo już nie ma, jest bardzo trudno, ale nie ma różnicy między czymś a kimś. Najtrudniej i najgorzej odpowiedzieć sobie na pytanie, czy istnieje miłość i co to znaczy, jeśli istnieje - dla ludzi najgorzej. Odpowiadacie sobie zwykle na to pytanie w sposób spolaryzowany: że miłość cierpliwa jest, łaskawa jest, nie zazdrości, nie szuka poklasku, albo że miłość nie istnieje, jest tylko erekcja i wilgoć między udami. Kochacie prawdziwie; sarny też kochają koźlęta swoje, a może nawet kiedy się parzą, to wtedy również trochę kochają.
A jednak obiecujemy według naszych nadziei, a dotrzymujemy według naszych obaw.
Jeszcze inni sądzą, że człowiek jest wartością; i jest nią w rzeczy samej, taką samą jak drzewa, jaszczurki i żwir górskich potoków. Śmierć tej wartości nie narusza ani nie odbiera, nawet gdyby życie odbierał sobie właśnie ostatni człowiek na ziemi i taka chwilą bez wątpienia nastąpi i nie rozstąpią się niebiosa ani nic w ogóle się nie stanie, tylko wietrzeć będą pomniki naszego niebycia, złuszczy się farba z fasad wielkich amerykańskich domów na przedmieściach Chicago i rozsypią się gliniane domy Bantu i szakal zaszczeka na Schodach Hiszpańskich i tygrysy będą wylegiwać się na Placu Czerwonym, a lwy w porastającym miejsce Marsylii twardolistnym lesie, i napiszą o nas książkę na brzozowej korze jeże albo i nie napiszą, bo inne będą miały sprawy na swoich jeżowych głowach.
... nie wierzę w dobro, wierzę w dobroć. Bo w imię dobra można to wszystko zrobić - w imię dobra można urządzić Babi Jar, Katyń, Oświęcim, Drezno czy Hiroszimę, a w imię dobroci nigdy.
[...] Nic nie jest w stanie go ucieszyć, w sumie niewiele również zasmucić, bo otchłań rozpaczy nie jest przecież smutkiem, tylko absolutną obojętnością.
Ludzie powinni raczej umierać, niż się rodzić, narodziny są niegodne, niskie, tak domagać się istnienia przez pojawienie się na świecie. Śmierć jest czynnością zrozumiałą, ale dumną, obracającą się ku nieistnieniu, wybieramy to, co godniejsze, bo w istnieniu, w życiu jest coś immanentnie wstydliwego, istnieć to jak głośno puszczać wiatry przy kolacji, być jest żałośnie, być jest śmiesznie, być jest niedobrze. Nie być - to wyrafinowanie. Niebyt jest elegancki.
Wasze spotkanie nie było przypadkiem, bo nic nie jest przypadkiem, ponieważ wszystko jest przypadkiem.
Dlaczego niektórzy mają od zawsze wszystko, a inni nie mają niczego? Najgłupsze z pytań! Gdyby wszyscy mieli po równo, wtedy dopiero należałoby pytać: dlaczego, dlaczego....
Wydaje mi się, że wszyscy jesteśmy właśnie tacy, jakimi wydajemy się sobie wtedy, kiedy się za siebie wstydzimy. To we wstydzie za siebie widzimy się naprawdę.
Milczy. Nie zostawiaj mnie, mówi jej milczenie. Nie odchodź. Milczenie głośniejsze niż każdy krzyk.
Gdy się od życia nie oczekuje niczego,to nie sposób się rozczarować,a gdy oczekuje się najgorszego,wtedy każdy dzień,w którem najgorsze nie nadeszło, okazuje się świętem.
Lubię morfinę, zmrożoną wódkę i szampana, kokainą nie pogardzę, lubię wykwintne jedzenie, lubię tańczyć w Adrii albo w Paradisie z kobietami, które poznaję wieczorem i żegnam rano. Lubiłem. Lubię pójść z nimi do łóżka, ale bardziej lubię to, że mi ulegają, bardziej zależy mi na tym, aby mię uwielbiały, niż na samym ich ciele. Ciała mnie nużą. Nie nuży minie ciało Heli. Nie nużyło. Dalej nie nuży. Pragnę Heli. Nie kocham jej. Kocham ją. Kochałem. Nie. Nie wiem. Jestem Konstanty Willemann i jestem dobrym synem mojej matki. Nie jestem. Jestem Konstanty Willemann i przyjąłem miłość mojego ojca wiedząc, gdzie go zaprowadzi. Do przestrzelonej czaszki. Jestem Konstanty Willemann i nienawidzę mojej matki.
Gdzie zaczyna się jeden człowiek, a kończy drugi?
Zaprawdę, powiadam wam, nie ma czegoś takiego jak człowiek.".
Dla Polaków bogaty Żyd, choćby z najlepszej rodziny, jest postacią zasadniczo podejrzaną. Źródła jego majątku zawsze wydają się im niemoralne. Co dziwne, majątek polskiego szlachcica, przez wiele pokoleń budowany na niewolniczej pracy chłopskiej, niemoralny nikomu się nie wydawał, a majątek żydowskiego handlarza czy bankiera już tak.
Ernst wie, że nic nie ma znaczenia i że wszystko jest ważne. Ernst wie, że życie jest, a potem go nie ma. Ernst wie, że w życiu nie trzeba być szczęśliwym ani nie trzeba cierpieć, jedyne, co trzeba, to żyć to życie, nic więcej nie trzeba. Ernst czeka na śmierć z nadzieją i ochotą, bez rozpaczy, bez smutku za tym, co utracone, bo Ernst wie, że nigdy nic nie macie, więc niczego nie możecie utracić, ale to nie ma znaczenia.
Nie ma znaczenia.
- (...) dziadek powiedział, że wtedy życie było ciężkie, ale proste. A nasze jest lekkie, ale skomplikowane.
- Albo nam się po prostu w dupach poprzewracało - wątpię trochę.
- Może. Ale dziadek tak czy inaczej powiedział, że nam bardzo współczuje. Że by się nie zamienił.
- Dziwne.
- No.