Reanimacja Rafał Artymicz 8,8
ocenił(a) na 71 tydz. temu Wahałam się pierwszy raz przed napisaniem recenzji, bo wiem, że autor wszystkie je czyta, a ja nie chcę być marudą, która może sprawić, że jego skrzydła zostaną podcięte i trzecia część się nie ukaże (a bardzo na nią liczę!). Jednak sama tworzę własne historie i wiem, jak ważne są zwłaszcza te recenzje wytykające błędy, bo ile ludzi, tyle różnych poglądów. Więc może moje zdanie się przyda? Może pomoże w lepszym ukierunkowaniu następnych prac autora? A może machnie się na nie ręką, bo będzie w mniejszości.
Zacznijmy od tego, że po 1 tomie nie spodziewałam się kontynuacji i post na Instagramie mnie mocno zaszokował. Kupowałam w ciemno, bo w debiucie była po prostu zakochana. Mówi się, że autorzy mają większą presję przy pisaniu drugiego tomu, skoro pierwszy zachwycił. I niestety, ale dla mnie drugi jest średni. Odniosłam wrażenie, że czytam tekst o poglądach autora, a nie o fikcyjnych bohaterach. O co by się w Polsce nie kłócili, to autor tutaj wspomina. Polityka, wybory, kościół (nietolerancja i pedofilia) i aborcja. To są ważne tematy, ale ich rozwleczenie na całą książkę zaczęło mi wadzić gdzieś już przy temacie kościoła. Była-jest taka sytuacja w tym kraju i zastanawiam się, czy ludzie muszą o niej czytać, żeby zdawać z niej sprawę? Jakoś pierwszy tom mi się przyjemniej czytało, bo tutaj perypetii bohaterów było mniej, od ich bluzgów na kraj, w którym żyją. Jeśli powstałaby kontynuacja, chciałabym odpocząć od tych tematów chociaż w literaturze.
Druga sprawa. Ja przepraszam, ale czy ktoś NAPRAWDĘ robił korektę tekstu? Nie widać. Masa literówek, brak entera, przez co narracja z dialogiem się zlewała. Co tu zaszło? Jestem, zamiast jest. Wiedzę, zamiast widzę. I masa innych. To uwaga do autora, że może warto nająć kogoś spoza wydawnictwa, żeby tekst naprawdę porządnie przeczytał, bo mam wrażenie, że teraz to został on co najwyżej przejrzany. Jakość techniczna po prostu leży.
Trzecia sprawa, również techniczna, ale to już do stricte autora. Artur zna wszystkich. Kogo by w danej sytuacji nie potrzebował/wali, on z kapelusza a wyciągnie. Przyjazny ksiądz, przyjazny dyrektor, przyjazna kucharka. Do wyboru do koloru. Żadnego starania się bohatera, bo przecież ma ludzi od tego. Szkoda, że cały motyw z księdzem nie został przypisany chociażby Mariuszowi. Ileż by to dało, gdyby to on dla odmiany kogoś polecił. Nie wiem, czy to aż tak by jego postać zaburzyło, gdyby to on wyciągnął kogoś z listy kontaktów, a nie ciągle nasz SuperBohater Artur. Może warto by go trochę odciążyć fabularnie i przekazać od czasu do czasu dowodzenie partnerowi czy przyjaciołom?
Za to cudownie się czytało wszystkie wątki medyczne. Nawet dla takiego laika, którym jestem, bywało to ekscytujące, co się stanie z pacjentem. Mogłoby być ich dużo więcej, a ja i tak wciągnęłabym się bez reszty. Fajnie było zobaczyć, jak sobie chłopcy radzą po całym syfie z pierwszego tomu, więc ich tarcia się były ciekawe. Musieli nauczyć się sobie ufać i na sobie polegać.
Mam nadzieję, że autor dostanie takiego zastrzyku (nawiązanie medyczne nieplanowane!) weny, że dostaniemy trzeci tom za kolejne dwa lata. Przynajmniej tego życzę. Ciągłej przyjemności ze słowa pisanego, samych zachwytów, mniej marud (pozdrawiam) i zdecydowanie większego rozgłosu.
Ps. ja bym nie wracała do kraju na miejscu bohaterów. Nawet jakby mi dopłacali...