cytaty z książek autora "Janusz Korczak"
Ilekroć, odłożywszy książkę, snuć zaczniesz nić własnych myśli, tylekroć książka cel zamierzony osiąga.
Dziecko chce być dobre. Jeśli nie umie – naucz. Jeśli nie wie – wytłumacz. Jeśli nie może – pomóż.
Całe wychowanie współczesne pragnie, by dziecko było wygodne, konsekwentnie krok za krokiem dąży, by uśpić, stłumić, zniszczyć wszystko, co jest wolą i wolnością dziecka, hartem jego ducha, siłą jego dążeń i zamierzeń.
Grzeczne, posłuszne, dobre, wygodne, a bez myśli o tym, że będzie bezwolne wewnętrznie i niedołężne życiowo".
Zadaniem serca jest kochać. Żołądek jest głodny, jeżeli mu nie dać pokarmu, jeżeli jest pusty i nie ma w nim jedzenia- a serce jest głodne i smutne, i pełne tęsknoty, jeśli nie ma w nim miłości.
Bo pewnie jest tak, że w prawdę trzeba wierzyć, a w bajkę chce się wierzyć; w bajkę i ładny sen. I to się nazywa marzenie.
Człowiek wrażliwy na piękno kwiatu, motyla, pejzażu, miałby być obojętny na piękno człowieka?
Chcę, by zrozumiano, że żadna książka, żaden lekarz nie zastąpią własnej czujnej myśli, własnego uważnego spostrzegania.
Dziecko jest pergaminem szczelnie zapisanym drobnymi hieroglifami, których część tylko zdołasz odczytać, a niektóre potrafisz wytrzeć lub tylko zakreślić i własną zapełnisz treścią.
Nie biegaj, bo wpadniesz pod konie. Nie biegaj, bo się spocisz. Nie biegaj, bo się zabłocisz. Nie biegaj, bo mnie głowa boli" (...) I cała potworna maszyna pracuje długie lata, by kruszyć wolę, miąć energię, spalać siłę dziecka na swąd.
Dziecko przywiązuje się do lalki, szczygła, kwiatka w doniczce, bo nie ma jeszcze nic więcej i więzień lub starzec tak samo się przywiązują, bo już nic nie mają.
A czym jest treść duszy, jeśli nie wszechświatem, jeno bez wymiarów?
Przyjemna jest szkoła, ale może ją obrzydzić nauczyciel głupiec czy brutal. - Nuda w takiej szkole, męka, rozleniwienie i ogłupienie tych nawet, którzy szkołę lubili, chcieli uczyć się, próbowali myśleć i długo bronili i siebie, i szkołę.
Więc na wszystko pozwalać? Przenigdy: z nudzącego się niewolnika zrobimy znudzonego tyrana.Zabraniając, hartujemy, bądź co bądź, wolę bodaj w kierunku hamowania się i zrzekania tylko, rozwijamy wynalazczość w działaniu na ciasnym terenie, umiejętność wyślizgiwania się spod kontroli, budzimy krytycyzm. (...) Pozwalając na wszystko, baczmy, by dogadzając zachciankom, tym usilniej nie dławić chceń. Tam osłabiamy wolę, tu ją zatruwamy. (...) Musimy ustalić granice jego i mego prawa.
Łzy uporu i kaprysu - to łzy niemocy i buntu, rozpaczliwy wysiłek protestu, wołanie o pomoc, skarga na niedbałą opiekę, świadectwo, że nierozumnie krępują i zmuszają, objaw złego samopoczucia, a zawsze cierpienie.
- Żryć dawajcie, do stu piorunów! - huknął Maciuś, aż lokaje zbledli ze strachu jak papier.
W minutę na łóżku i pod łóżkiem stało już ze sto półmisków z jedzeniem i przysmakami.
- Zabrać mi w tej chwili te zamorskie frykasy! - huknął Maciuś. - Chcę kiełbasy z kapustą i piwa. [...]
- Ach, wy maminsynki, niunie, piecuchy, pieszczochy, dziamdzie, lalusie, ciamary - sypał Maciuś całą swoją żołnierską uczność.
Co ma kły i pazury, napastuje, co ciche, wtula się w siebie.
Wszystko, co osiągnięte tresurą, naciskiem, przemocą, jest nietrwałe, niepewne, zawodne.
Wiara w pięść zabija szacunek dla intelektu, uczucia człowieka, oślepia i rozjątrza.
I jeśli dziecko uwierzy, nie zje potajemnie funta niedojrzałych śliwek, i zmyliwszy czujność, gdzieś w kącie z biciem serca nie zapali zapałki, jeśli posłusznie, biernie, ufnie podda się żądaniu unikania wszelkich doświadczeń, wyrzeczenia prób, odrzucenia wysiłków, każdego odruchu woli - co pocznie, gdy w sobie, we wnętrzu swej duchowej istoty, odczuje coś, co rani, parzy, kąsa?
Bohaterów prawdziwych poznaje się nie w powodzeniu, ale w porażce.
Jeśli umiecie diagnozować radość dziecka i jej natężenie, musicie dostrzec,że najwyższa jest radość z pokonanej trudności, osiągniętego celu, odkrytej tajemnicy. Radość triumfu i szczęście samodzielności, opanowania i władania.
Jasny demokratyzm dziecka nie zna hierarchii. Do czasu boli je pot wyrobnika i głodny rówieśnik, niedola dręczonego konia, zarzynanej kury. Bliski mu pies i ptak, równy motyl i kwiat, w kamyku i muszelce odnajduje brata. Niesolidarne w wyniosłej dumie dorobkiewicza, nie wie, że człowiek tylko ma duszę.
Dlaczego wreszcie są biedni i bogaci, dlaczego się tak nie lubią? Przecież słońce dla wszystkich jednakowo świeci.
Szacunku dla jego [dziecka] niewiedzy. [...]
Szacunku dla pracy poznania.
Szacunku dla niepowodzeń i łez. [...]
Szacunku dla własności dziecka i jego budżetu. [...]
Szacunku dla tajemnic i wahań ciężkiej pracy wzrostu.
Szacunku dla bieżącej godziny, dla dnia dzisiejszego.
-Wesz nie człowiek: wszystek krwi nie wypije.
Tak. Wszyscy jesteśmy niewolnikami naszych obowiązków.
Daję teraz bardzo ważne prawidło życia.
Miły, dobry chłopcze, nie pij wódki, nie pij tej trucizny przeklętej. Czytałem, że szatan wódkę wymyślił. Chyba tak.
Wódka nie tylko pieniądze zabiera, często ostatnie, wódka odbiera siły, zdrowie, rozum, zabija w człowieku wolę i honor, truje dzieci, wyrzuca z pracy, znieprawia duszę.
Dopóki śmierć kosiła położnice, niewiele myślano o noworodku. Dostrzeżono go, gdy aseptyka i technika pomocy zabezpieczyły życie matki. Dopóki śmierć kosiła niemowlęta, cała uwaga nauki skierowana być musiała na flaszkę i pieluchę. Teraz może niezadługo już obok wegetacyjnego dostrzeżemy wyraźnie to drugie oblicze, życie i rozwój psychiczny dziecka do roku. Co do tej pory zrobiono, nie jest jeszcze początkiem drogi.