Powiem wprost: to bez wątpienia jeden z najsłabszych tomów Giganta, jakie miałem okazję przeczytać, jeśli nie po prostu najsłabszy. Wypełniają go głównie sztampowe historyjki oparte na ogranych motywach i powtarzające najbardziej oklepane schematy. Znajdziemy tu zatem komiksy o skąpstwie Sknerusa ("Kacza emigracja", "Świetny patent"),niepraktycznych wynalazkach Diodaka (ponownie "Świetny patent"),rywalizacji Donalda z Gogusiem o Daisy ("Wielkie białe szaleństwo") czy sąsiedzkich bitwach Donalda z Jonesem ("Przyjaciół poznaje się w Kwanadzie"). Znajdziemy tu też tak głupie pomysły, jak historia o wyprawie Donalda i Siostrzeńców prosto przez lawę (!) do wnętrza wulkanu, zamieszkanego przez gadające jaszczurki i... lodowego olbrzyma. Znalazła się tu też "Inwazja Megakurczaków", kolejna część cyklu o detektywistycznych przygodach Dziobasa i Bogarto, tym razem z dodatkiem Gęgula, w którym głupota bohaterów osiąga przesadzony poziom. Nie można tez zapomnieć o "Łowach na grube ryby", czyli w zasadzie dwóch różnych komiksach połączonych w jeden - około połowę stron zajmuje sen Donalda po straceniu przytomności. Paradoksalnie, przed kompletną porażką broni ten tom komiks z Mikim. Zwykle to historie z jego udziałem okazują się najsłabsze, natomiast "Sztuka nie dla mas" - o nowym hobby, przez które bohater znów wplątuje się w kryminalną aferę - to całkiem dobra rzecz, która szczególnie błyszczy na tle reszty tego tomu.

Powiem wprost: to bez wątpienia jeden z najsłabszych tomów Giganta, jakie miałem okazję przeczytać, jeśli nie po prostu najsłabszy. Wypełniają go głównie sztampowe historyjki oparte na ogranych motywach i powtarzające najbardziej oklepane schematy. Znajdziemy tu zatem komiksy o skąpstwie Sknerusa ("Kacza emigracja", "Świetny patent"),niepraktycznych wynalazkach Diodaka...