Brytyjska pisarka, która swój debiut zaliczyła w wieku lat pięciu, gdy ojciec - wydawca z Londynu - oprawił w prawdziwe okładki jej pierwszą, pisaną ręcznie powieść. Przez lata pisała głównie do szuflady, na co dzień poświęcając się pracy nauczycielskiej i wychowaniu trojga dzieci. Przełom nastąpił, gdy dostała się do finału konkursu literackiego organizowanego przez BBC, a prawdziwa sława przyszła, gdy wydała swoje pierwsze powieści osadzone w realiach II wojny światowej. Do dziś sprzedało się ich ponad dwa miliony egzemplarzy, a pisarka ma rzesze oddanych fanów na całym świecie.http://www.dineycosteloe.co.uk/
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Diney Costeloe historia poruszająca oparta na prawdziwych faktach.
Jest to literatura wojenna w czasach okrutnej,strasznej wojny.
Wzbudziła we mnie ogrom emocji i chwyciła mnie za serce powieść.
Wstrząsnęła mną,wciągnęła pochłonięta byłam książką.
Piórem autorka fajnym pisze,styl pisarski pisarki lekki.
Z zapartym tchem czytałam tą wzruszającą,emocjonującą i świetną książkę.
Rok 1941. Brytyjskie miasto Plymouth niemal co noc jest pod ostrzałem. Gdy wyją syreny, Nancy Shawbrook wraz z dziećmi ukrywa się w pobliskim schronie, podczas gdy jej mąż pełni nocną służbę w straży miejskiej. W trakcie ostrzału okazuje się, że w domu pozostał najmłodszy członek rodziny - 9 miesięczny Freddie. Nie zważając na niebezpieczeństwo jedna z córek Nancy - Vera - decyduje się wrócić do domu po chłopca.
Następnego ranka sierżant Colin Peterson w jednym ze zrujnowanych domów znajduje niemowlę i postanawia zabrać je do domu. Niespełna rok temu wraz z żoną Maggie stracili dziecko przy porodzie. Kiedy kobieta bierze w ramiona uratowanego chłopca, dostrzega w nim swojego syna Rogera.
Diney Costeloe opowiada losy dwóch rodzin, które połączyło 9 miesięczne dziecko.
Powieść napisana została w prosty sposób, być może nie ma w niej zawrotnych akcji, ale wiem, że poruszy ona najczulsze struny duszy każdej matki.
Książka ukazuje nam różne oblicza macierzyństwa oraz to, jak rola matki determinuje życie kobiety, która nią została.
Problematyczną kwestią powieści jest dla mnie wątek Maggie, ponieważ nie potrafię osądzić tej kobiety.
Wiem - ukradła dziecko innej matce, ale sama straciła swoje kilka godzin po porodzie, wciąż przeżywa żałobę i nie potrafi się pogodzić z otaczającą ją rzeczywistością.
Nie potrafię ocenić kobiety, ktorej największym przewinieniem jest to, że chce kochać małą istotkę, której przy niej nie ma i zapewnić dom znalezionemu przez Colina chłopcu, który teoretycznie został sam a jej Roger byłby akurat w jego wieku.
Akcja rozgrywa się w 1941, tym samym autorka ukazuje z czym musieli mierzyć się zwykli ludzie. Czasem chyba nie zdajemy sobie sprawy jakimi szczęściarzami jesteśmy żyjąc w kraju, w którym nie toczy się wojna.
Atutem książki jest to, że opisane w niej wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości.