Pisarz i dziennikarz zajmujący się najnowszą techniką wojskową oraz historią II wojny światowej, fizyk i ufolog. W 1992 roku był redaktorem naczelnym miesięcznika "Technika Wojskowa", napisał ok. 100 artykułów i kilkanaście książek. Występował sporadycznie w audycjach telewizyjnych i radiowych związanych z tematami II wojny światowej, nazizmu czy też szeroko pojętego UFO. Współpracuje z Fundacją Nautilus.http://www.igorwitkowski.com/
Trudno mi ocenić prawdziwość źródeł i poprawność (jako zgodności z którąś metodą, uśredniającym systemem) interpretacji pana Witkowskiego, ale podał mi on wiele materiału do przemyśleń. Przykładowo życiorys Jezusa Chrystusa. Podobno sklecono go w taki sposób, aby był nową wersją mitów o bogu Attisie. Pierwszy mógł naprawdę istnieć, jednak jego życie czy poglądy wyglądały różnie od tego, co funkcjonuje w powszechnej świadomości lub nawet w pracach z dziedziny teologii. Biblijny fragment o „łowieniu ludzi” nabiera nowego sensu patrząc na sieci powiązań między wierzeniami, nauki kierowane do wiernych oraz korytarze pod Watykanem (plus mnogość innych kwestii). Wszystko wygląda jak precyzyjnie stworzone warunki po to, żeby nieświadomie działać w interesie pomysłodawców, a także tych, którzy całą sieć zastawili, by później przez wieki podtrzymywać w działaniu.
„Drugi Kościół”, masoni… Pomieszanie, splecenie, pozorny chaos (rozproszenie wiedzy). Fascynującą postacią w tej materii był książę Raimondo di Sangro z jego wiedzą naukową, zlecaniem rzeźb dokonywanych tak, że trudno wyjaśnić. Mężczyzna miał szerokie zainteresowania, ja napisałam ogólnikowo (I. W. napisał książkę o di Sangro, lecz będzie miała premierę dopiero w połowie lutego).
Kiedy to wszystko wychynie na zewnątrz tak, że nikt już nie będzie ignorował, wtedy przyjdzie to, co zapowiadano. Być może się mylę, jednakże takie mam właśnie odczucie.
„Antyduchowość” podzielona jest na trzy części. Pierwsza jest fabularna, gdzie duchowny Stefano Ortelli (główny bohater, postać fikcyjna) radykalnie zmienia swój ogląd na Kościół Rzymsko-Katolicki. Zaczyna się w Państwie Kościelnym od aspektu związanego z praktyką kastrowania chłopców przed rozpoczęciem ich dojrzewania w celu uzyskania „anielskiego głosu”, kończy zaś w Wiedniu i próbami ujawnienia tego, co kryje się za fasadą Kościoła. Druga część książki jest objaśniająca. Trzecia to fotografie rzeźb, map, portretów etc. powiązanych z tekstem całości. Czytałam z apetytem. Było to coś emocjonującego z pominięciem pościgów, rozbudowanych zwrotów akcji, co mi się spodobało. Konkretna treść nie zginęła w nadmiarze wątków i tematów.
[Edit: Jednak się zgadzam ze zdaniem innego czytelnika, że książka jest zbyt zwięzła w wielu miejscach. Dowiedziałam się z niej ciekawych rzeczy, ale bardziej chciałam, by mi się podobała niż była tego warta.]
Niezmiernie trudno jest pisać o wynalazcy, człowieku wielu dziedzin, zacierającym ślady swojej działalności, szczególnie, gdy chodzi o kluczową sferę jego życia. Igor Witkowski postarał się nam wynagrodzić pisząc dodatkowo np. o tendencjach w ówczesnej nauce i w religii oraz inne rzeczy nadające szerszy kontekst postaci Raimondo di Sangro. Witkowski o księciu Sansevero wspominiał wcześniej w książce pt. „Antyduchowość”, a w najnowszej – „Mrocznym geniuszu”, rozwija temat. Wspomina także o cesarzu Fryderyku II oraz o hrabim de Saint-Germain; ci dwaj dzielili podobne zainteresowani żyli w podobnych czasach, co di Sangro. Wiele ich odkryć wciąż pozostaje tajemnicą.
Byłam w Neapolu dwa razy, lecz przez moją niewiedzę ominęła mnie masa ciekawych miejsc. Podobno podziemne laboratorium Księcia nadal istnieje. Warto również obejrzeć rzeczy z nim związane istniejące na powierzchni jak Kaplica Sansevero, czyli miejsce, dzięki któremu Raimondo chciał zafascynować potomnych, którzy by go nie prześladowali jak wielu mu współczesnych. On sam także przyczyniał się do tworzenia wybujałych opowieści wokół jego osoby. Myślę, że w swoim postępowaniu nie był tutaj niezwykły, bo polityka zawsze była grą wyobrażeń. Dlatego nie powiem, żeby całkowicie sobie zawinił. Początkowo zyskiwał zaszczyty i bezpieczeństwo, ale w pewnym momencie musiał zacząć pracować w dużo większej konspiracji. Właśnie przez to większość jego materiałów nie przetrwała albo brakuje sporo informacji, by zrozumieć całość.
Di Sangro był zwolennikiem radykalnego nurtu oświeceniowego. Niby działał na korzyść ludzkości, ale mam wrażenie, iż ludzie u władzy by o to „zadbali”, aby zachować swoje panowanie, zaś biedniejsza większość pozostała ciemna, tylko na innej zasadzie. Co to jest rozwój? Co może osiągnąć człowiek na naszym etapie? Czy dawno temu ludzie naprawdę byli prymitywni (to mówi nauka głównego nurtu)? Czyha na na mnie człowiek z marmurową siecią. Ona mnie obciąży. Pociągnie w stronę mych ciemności, przed którymi bym się wiecznie kryła.