Dwie noce Walery Łoziński 7,2
ocenił(a) na 97 lata temu W roku 1860 liczący sobie 23 lata Walery Łoziński, autor ogłoszonego drukiem rok wcześniej „Zaklętego Dworu”, pisze drugą część zamierzonej przez siebie trylogii o powstaniu krakowskim w Galicji w 1846 r., „Dwie noce”. Obie powieści dotyczą okresu przygotowań przed powstaniem krakowskim, zaś postacią spajającą jest maziarz - kum Dmytro, emisariusz Centralizacji Towarzystwa Demokratycznego. Jeśli jednak w „Zaklętym Dworze” jest on postacią aktywną, tutaj jego rola została mocno zredukowana. Stało się to za przyczyną cenzury, która bez litości ingerowała w drukowaną w odcinkach powieść, co odbiło się niekorzystnie na jej kompozycji i sposobie prowadzenia wątków. Buńczuczny młody pisarz, postawiony między młotem a kowadłem – cenzorem i wrogim mu wydawcą, lojalnie poinformował czytelnika w zakończeniu powieści o kłopotach z cenzurą, co skończyło się dla niego procesem sądowym. Przedwczesna śmierć uniemożliwiła Waleremu Łozińskiemu napisanie ostatniej części trylogii, której akcja miała dotyczyć przebiegu powstania krakowskiego.
Przejdźmy jednak do meritum, czyli fabuły samej powieści. Czego dotyczyły najważniejsze zdarzenia w powieści i gdzie miały miejsce? Wydarzenia rozgrywają się w miasteczku Oltenice w Samborskiem, nad Dniestrem. Nim jednak zawiąże się akcja, wprowadza nas autor w „wielki świat” oltenickich urzędników, kreśląc żywe i komiczne ich portrety. Poznajemy zatem kancelistę Baldriana, prezesa, wreszcie „wykonawczą władzę magistratu” czyli policjantów – głupich, strachliwych i przekupnych. Dopełnienie charakterystyki tych postaci otrzymamy w rozdziale „Małomiejskie figury i figurki”, gdzie cała „elita” zgromadzi się na uroczystości urodzin i rocznicy ślubu prezesowej. Tutaj już pisarz nie szczędzi ironii, ba, nawet dość mocnych przerysowań. Nie jest to oczywiście sztuka dla sztuki – satyryczny obraz urzędniczego środowiska ma cel znacznie wyższy – druzgocącą krytykę zaborczej biurokracji. Podobnie przedstawił w „Zaklętym Dworze” wiejskich kancelistów i mandatariuszy. Chwała mu za to! Trzeba przyznać, że Walery Łoziński miał odwagę i energię na takie działania. Można nawet rzec, że prowadził z zaborcą austriackim swego rodzaju "wojnę podjazdową", nawet z pewnymi sukcesami. ;) Dość o tym po krótkiej dygresji czas wrócić do omawiania fabuły powieści.
Głównym wątkiem powieściowym jest wyjaśnienie tajemniczego zabójstwa austriackiego komisarza policji w roku 1831. Po latach więzienia do miasteczka wraca Tomasz Szarga, odsiedziawszy wyrok za ograbienie w feralnym dniu kasy miejskiej. Choć nie przyznał się, mimo długotrwałego śledztwa, do zabójstwa i akt oskarżenia nie uwzględniał zbrodni, opinia publiczna naznaczyła go piętnem mordercy, zaś powiadomione o jego powrocie władze Oltenic zamierzają nie spuszczać z niego oka. „Dwie noce” to noc zbrodni i noc oczyszczenia. Kim jednak był zabójca? Jakie były motywy kradzieży, dokonanej przez szanowanego przed laty powszechnie Tomasza Szargę?
Te dwa wątki - patriotyczny i kryminalny - dopełnia wątek miłosny. Jak to w romantycznej literaturze bywa, nie brak tu i tajemnicy, i tragicznej przeszkody, wreszcie społecznej nierówności. Pojawiająca się na początku powieści Rybitwa, młoda dziewczyna handlująca w karczmie złowionymi przez siebie rybami, nie jest osobą tuzinkową, czego dowodzi już jej reakcja na trywialną zaczepkę „stróża prawa”:
„Z oczu Rybitwy strzeliła błyskawica, okrągłe łuki brwi ściągnęły się nad czołem, a zęby zacisnęły silnie. Zapięła pospiesznie jubkę na piersiach i zwracając się co żywo ku drzwiom, odwinęła prawą, w kułak zaciśniętą rączkę i całą siłą uderzyła wprost między oczy napastnika”.
Nie jest to, jak można by sądzić z powyższego, herod-baba, lecz wiotkie dziewczę, które życie nauczyło troski o siebie, gdy została sama, skazana na poniżenie i nędzę. Czy spotkany w naddniestrzańskim zaciszu piękny młodzieniec ziści jej najskrytsze marzenia? Czy powrót dziadka z więzienia odmieni jej los?
Po lekturze „Zaklętego Dworu” - „Dwie noce” budzą pewien niedosyt. Jak wyjaśnia autor:
„Od pierwszego zaraz rozdziału jakaś fatalna gwiazda zawisła nad naszą powieścią i prześladowała ją nieubłaganie do końca.
Najniedomyślniejszy z czytelników nie mógłby nie poznać jak na dłoni, że cała powieść składa się niejako z samych rozstrzelonych urywków, jak gdyby widocznie w ogólnym jej składzie grasowały drapieżne pazury jakiegoś złośliwego zoila” (W. Łoziński, Dwie noce, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1956, s. 221).
Rzeczywiście w konstrukcji utworu widoczne są niedopowiedzenia, akcja jest mało dynamiczna, nie satysfakcjonują również w pełni portrety postaci. Chyba najbardziej straciła na tym postać Rybitwy, która jest bohaterką dynamiczną, ale powieść nie daje nam nawet zarysu przemian, jakie w niej nastąpiły.
Muszę przyznać, że miałem sporo problemu z ocenieniem dzieła tak okaleczonego przez cenzurę. Mimo wskazanych mankamentów powieść czyta się szybko i z zainteresowaniem. Żywy, czasem kolokwialny język, humor i ironia w kreśleniu świata „elit”, ciepło i szacunek wyczuwalny w portretach patriotów, to kolejne atuty tego utworu. Dodać należy, że powieści Walerego Łozińskiego wypełniają po części białe plamy w polskiej literaturze – lata przed powstaniem krakowskim 1846 roku, zwłaszcza krótko przed, m. in. sytuacji w Galicji w 1845 r., w folwarkach i dworach szlachty polskiej.
Zalety powieści Walerego Łozińskiego przeważyły nad jej wadami. Mimo pewnych niedociągnięć niewynikających jednak z winy autora jej ocena jest ze wszech miar pozytywna, dlatego ostatecznie dałem jej 9 na 10 gwiazdek. Powieść adresuje zwłaszcza do osób lubiących czytać książki ambitne i patriotyczne oraz miłośników twórczości Walerego Łozińskiego. Czytelnicy pasjonujący się czasami zaborowymi, a zwłaszcza tzw. zaborem galicyjskim (austriackim),krótko przed wybuchem powstania krakowskiego (1846 r.) z pewnością nie przeżyją rozczarowania. ;) Naprawdę warto przeczytać! Miłej lektury! :)