Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać100
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel5
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Przemysław Mastalerz
4
6,0/10
Pisze książki: nauki przyrodnicze (fizyka, chemia, biologia, itd.), popularnonaukowa
Urodzony: 08.11.1925
Polski chemik, specjalista w bioorganicznej chemii fosforu. Emerytowany profesor Politechniki Wrocławskiej, autor ponad 120 publikacji naukowych, trzech podręczników chemii organicznej i jednego chemii nieorganicznej.
Przemysław Mastalerz jest aktywnym przeciwnikiem wielu poglądów promowanych przez środowiska ekologiczne, włączając w to wpływ człowieka na globalne ocieplenie klimatu Ziemi.
Przemysław Mastalerz jest aktywnym przeciwnikiem wielu poglądów promowanych przez środowiska ekologiczne, włączając w to wpływ człowieka na globalne ocieplenie klimatu Ziemi.
6,0/10średnia ocena książek autora
57 przeczytało książki autora
51 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Ekologiczne kłamstwa ekowojowników Przemysław Mastalerz
6,3
„To trochę przerażające, że w sześciu smakowitych, fantastycznie wyglądających i pachnących kulkach lodów, które właśnie pałaszuję, znajdziemy: emulgator stosowany w zimowych płynach do szyb (zamiast wanilii),barwnik do gumy i mas plastycznych (zamiast wiśni),składnik klejów kauczukowych (zamiast orzechów),rozpuszczalnik do farb olejnych (zamiast bananów) oraz aldehyd C-18, n-butylofenol i oktan amylofenylowy (na spółkę robią za czekoladę). Całe szczęście, cukier jest prawdziwy, choć z genetycznie modyfikowanego buraka cukrowego H7-1, brata sławnej, obecnie wszędzie – od schabowego po colę, modyfikowanej soi. Burak ten jest odporny na herbicyd Roundup, który wypala do gołej ziemi wszelkie zielsko w mym ogrodzie, ale – jeśli wierzyć producentom – cukier z tego buraka jest taki sam jak dawniej”.
Można przewrotnie powiedzieć, że nie ma nic bardziej nienaturalnego niż rolnictwo. Oto któregoś dnia człowiek przekształcił kawałek dzikiej przyrody w pole, nawodnił je i przystosował do uprawiania konkretnej rośliny. Zaczął je użyźniać nawozem z własnych fekaliów (w krajach arabskich ludzkie łajno było rynkowym hitem),a potem odchodami owiec i bydła. Dwieście lat temu sięgnął po pestycydy (napary z tytoniu do tępienia mszyc),a 100 lat temu po syntetyki, co pozwoliło zwalczyć wiele śmiertelnych chorób i ocalić plony przed szkodnikami. Udomowił zwierzęta, dzikie z natury, stworzył gatunki roślin i zwierząt, z których można w prosty i tani sposób wyprodukować jak najwięcej jedzenia. Osiem tysięcy tam temu zaczął stosować chemię (fermentacja) do produkcji piwa, wina i chleba. Gdyby nie te działania „wbrew naturze”, nie byłoby ludzkości.
Około 90% sprzedawanych w Polsce jaj pochodzi z hodowli klatkowej. Obrońcy zwierząt zwracają uwagę, że stłoczone na mikroskopijnej powierzchni, ulokowane na wrzynających się w stopy metalowych kratkach (aby odchody swobodnie spadały do rynienki, nie powodując zagrożenia chorobami),potwornie cierpią, nigdy nie wychodzą na powietrze, a po góra dwóch latach są mordowane (w naturze żyją nawet cztery razy dłużej). Zootechnicy odpowiadają, że nie ma dowodów na to, iż kura należąca do specjalnie stworzonego przez naukę gatunku zachwyciłaby się błękitem nieba i była przez to szczęśliwsza; hodowcy przekonują, że ten gatunek kury wręcz nienawidzi światła dziennego i staje się od niego agresywny. Alternatywnym rozwiązaniem byłaby rezygnacja z hodowli takich kur, a co za tym idzie, masowej hodowli świń, krów etc. Tyle, że klatkowa nioska daje nawet 10 razy więcej jaj niż jej koleżanka z wiejskiego podwórka, a dzięki masowej produkcji mleka jego litr kosztuje 2, a nie 20 złotych. Tak samo jest z mięsem, pszenicą i innymi produktami rolnymi.
Zwolennikom „powrotu do natury” (z czasów Adama i Ewy? Sprzed mechanizacji?) nie udało się na razie udowodnić, że w „naturalny” sposób da się wytworzyć wystarczającą ilość żywności. By być naprawdę w zgodzie z naturą (i nie popaść w hipokryzję),trzeba by zrezygnować z uprawy i hodowli wysokowydajnych odmian roślin i zwierząt stworzonych w laboratoriach. Samo tylko zaprzestanie używania pestycydów zmniejszyłoby plony o kilkadziesiąt procent. Rezygnacja ze sztucznych nawozów – o kolejne kilkadziesiąt. W średniowiecznej Europie z jednego wysianego kilograma ziaren zbóż uzyskiwano 3 kg plonu, a po II Wojnie Światowej, gdy upowszechniły się nawozy sztuczne – 40 kg. Pod koniec XIX wieku pionierzy nawożenia z zachodnioeuropejskich klubów rolnika zbierali z hektara 10 ton pszenicy. W słabo korzystającej z nawozów Polsce pół wieku później były to dwie tony, a na początku XXI wieku niecałe cztery.
A na razie dwa procent mieszkańców niewielkiej Holandii wytwarza kilka razy więcej żywności niż wszyscy polscy rolnicy razem wzięci. Pozostaje tylko pytanie: czy mniej zdrowo?
Elementarna chemia nieorganiczna Przemysław Mastalerz
5,5
Bardzo ciekawy podręcznik. Podobało mi się nastawienie autora, który skupił się na sprawach istotnych dla zrozumienia chemii, zręcznie omijając niepotrzebną "rachunkowość" w przypadkach, w których było to możliwe oraz narzekając na wymogi egzaminacyjne w sytuacjach, w których ominięcie rachunkowych zadań byłoby dla ucznia niemiłe w skutkach. Mastalerz nie traktuje także ucznia jak idioty, wykładając całą "wiedzę" na tacy (co niestety zdarza się w przypadku wielu obszernych podręczników licealnych). Niektóre ćwiczenia (które nota bene są bardzo życiowe) wymagały ode mnie prześledzenia całego rozdziału po raz drugi.
Zastanawiam się tylko czy dobrym pomysłem było rozpoczęcie podręcznika takimi podstawami jak definicja atomu, podczas gdy resztę książki stanowiło omówienie materiału z poziomu pierwszej lub drugiej klasy liceum. Nie wiem jak laik, który jeszcze nawet nie oswoił się z pojęciem atomu, miałby poradzić sobie z takim tempem narastania poziomu merytorycznego. Na zrozumienie chemii, co wydawało mi się być celem tego podręcznika, ma to niewątpliwie negatywny wpływ.
Całe szczęście, jako pierwszoklasista, byłem zaznajomiony z wieloma tematami poruszanymi w "Elementarnej Chemii Nieorganicznej".
Ostatni rozdział stanowił niewątpliwie świetny dodatek oraz przykład wykorzystania wiedzy z zakresu chemii do wyrabiania sobie własnego, niezależnego zdania o niektórych "zagrożeniach" natury ekologicznej.
Książę polecam każdemu, kogo interesuje chemia. Na pewno niedługo sięgnę po "Elementarną Chemię Organiczną".