cytaty z książek autora "Michał Podbielski"
Zwierzęta nie toczą wojen. Zwierzęta nie zabijają dla skór. Zwierzęta nie wybijają stad, a potem zostawiają połowę, żeby zgniło, bo nie mogą unieść. Nasze człowieczeństwo jest źródłem cierpień naszych pobratymców. Wojny, niewolnictwo, długi, gwałty, zemsty, to wszystko dorobek ludzkości. Dorobek naszego człowieczeństwa.
W teatrze życia granym ku pociesze bogów. Jesteśmy dla was niczym! Drewniane kukiełki rzucane w wodę czy w ogień dla zabawy. Bogowie są bezduszni.
Może dojdzie do niego prędzej, może później, ale ostatecznie widziała chaos, z którego nowy porządek wyrastał na kościach poprzedników.
Czekając na ofiarę, kat przejrzał się swojej robocie. Torturowany przedstawił się jako Tito, co pewnie było prawdą, bo pod koniec krzyczał, co mu tylko przyszło do głowy i raczej nie miał czasu na zmyślanie. Obecnie oprawca patrzył już na jego szczątki. Pechowcowi nie pozostał żaden z palców rąk czy nóg. Nie miał także nosa, uszu ani genitaliów.
Krocząc po ścieżce zemsty, łatwo zboczyć z celu i odnaleźć w tym umiłowanie.
- Pod tym względem oni są jak maszyny.
- Maszyny? - mag nie pojmował.
- No wiesz, takie wynalazki, co mają jedno zastosowanie [...]. Na przykład takie koło młyńskie.
[...]
- Satun mieli mąkę?
Wszyscy jesteśmy pionkami na planszy świata kopanej przez bogów.
- Jakim cudem uderzyłaś tak mocno?
- (...) nigdy nie wkurwiaj kobiety, jak ma okres.
- Ten raport nie dotarł do mnie - Pierwszy powiadomił ze zdziwioną miną.
- Przynajmniej niektóre tajemnice są w Imperium dobrze strzeżone.
Agraiel stanął przed gładką ścianą granitu. Dotknął chłodnej powierzchni i spróbował wymacać najmniejszą szczelne, najdrobniejszą skazę przy wbitym w relikcie diamencie. Oczywiście nie znalazł niczego takiego. Wokół skała była pomarszczona i popękana, ale nie tutaj, nie w Oknie Odrzucenia. Nieskazitelnie płaski obszar przecinały żyły złota, srebra i miedzi. Ściana błyszczała też od drogich kamieni, perfekcyjnie wtopionych i ściętych na równi z jej powierzchnią. Taki majątek na wyciągnięcie ręki... I nic dziwnego, że wielu ją wyciągało. Jednak nikt nigdy nie naruszył tutejszej skały, czy to siłą mięśni, narzędzi, czy zaklęć. Zresztą te ostatnie, użyte przeciwko Oknu, były powodem zgonów wielu śmiałków sięgających po jego bogactwa. Niezależnie od tego, czy posłużyli się magią Ognia, czy Wody. A Agraiel miał zamiar użyć ich obu.
Nie chodziło o skarby, nie dbał o nie. Chodziło o moc, której jeszcze nigdy nikt nie okiełznał, a której jemu raz udało się zaznać. Tak – Ziemia była szalona.
Za dużo głupich rzeczy można zrobić, kierując się sercem.
Ludzie potrafią być naprawdę ślepi, jeśli tylko bardzo tego pragną.
Z jeńcami się nie negocjuje, więźniów się nie przekonuje, a z trupami nie rozmawia się wcale. (...) A to znaczy, że nie jesteś ani naszym jeńcem, ani więźniem, ani trupem, którego łatwiej i taniej byłoby dostarczyć do kogoś, kto i tak chce cię widzieć martwego.
Ludzie mają inną mentalność. Nikt nie dba o dobro państwa, dla którego rozwoju teoretycznie pracuje. Każdy chce jak najwięcej dla siebie. To dlatego wyniszczają się nawzajem i umacniają własne pozycje zamiast łączyć siły dla wspólnego dobra.
- Czy ci ludzie muszą wszystko psuć?
- Taka jest ich natura. - Kartograf wypowiedział się jako znawca. - Ludzie nie żyją według żadnych zasad, nawet własnych. Ustanawiają je, żeby je potem łamać. Naprawdę oczekujesz, że szanują cokolwiek na tym świecie?
Moja rodzina i całe moje miasto od lat leży pogrzebane. Nikt z nich nie wstanie, aby dokonać sprawiedliwości w mrocznej zemście. Ten świat należy do żywych i tylko żywi będziemy go zmieniać.
- Jak?... - Oddychał ciężko. - Jakim cudem uderzyłaś tak mocno? - zapytał z trudem.
- Jestem zawodową morderczynią, która z łatwością wspina się po murach. Pamiętasz? [...] A poza tym, nigdy nie wkurwiaj kobiety, jak ma okres.
Im cięższe decyzje, tym większa cena, aby wyrównać szale na wadze...
Chmury na chwilę odsłoniły księżyc i za magiem ukazał się obraz zniszczenia. Dziesiątki drzew leżało powalonych w śniegu. Euturionowi nie spodobał się ten widok.
– Ofiary konieczne – skomentował Agraiel. – Idziemy na wojnę, pamiętasz?
– Właściwie to idziemy ją na nowo rozpętać.
– Aby odebrać to, co nasze. Aby odzyskać wolność naszych pobratymców i odkupić śmierć poległych. Myślałem, że jesteś zwolennikiem tej idei. Ty sam mnie do niej namawiałeś. – Rozcierał nadgarstek zdrowej ręki, ćwicząc jednocześnie wyczucie w kamiennej.
– Tak – odparł krótko.
– Tak, ale... – Agraiel wiedział, że temat nie został jeszcze zamknięty, a nie chciał wracać do niego co chwilę.
– Ale nie sądziłem, że użyjemy czegoś... – Szukał właściwych słów, patrząc na zniszczenie i przypominając sobie poprzednią rzeź. – Czegoś tak... – nadal nie mógł się wysłowić.
– Nierównego?
– Nierównego, niepokonanego, miażdżącego. To nie będzie walka, to będzie masakra – osądził w końcu.
– I taką oni też nam zgotowali, i zgotują kolejną, jak tylko będą w stanie. Nie myl pojęć, przyjacielu. To nie będzie pojedynek. To będzie wojna. Brudna, podstępna i niszczycielska. Dopiero teraz mamy jakiekolwiek szanse. Namawiałeś mnie, nie widząc możliwości zwycięstwa, a chcesz mnie odwieść, kiedy pojawia się nadzieja?
Chmury znów nachodziły częściowo na księżyc, tworząc posępny taniec cieni w ruinie lasu, którą stworzył Agraiel.
– Pasowała mi idea walki. Wolności...
– Pasowała ci idea śmierci dla wolności – przerwał mu nagle. – Ale martwi nie wyswobodzimy nikogo. Wiem coś o tym. Moja rodzina i całe moje miasto od lat leży pogrzebane. Nikt z nich nie wstanie, aby dokonać sprawiedliwości w mrocznej zemście. Ten świat należy do żywych i tylko żywi będziemy go zmieniać.