rozwińzwiń

Everybody Loves Our Town: A History of Grunge

Okładka książki Everybody Loves Our Town: A History of Grunge Mark Yarm
Okładka książki Everybody Loves Our Town: A History of Grunge
Mark Yarm Wydawnictwo: Faber and Faber muzyka
592 str. 9 godz. 52 min.
Kategoria:
muzyka
Wydawnictwo:
Faber and Faber
Data wydania:
2011-09-08
Data 1. wyd. pol.:
2019-11-22
Data 1. wydania:
2011-09-08
Liczba stron:
592
Czas czytania
9 godz. 52 min.
Język:
angielski
ISBN:
978-0571249862
Tagi:
grunge Nirvana
Inne
Średnia ocen

8,5 8,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,5 / 10
54 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
84
34

Na półkach:

Genialna. Narracja prowadzona przez osoby, które obracały się w śmietance Seattle czasów grunge'u, przez co można się poczuć, jakby siedziało się przy ognisku z kumplami i słuchało historii ich życia. Mnóstwo anegdot, często jedna była opisywana z różnych punktów widzenia, dzięki czemu zyskuje szeroki obraz. Po tej książce przekonałam się do PJ i Soundgarden, a Nirvanę przestałam lubić. Miałam lekki niedosyt jako fanka Alice in Chains, ale kilku nowych rzeczy się dowiedziałam. Absolutna biblia fanów grunge'u.

Genialna. Narracja prowadzona przez osoby, które obracały się w śmietance Seattle czasów grunge'u, przez co można się poczuć, jakby siedziało się przy ognisku z kumplami i słuchało historii ich życia. Mnóstwo anegdot, często jedna była opisywana z różnych punktów widzenia, dzięki czemu zyskuje szeroki obraz. Po tej książce przekonałam się do PJ i Soundgarden, a Nirvanę...

więcej Pokaż mimo to

avatar
30
28

Na półkach:

Wczoraj po śniadaniu skończyłam czytać książkę napisaną przez Mark'a Yarm'a ,,, Wszyscy kochają nasze miasto. Historia Grunge'u z pierwszej ręki " To książka ,którą można potraktować na dwa sposoby. Pierwszy jako mała encyklopedię i trochę większy leksykon podgatunku muzyki rockowej końca lat osiemdziesiątych początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nazwany głównie przez dziennikarzy i krytyków muzycznych Grunge'm ( ang. Syf) zawierająca bodajże ponad 250 rozmów- wspomnień osób związanych ze środowiskiem Grunge'u. A po drugie jest to również opowieść o pokoleniu generacji X ( a przynajmniej tej części której symbolem stało się miasto Seattle jako i muzyka, która tworzyła, powstała w tym mieście, muzyka, którą równocześnie nazywano mianem Seattle Sound ( brzmienie Seattle) , bo i taka nazwa funkcjonowała. Jest to również opowieść o tworzeniu się przemysłu muzycznego w okół tego zjawiska kulturalno- społecznym, o konkurowaniu bez najmniejszej rywalizacji, a wręcz przeciwnie z szacunkiem i wsparciem do siebie i próba zachowania tego wszystkiego nawet gdy weszły naprawdę duże pieniądze. To jest opowieść także o pięknej, lojalnej do końca do śmierci przyjaciela/ przyjaciół( Chris Corner, który był akurat,, czysty "chcący opiekować się Andy Woodem, który był w potwornym,, ciągu"]. To jest też opowieść o narkotykach , śmierci. Ogromnie mnie zdziwiło że w tamtym czasie Seattle był pełen heroiny i LSD. No co do heroiny no to nie powinnam tak się dziwić, ale już LSD no to już tak kategorycznie i jednoznacznie bardzo lata sześćdziesiąte no come on przecież ja czytam o latach dziewięćdziesiątych powtarzałam sobie podczas lektury tej książki. Mimo że w tej książce jest wiele smutku to zdarzają się i radości... jak to bywa w życiu . Fakt bardzo mocno przeżyłam czytanie tej książki. Ale absolutnie nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Mało tego zachęcam do przeczytania tej książki, tych, którzy jeszcze tę lekturę mają nie zaliczona. A i na sam koniec już ta książka utwierdziła mnie w nie tylko moim przekonaniu, że muzyka przestała być muzyką dla danego pokolenia to jest potrafiąca jednoczyć w okół siebie młodych ludzi przekazać ważne idee i informacje ( Grunge był ostatnim nurtem rocka ,który potrafił to uczynić i przy tym to był ostatni ożywczy hałst dla muzyki rockowej. Po Grunge'u rock trochę podbnie jak jazz stał się rozrywką , muzyką tylko i wyłącznie dla koneserów.

Wczoraj po śniadaniu skończyłam czytać książkę napisaną przez Mark'a Yarm'a ,,, Wszyscy kochają nasze miasto. Historia Grunge'u z pierwszej ręki " To książka ,którą można potraktować na dwa sposoby. Pierwszy jako mała encyklopedię i trochę większy leksykon podgatunku muzyki rockowej końca lat osiemdziesiątych początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku nazwany...

więcej Pokaż mimo to

avatar
204
96

Na półkach:

Książka bardzo dokładna , opisuje muzyczną scenę w Seattle od końca lat 80. Bardzo podobała mi się forma - książka w całości składa się z wypowiedzi osób związanych z grunge'm. Można zapoznać się się pewnymi kwestiami z różnych punktów widzenia. Niektóre anegdoty są niewiarygodne , totalnie można poczuć klimat zatłoczonych brudnych klubów, specyfikę Seattle. Środowisko muzyczne tamtego okresu było zżyte ze sobą , wszyscy muzycy się znali, przyjaźnili. Czytałam ta książkę na raty , z przerwami zajęło mi to kilka miesięcy, jest bardzo nasycona informacjami, wielu zespołów wcześniej zupełnie nie znalazłam. Pozycja do polecenia fanom gatunku.

Książka bardzo dokładna , opisuje muzyczną scenę w Seattle od końca lat 80. Bardzo podobała mi się forma - książka w całości składa się z wypowiedzi osób związanych z grunge'm. Można zapoznać się się pewnymi kwestiami z różnych punktów widzenia. Niektóre anegdoty są niewiarygodne , totalnie można poczuć klimat zatłoczonych brudnych klubów, specyfikę Seattle. Środowisko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
525
63

Na półkach: ,

Fajna koncepcja na książkę - wypowiedzi osób związanych z tym środowiskiem. Ale polecam czytać w oryginale, tłumaczenie 1:1 nie zawsze trafne plus słaba korekta i błędy ortograficzne („checa” 😵‍💫)

Fajna koncepcja na książkę - wypowiedzi osób związanych z tym środowiskiem. Ale polecam czytać w oryginale, tłumaczenie 1:1 nie zawsze trafne plus słaba korekta i błędy ortograficzne („checa” 😵‍💫)

Pokaż mimo to

avatar
35
7

Na półkach:

Zdecydowanie polecam przeczytać każdemu fanowi muzyki grunge!

Zdecydowanie polecam przeczytać każdemu fanowi muzyki grunge!

Pokaż mimo to

avatar
3
3

Na półkach:

To niewiarygodne, że książka, która w tak wyjątkowy sposób prezentuje niezwykle istotny wycinek historii muzyki w Polsce przeszła prawie niezauważona. A przecież dla miłośnika grunge’u, fana lat 90-tych to pozycja, którą przeczyta z wypiekami na twarzy. Nie ma tu bowiem żadnych zbędnych ozdobników, a o wydarzeniach sprzed lat opowiadają sami zainteresowani – muzycy, producenci, menadżerowie, którzy w tamtych czasach tworzyli w Seattle muzyczną scenę tego miasta. Pomimo nietypowej formy snucia opowieści kolejne rozdziały czyta się z zaintrygowaniem i wręcz czeka na te przełomowe momenty, o których wiemy, że stały się udziałem lwiej części wspominanych tu kapel. W każdej historii znajdziemy sporo nieznanych smaczków, a przedstawienie tych samych faktów z różnych punktów widzenia jedynie przydaje publikacji wiarygodności. Ach, i jeszcze zaskoczenie - o Nirvanie zaczyna być głośno chyba dopiero w okolicy 120 strony. A po drodze trafimy choćby na anegdotę o tym dlaczego Chris Cornell podczas wczesnych koncertów Soundgarden z taką łatwością i tak ochoczo rozdzierał na sobie koszulki, czy o tym jak członkowie Alice in Chains spędzali czas w trasie promującej płytę „Dirt”. Będzie też o początkach Sub Pop, powstaniu Mad Season czy trudnej relacji miłosnej Andy’ego Wooda z Xaną La Fuente.
Jeśli nie czytaliście książki to nie zdradzę jakie wydarzenie opisane jest w niej jako ostatnie. Powiem tylko, że dla mnie jest to symboliczny koniec grandżu, jakim go znaliśmy i rozumiem dlaczego autor – Mark Yarm właśnie w tym miejscu postawił kropkę.
W publikacji znajdziemy oszczędną wkładkę ze zdjęciami, ale takich wkładek mogłoby być przynajmniej kilka. A najlepiej, takich nawiązujących do kolejnych rozdziałów, których tytuły także często niezbyt wiele zdradzają. Na pewno też przydałoby się, gdyby nazwiska występujących w lekturze postaci, w indeksie, który znajduje się na końcu były ułożone alfabetycznie. Z większą łatwością można by było sprawdzić ich proweniencję.
Co do samego tłumaczenia natomiast – nie da się ukryć, że Joanna Bogusławska wykonała mrówczą pracę przekopując się przez około 700 stron (amerykańskie wydanie liczy ich nieco więcej) naszpikowanej faktami treści, przypisów i źródeł. Mam wrażenie, że udało się jej zamknąć w słowach klimat opisywanych przez Yarma historii, czuć też, że to nie przypadek, a tematyka jest tłumaczce bliska. Tym bardziej dziwi mnie fakt, że książka nie doczekała się w Polsce odpowiedniej promocji. Oczywiście, wiadomo, że trafi ona i tak jedynie do ludzi zainteresowanych muzyką na tyle mocno, aby zagłębiać się w pokręcone losy grupy muzyków z Seattle, których twórczość zawładnęła światem w latach 90-tych, ale takich ludzi jest, jak się okazuje, naprawdę sporo. Ostatnio na każdym niemalże kroku przekonuję się o tym, że w sercach wielu ludzi miłość do grandżu nie jest jedynie tlącym się słabym światłem ognikiem, ale naprawdę imponujących rozmiarów ogniskiem. Dlatego wszyscy ci, którzy z nostalgią wspominają to, co działo się w muzyce, kulturze oraz świadomości odbiorców ponad dwie dekady temu i ci, którzy, od czasu do czasu, potrzebują takiej podróży w czasie powinni sięgnąć po „Wszyscy kochają nasze miasto”. Najlepiej dawkować sobie lekturę, żeby zbyt szybko się nie skończyła, ale należycie podsycała ciekawość.
A tak swoją drogą, uważam, że Mark Yarm nadał swojej książce wręcz doskonały tytuł. To slogan zaczerpnięty z utworu Mudhoney, który niezwykle adekwatnie podsumowuje pewną epokę. Tak, tych dwadzieścia lat temu faktycznie cały świat kochał Seattle, a niektórzy kochają to miasto do dziś. Cieszę się zatem, że tłumaczka zdecydowała się zachować oryginalną wersję tytułu bez jego udziwniania. To kwintesencja tego, co grunge ze sobą przyniósł oraz tego, jakie emocje pozostawił w tak wielu ludziach na całym świecie.
Recenzja (w nieco zmodyfikowanej wersji) ukazała się na moim blogu https://www.facebook.com/TheSuperunknownBlog
Tam również znajduje się rozmowa z autorką polskiego przekładu książki Marka Yarma.

To niewiarygodne, że książka, która w tak wyjątkowy sposób prezentuje niezwykle istotny wycinek historii muzyki w Polsce przeszła prawie niezauważona. A przecież dla miłośnika grunge’u, fana lat 90-tych to pozycja, którą przeczyta z wypiekami na twarzy. Nie ma tu bowiem żadnych zbędnych ozdobników, a o wydarzeniach sprzed lat opowiadają sami zainteresowani – muzycy,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
340
144

Na półkach:

Nie będę ukrywał, iż czekałem na taką książkę. kiedyś, czyli w I połowie lat 90-tych grunge był moim ulubionym gatunkiem muzycznym. Dziś słucham już nieco innej muzyki, ale sentyment pozostał (choć np. Pearl Jam to cały czas jeden z moich ulubionych zespołów).
Trzeba przyznać, iż Mark Yarm dokonał wręcz tytanicznej pracy. Dzięki temu, że udało mu się dotrzeć do takiej ilości osób (w opisie książki pada liczba 250) związanych z tzw. Sceną z Seattle mamy okazję dowiedzieć się jak ta scena powstawała, rozwijała się i … ostatecznie przeszła do historii. Lektura „Wszyscy kochają nasze miasto” pozwala ponadto na poznanie wielu nieznanych historii związanych z ww. gatunkiem muzycznym. A o wydarzeniach powszechnie znanych (np. samobójstwo Kurta Cobaina) też możemy dowiedzieć się czegoś nowego.
Książka ucieszy przede wszystkim takich czytelników jak ja. Lub generalnie tych, którzy lubią czytać o muzyce. Inni chyba po nią nie sięgną. Choć może się mylę
Na koniec dodam, iż przez wspomniany wyżej sentyment pozwalam sobie nieco zawyżyć ocenę.

Nie będę ukrywał, iż czekałem na taką książkę. kiedyś, czyli w I połowie lat 90-tych grunge był moim ulubionym gatunkiem muzycznym. Dziś słucham już nieco innej muzyki, ale sentyment pozostał (choć np. Pearl Jam to cały czas jeden z moich ulubionych zespołów).
Trzeba przyznać, iż Mark Yarm dokonał wręcz tytanicznej pracy. Dzięki temu, że udało mu się dotrzeć do takiej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
465
244

Na półkach: ,

Swój bunt gimnazjalno-licealny wspominam z grungem właśnie w tle. Pseudo pamiętniki, teledyski, teksty piosenek, unpluggdowe koncerty wielkiej czwórki z Seattle zapewne znałam na pamięć. Więc jaka mogła być moja reakcja, gdy dowiedziałam się o istnieniu też książki? Matko, jakie to było szczęście – móc tam powrócić, a przede wszystkim powiększyć swoją wiedzę.

Markowi Yarmowi należą się poklaski i ukłony wszystkich ludzi wychowanych na kulturze lat 90. To, jak niesamowity nakład pracy, czasu, energii został włożony w tę książkę. Ta swoista grungowa biblia podzielona jest na 49 rozdziałów z epilogiem. Każdy rozdział trzyma się określonego tematu narzuconego w tytule. Treść zbudowana jest głównie z wypowiedzi przeróżnych ludzi – daje to poczucie siedzenia razem na ogromnej kanapie z butelką piwa, ledwo widząc się nawzajem w dymie papierosowym, wspominając to, co było. Cała ta książka jest jednym wielkim dialogiem obejmującym temat od jego prapoczątków, aż do samego końca. Kim są bohaterowie? A kogo tam nie ma?! Są muzycy, ci wielcy i ci mniejsi, producenci, reżyserzy teledysków, dziennikarze, ludzie pracujący w SubPop, menadżerzy, techniczni, ex-dziewczyny, fotografowie – w sumie każdy, kto mógł się dany temat wypowiedzieć.


Swoja odczucia związane z książką podzieliłabym na trzy etapy.
1) Toć, to moja dzielnia! Czasy licealne, uniwersyteckie, alkohol, imprezy, pobrzdąkiwanie i inne takie. Prawie że zwykłe dzieciaki – z różnicą taką, że z wielkim zamiłowaniem i talentem do muzyki. Początek książki skupia się na tym, jak to się zaczęło, pierwsze nieprofesjonalne trasy, kompletny brak pieniędzy, morze piwa, wypadki samochodowe i wiele innych przygód. Tę część wspominam z uśmiechem na twarzy, bo czytając, śmiałam się w głos. Najbardziej zapamiętałam historię, gdzie zespół wybrał wokalistę, dlatego, że spodobało im się, jak wypadł z okna z pierwszego piętra i poszedł dalej - oczywiście pijany.
2) Dążymy do sławy. Oczywiście, nie każdy. Nawet jeśli tylko niektórzy, to pociągnęli za sobą całą lokalną scenę. Są to strony pełne ekscytacji, ale też wyczuwalnego napięcia. W szarym Seattle pojawiają się kontrakty, większe wytwórnie, płyty, teledyski, tantiemy, rywalizacja. Z chłopców grających dla zabawy w miejskim parku, zamieniają się w profesjonalistów z napiętym grafikiem, pilnującym ich menadżerem i żerującymi producentami. A cały świat ogląda MTV, nosi flanelowe koszule i zna pojęcie "grunge".
3) „Gdzie jest ta ciężarówka, która nas właśnie przejechała?”. Seattle stało się epicentrum muzycznym. Na ulicy potykali się o siebie agenci, szukający talentów, dziennikarze z całego świata. Niestety, nie dla wszystkich taka zmiana i wystrzał na największe sceny miały dobre konsekwencje... A w sumie, jak szybko przyszło, równie szybko opuściło miasto. Ostatni rozdział czyta się z łzami w oczach, gdzie jeden człowiek stał się metaforą całego tego zamieszania.


Można by pisać i pisać... Podsumowując, przyjemnie jest czytać o społeczności muzyków grunge’u, których można postrzegać jako specyficzną rodzinę, która razem wpadła w nieoczekiwany wir wydarzeń. Książka udowadnia, jak każdy znał każdego, jak bliskie były to relacje. Tak, jak to było w rzeczywistości, razem ze stronami dążymy powoli do końca tej historii, i robi się po prostu coraz bardziej ponuro, ciężej. Jako nastolatka, dużo słuchałam, ale nie wnikałam w historię życia zespołów, stąd też książka miała dla dużą wartość informacyjno-dopełniającą. A ile pojawiło się nowych płyt do przesłuchania!

Swój bunt gimnazjalno-licealny wspominam z grungem właśnie w tle. Pseudo pamiętniki, teledyski, teksty piosenek, unpluggdowe koncerty wielkiej czwórki z Seattle zapewne znałam na pamięć. Więc jaka mogła być moja reakcja, gdy dowiedziałam się o istnieniu też książki? Matko, jakie to było szczęście – móc tam powrócić, a przede wszystkim powiększyć swoją wiedzę.

Markowi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
346
346

Na półkach: ,

Popkulturowy obuch. Ci, którzy uważali się za znawców amerykańskiej muzyki rockowej lat 80. i 90., dowiedzą się, że nie wiedzieli nic. Natomiast wielbiciele zespołów Nirvana, Alice In Chains, Soundgarden i, zwłaszcza, Pearl Jam mogą podczas lektury książki Marka Yarma doznać udaru lub zawału.
„Wszyscy kochają nasze miasto” demitologizuje zjawisko grunge. Korzystając z najlepszych możliwych źródeł – opowieści współtwórców i bezpośrednich świadków narodzin, triumfu oraz szybkiego, bardzo gwałtownego upadku tej kultury – autor dociera do prawd niewygodnych dla jej fanów oraz tysięcy zajmujących się szeroko pojętym popem specjalistów. Ta książka będzie dla nich obrazoburstwem – idole okażą się zwykłymi, stanowiącymi sumę małości, ludźmi, zaś przełomowi artyści – utalentowanymi, czasem obdarzonymi charyzmą, epigonami.
Praca Yarma to opowieść o nieprzyjaznym, prowincjonalnym mieście i jego młodych mieszkańcach, którzy na skutek splotu wydarzeń oraz cyklu pracy nieubłaganej machiny przemysłu rozrywkowego przez chwilę znaleźli się w świetle jupiterów. To historia nabijania sobie głowy ideałami i tym, co się dzieje, gdy marzyciele zderzają się z brutalną rzeczywistością. To kawałki o niezbyt romantycznych zachowaniach, uchodzącego za wzór rockowego romantyka, Kurta Cobaina, polemiki z tezami o oryginalności Soundgraden i Alice In Chains oraz nonkonformizmie członków Pearl Jam.
„Wszyscy kochają nasze miasto” to kopalnia faktów podawana przez dziesiątki ust. Kopalnia faktów bez odsiewania tych ważnych od mniej istotnych. Spojrzenia na wydarzenia z bardzo wielu stron. To symfonia narracji polifonicznej. Literackie kwadro.
Ale do wsłuchania się w muzykę nagraną w kwadro potrzeba skupienia. Podobnego wymaga książka Marka Yarma. Bez niego w lekturę może wkraść się chaos – literacki jazgot.
Ale warto się skupić. I to nie tylko dlatego, że z „Wszyscy kochają…” dowiadujemy się nieznanych szczegółów z życia gwiazd. Ta książka jest także przejmującą, uniwersalną opowieścią o samotności i próbach radzenia sobie z nią, o autokreacji i jej kosztach oraz o polityce koncernów medialnych.
Praca Yarma to lektura obowiązkowa dla osób parających się zawodowo muzyką bądź kulturą masową. Młodzież usiłująca bawić się w dziennikarstwo powinna po nią sięgnąć po to, by dowiedzieć się czym dziennikarstwo jest naprawdę. Dla osób chcących się rozstać z fanami grunge to idealny pomysł na prezent. Za podarowanie tej książki zostaną znienawidzeni – obdarowani dowiedzą się, jak wyglądały/wyglądają ich bożyszcza saute.
Prawda może boleć. Prawda o muzyce i świecie grunge może zdewastować jej fanów. Odarty z matowego romantyzmu świat Seattle lat 80. i 90. okazuje się zwyczajny i bardzo brudny. Pod każdym względem.

Popkulturowy obuch. Ci, którzy uważali się za znawców amerykańskiej muzyki rockowej lat 80. i 90., dowiedzą się, że nie wiedzieli nic. Natomiast wielbiciele zespołów Nirvana, Alice In Chains, Soundgarden i, zwłaszcza, Pearl Jam mogą podczas lektury książki Marka Yarma doznać udaru lub zawału.
„Wszyscy kochają nasze miasto” demitologizuje zjawisko grunge. Korzystając z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
258
142

Na półkach: , , , , , , , , ,

Książka ma formę zbioru wypowiedzi osób, które z muzyczną sceną Seattle przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych miały do czynienia najwięcej, a więc muzyków i dziennikarzy. Czyta się wyśmienicie nie musząc jednocześnie trawić typowych dziennikarskich wynurzeń, gdybania i spekulacji. Ot co, grunge'owi oddano to, co grunge'owe.

Książka ma formę zbioru wypowiedzi osób, które z muzyczną sceną Seattle przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych miały do czynienia najwięcej, a więc muzyków i dziennikarzy. Czyta się wyśmienicie nie musząc jednocześnie trawić typowych dziennikarskich wynurzeń, gdybania i spekulacji. Ot co, grunge'owi oddano to, co grunge'owe.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    80
  • Przeczytane
    64
  • Posiadam
    16
  • Muzyka
    9
  • Ulubione
    5
  • Teraz czytam
    4
  • 2023
    2
  • Przeczytać koniecznie
    2
  • Posiadam 📚
    1
  • Grunge i okolice 🎸
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Everybody Loves Our Town: A History of Grunge


Podobne książki

Przeczytaj także