Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel16
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik267
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Glenn Rahman
1
7,6/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,6/10średnia ocena książek autora
15 przeczytało książki autora
6 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy
Gavin Inglis, Glenn Rahman
7,6 z 13 ocen
24 czytelników 11 opinii
2020
Najnowsze opinie o książkach autora
Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy Gavin Inglis
7,6
Opowiadania Lovecrafta można albo uwielbiać, albo nienawidzić. Cthulhu wtopił się w naszą popkulturę już tak bardzo, że naprawdę ciężko znaleźć kogoś, kto nie rozpozna tej kultowej, mackowatej istoty. I chociaż pierwotnie, w założeniach Samotnika z Providence, Cthulhu był tylko jednym z przejawów nienazwanego horroru wykraczającego poza ludzkie zrozumienie, tak teraz stał się mniej lub bardziej sympatycznym, oswojonym zielonym stworem zdobiącym kubeczki, koszulki, zeszyty, piny i zakładki do książek.
Rozgrywając ,,Samotnie przeciwko mrozowi'' wracamy jednak do źródeł - gdzieś tam, na naszej drodze będzie czaiła się Groza.
Ale najpierw okładka!
A właściwie cała szata graficzna. Black Monk zdaje się wykorzystywać tą niezasiedloną jeszcze (a szkoda) niszę na rynku tworząc naprawdę piękne gry paragrafowe - twarda okładka, stylizowane strony w pełnym kolorze, dodatkowe (również stylizowane) karty postaci, ilustracje, rysunki, tajemnicze symbole... To wszystko sprawia, że nie chce się tej gry wypuszczać z rąk - nawet, jeśli się nie gra, można siedzieć i patrzeć na niektóre prawdziwie hipnotyzujące grafiki. A o budowaniu klimatu już nawet nie wspominam, tak oczywista to oczywistość.
Co to za dziwne kostki?...
Przyznam, że poczułam się mile zaskoczona tym, że postanowiono dodać do gry kompletny zestaw kości do gier RPG. Oczywiście, podobnie jak podczas zwykłej rozgrywki w grze fabularnej, nie będziemy wykorzystywać wszystkich kości, tylko niektóre. I uwierzcie mi - k20 i k12 wcale nie są do siebie bardziej podobne niż k10 i k8. Ale do tego się jeszcze przyzwyczaicie.
Kości, jak to kości, wprowadzają do gry element losowy - w przeciwieństwie do ,,Widma nad Arkham'' ścieżka, którą podążymy nie będzie ścieżką, którą wybierzemy w pełni samodzielnie. Może to być w pewnym sensie frustrujące (mnie to zawsze trochę frustruje) ale jeśli spojrzeć na to na chłodno ta losowość urozmaica rozgrywkę. W końcu kto z nas, mając do wyboru narobienie hałasu albo oddalenie się cicho i niezauważenie postanowiłby wybrać opcję pierwszą mając w perspektywie spotkanie z... czymś ziejącym mrozem?
A ta rozgrywka?... Napisali, że będzie potrzebny jakiś Zestaw Startowy?...
No tak, do gry została dołączona również ,,Niespokojna toń'' czyli starter do 7 edycji Zewu Cthulhu. I o ile możemy znaleźć tam garść potencjalnie ciekawych informacji, tak bez problemu i bez zapoznawania się z tą książeczką, możemy rozpocząć przygodę. Przy czym, musicie mieć na uwadze, że piszę to z punktu widzenia osoby, która grywa regularnie w D&D.
,,Niespokojna toń'' odnosi się bowiem do gry fabularnej osadzonej w świecie wymyślonym przez Lovecrafta - jeśli po zakończeniu ,,Samotnie przeciwko mrozowi'' uznacie, że Zew Cthulhu to Wasze klimaty możecie spróbować zebrać znajomych, stworzyć postacie i przeprowadzić krótką przygodę. A nóż-widelec okaże się, że drzemie w Was głęboko uśpiony fantastyczny Mistrz Gry?
Dobra, to teraz opowiadaj, jak się grało!
Przyjemnie i bardzo lovecraftowsko. Z jakiegoś powodu, po ,,Widmie nad Arkham'' oczekiwałam, że i ta przygoda będzie rozwijać się w wolniejszym tempie - nic bardziej mylnego. Klimat grozy i pełzającego niepokoju czujemy już od pierwszych stron. Tam, gdzie zaczyna się północna Hanninah nawet przyroda chce się nas pozbyć.
I wcale nie musimy długo czekać na to, żeby zaliczyć bliskie spotkanie z nienazwaną koszmarną istotą. Albo, żeby stracić życie. Ewentualnie życie studenta. Lub żeby nasza przewodniczka stwierdziła, że to dla niej za dużo - ona przeprasza, wymiksowuje się z tej wyprawy i wraca do domu.
Oczywiście, możemy spróbować poprowadzić wyprawę bez Charlie Foxtail ale czy to na pewno dobry pomysł? (Wiem, że wiecie: nie.)
No, i możemy też skończyć w takiej sytuacji, w której śmierć naszego bohatera (lub bohaterki, bo możemy wcielić się również w kobiecą rolę) byłaby tą bardziej pożądaną opcją.
Jakieś wnioski?
,,Samotnie przeciwko mrozowi'' na pewno spodoba się tym, którzy prozę Lovecrafta znają i lubią. A jeśli chodzi o tych, którzy spotkanie z Cthulhu mają jeszcze przed sobą, to ,,na dwoje babka wróżyła''. Tak naprawdę zależy to od tego jak odporni na ,,nieszczęśliwe'' zakończenia jesteście. Możliwe, że to mój pech, możliwe, że to trochę moja skłonność do robienia głupich rzeczy w grach tego typu, ale ta gra okazała się dla mnie Dark Soulsem wśród paragrafówek.
Niemniej jednak bawiłam się naprawdę nieźle i pewnie po krótkiej przerwie (bo jednak moja tolerancja na śmierć bohaterów ma swoje granice) powrócę na tereny Hanninah, żeby odkryć pradawne zło. Albo coś jeszcze innego.
*książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Samotnie przeciwko mrozowi. Samotna przygoda w kanadyjskiej dziczy Gavin Inglis
7,6
Ile razy zdarzyło Wam się marzyć o jakieś niezwykłej przygodzie? U mnie to przez większość dzieciństwa i wcale niemniejszą część dorosłości standardowe wyobrażenie. Zawsze pragnęłam, żeby wydarzyło się coś emocjonującego, coś, co mnie sprawdzi i... Pozwoli ożywić świat fantastyki. Ten ostatni aspekt wydaje się być niemożliwy do wykonania. W końcu jak dwa pierwsze mają szansę kiedyś się wydarzyć albo są czynnikiem indywidualnego postrzegania, to magia pozostanie poza naszym zasięgiem. Ale czy na pewno? Czy w ogóle magia musi być wyznacznikiem przygody? Powiedziałabym, że w moim przypadku tak, ale jak się okazało niekoniecznie.
Niedawno miałam przyjemność zapoznać się z moją pierwszą grą paragrafową – "Widmo nad Arkham". Wcześniej w ogóle nie słyszałam o tej formie książki i gry, więc to była dla mnie całkowita nowość i nie wiedziała, czego się spodziewać. Okazało się, że to była wspaniała przygoda, bardzo oddziływująca na wyobraźnię i pozwalająca przenieść się do innego świata. Dlatego z taką chęcią sięgnęłam po kolejną książę z tego gatunku – "Samotnie przeciwko mrozowi". Czy zrobiła na mnie również piorunujące wrażenie? Niestety nie, choć czytanie i granie okazało się dobrze spędzonym czasem.
Bardzo doceniam koncepcję gier paragrafowych. Pozwalają na indywidualną rozrywkę, dając możliwości typowe dla gier, ale też w dużej mierze spełniając oczekiwania zapalonych czytelników. To połączenie wydaje się czymś niesamowitym i otwierającym nowe możliwości. Bez wątpienia dla mnie to poszerzenie moich własnych horyzontów. W przypadku "Samotnie przeciwko mrozowi" moje odczucia były podobne jak w przypadku "Widma nad Arkham", choć tutaj zostałam zaskoczona jeszcze bardziej rozbudowaną formę w aspektach gry. To nie były tylko paragrafy i decyzje, ale też rzuty kostkami, przeprowadzanie testów, liczenie obrażeń, poczytalności, czy mocy.
I w przypadku właśnie tej części odnoszącej się do gry pojawił się problem. Zasady gry... Przyznaję, że nie jestem osobą, która siada i z zapartym tchem czyta instrukcje. Zazwyczaj tylko zerkam. To na początku okazało się dla mnie zgubne, więc powróciłam i porządnie zapoznałam się z zasadami. Tylko że nadal wielu aspektów nie rozumiałam. Zdaję sobie sprawę, że pewnie to wynika z mojego braku doświadczenia, lecz uważam, że instrukcja powinna być o wiele bardziej dostosowana dla laików. Przez brak zrozumienia pojawiła się na wstępie duża doza frustracji.
Co do aspektów fabularnych to poczułam się rozczarowana, ponieważ spodziewałam się czegoś o wiele bardziej ekscytującego. Oczywiście nie przeszłam wszystkich możliwych ścieżek, więc być może któraś bardziej przypadłaby mi do gustu, lecz te które poznałam, nie dawały mi takiej satysfakcji, jak oczekiwałam. Tym bardziej że sam styl autorów wydawał się dość sztywny, choć tutaj w grę wchodzi dużo nierównomierność. Były momenty, gdy byłam całkowicie zachwycona przedstawionym światem. Moja wyobraźnia była pobudzona, a ja sama odnajdywałam się w świecie tak bardzo mi nieznanym i tak bardzo odmiennym od obecnej rzeczywistości. Niemniej były też fragmenty, które wydawały mi się niepotrzebnie monotonne. Choć biorę pod uwagę, że jest to kwestia niektórych paragrafów. Pojawiały się całe sekwencje kroków, które składały się tylko z kilku zdań, co mnie po prostu wybijało z fabuły.
Mam wrażenie, że wymieniam same wady, lecz to tak nie wygląda. To po prostu naczynie połączone, więc jedno wymusza na drugim dopasowanie, co jest też widoczne w bohaterach. Nie poczułam więzi ze swoją postacią i wypróbowałam i wcielenie męskie, i wcielenie żeńskie. Brak więzi na pewno działał na niekorzyść całości i mocno mi doskwierał.
Należy też zwrócić uwagę na przepiękne wydanie książki. Zachwyca ona niezwykłym dopracowaniem szczegółów, pięknymi ilustracjami dającymi możliwość wgłębienia się w większej mierze w historię. W dodatku całość komponuje się z rozbudowanymi kartami postaci, gdzie można zapisywać różne dokonania oraz wykorzystywać informacje tam zawarte, a to wszystko we współpracy z cudownymi i dla mnie nietypowymi kostkami. Razem tworzy to grę robiącą olbrzymie wrażenie.
"Samotnie przeciwko mrozowi" na pewno mnie rozczarowało, ale też nie oznacza to w żaden sposób, że to zła książka. Okazało się, że fabularnie nie jest dopasowana do moich zainteresowań, a ograniczenia moich umiejętności rzuciły cień na całość. Niemniej jestem przekonana, że osoby bardziej zaangażowane w gry paragrafowe czy ogólnie gry, na pewno docenią o wiele bardziej kunszt książki.