cytaty z książek autora "Rafał Wojaczek"
Wyrzec słowo, by stwierdzić, że głos
Jest krzykiem i nikogo to nie obchodzi.
A czasem tak chciałbym do kogoś mówić naprawdę – jak małe dziecko. A przecież, kiedy mam mówić, zmieniam wszystko w żart, i nic nie mówię. Słów mi brakuje – tylko ciągła niepewność, żeby się nie obnażyć zanadto, żeby nie zdradzić, co się myśli naprawdę.
Kończę się w twoich oczach
umiem być ciszą
Kończę się w twoim śnie
...I salwę w płuca czy tez sznur na szyję/
By nie powiedział kto, że jeszcze żyje.
Sól w nasze rany, cały wagon soli
By nie powiedział kto, że go nie boli
Są takie chwile, o trzeciej, czwartej nad ranem, kiedy skończyło się czytać jakąś książkę- i zasnąć nie można. Światła powoli zapalają się- w oknach naprzeciwko, inni ludzie już wstają... a wtedy ja gaszę. W ciemnościach i ciszy myśli stają się dotykalne, tak niesamowicie realne... Żyją własnym, odrębnym życiem. Wyobraźnia, niczym nie poskromiona, rozbuja się- i wtedy człowiek staje się niewolnikiem własnej wyobraźni. Wszystko, co minęło, rozgrywa się na nowo- w odmiennej częstokroć scenerii, zwielokrotnione, znacznie czasem intensywniejsze! I przychodzą pytania- bez odpowiedzi.
Albo pozostaje włóczyć się bez celu, co robię, albo- porozmawiać z Kimś. Ale nie ma z kim! Trzeba łykać to wszystko samemu, przetrawiać samemu. A czasem tak chciałbym do kogoś mówić naprawdę- jak małe dziecko. A przecież, kiedy mam mówić, zmieniam wszystko w żart i nic nie mówię. Słów mi brakuje- tylko ciągła niepewność, żeby się nie obnażyć zanadto, żeby nie zdradzić co się myśli naprawdę. Duma jakaś idiotyczna, żeby zostawić dla siebie tylko i potem móc się grzebać w myślach czy wspomnieniach i użalać się nad sobą, ach, jak użalać!
I jeszcze ptak, co nigdy do nieba nie doleci, bo nie ma ziemi, z której mógłby wzlecieć.
Mój słownik jak ubogi! Słowo nadziei: „jutro”
Odmienia się jedynie przez Twoją osobę.
A już słowo miłości omija język: złożyć
Z głosek głodu się nie chce lub składa za późno
...Lecz wszystko na nic bo znów ktoś mi stopy/
Wielkimi gwoźdźmi przybił do podłogi.
żyję nie widując gwiazd
mówię nie rozumiejąc słów
czekam nie licząc dni
aż ktoś przebije ten mur.
i gdzie Twój język
który by koił ból
wynikły z przegryzionego
słowa kocham.
Nie pisz listów do siebie
kto to widział
pisać listy do zmarłych".
I choć nie wierzę, by mógł być ktoś bardziej otwarty / Dla Ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz
Być poetą: móc robić wszystko:
grzebać się w gównach, rynsztokach:
samemu być rynsztokiem -
a mimo to nie tracić nic
ze swego anielstwa
Ile wiary fałszywej,
tyle męki komicznej,
ile śmiesznej tęsknoty,
tyle miłości próżnej.
Zadaje sobie mnóstwo różnych pytań- a odpowiedzi na nie szukam w książkach. Nie zawsze mogę je znaleźć- co wcale nie przeszkadza, bym zadawał następne.
Zrób coś, abym rozebrać się mogła jeszcze bardziej
Ostatni listek wstydu już dawno odrzuciłam
I najcieńsze wspomnienie sukienki także zmyłam
I choć kogoś nagiego bardziej ode mnie nagiej
Na pewno mieć nie mogłeś, zrób coś, bym uwierzyła
Zrób coś, abym otworzyć się mogła jeszcze bardziej
Już w ostatni por skóry tak dawno mi wniknąłeś
Ze nie wierzę, iż kiedyś jeszcze nie być tam mogłeś
I choć nie wierzę by mógł być ktoś bardziej otwarty
Dla ciebie niż ja jestem, zrób coś, otwórz mnie, rozbierz.
Musi być ktoś, kogo nie znam, ale kto zawładnął Mną, moim życiem, śmiercią, tą kartką
Bądź żądzą i spełnieniem, rozkoszą, znowu głodem
Przeszłością i przyszłością, sekundą i wiecznością
Bądź chłopcem, bądź dziewczyną, bądź nocą i dniem.