Najnowsze artykuły
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
- Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
- Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Adrianne Strickland
3
6,6/10
Pisze książki: fantasy, science fiction
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
80 przeczytało książki autora
184 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Cień
Adrianne Strickland, Michael Miller
Cykl: Kroniki Kaitanu (tom 1)
6,9 z 69 ocen
242 czytelników 28 opinii
2019
Shadow Call
Michael Miller, Adrianne Strickland
Cykl: Kroniki Kaitanu (tom 2)
6,0 z 1 ocen
14 czytelników 0 opinii
2018
Najnowsze opinie o książkach autora
Cień Adrianne Strickland
6,9
Mamy tutaj bardzo osobliwe miejsce akcji. W sumie nie samo miejsce a raczej w połączeniu z czasem. Na łamach powieści nazywa się Wielkim Upadkiem i jest tylko pokrótce wspominany co tylko rozbudza mą wyobraźnię i która domaga się więcej. Będąc ostrożnym nazwałbym to połączeniem post-apo oraz sci-fi. Bardzo niecodzienne połączenie ale osobiście uważam za udane, ba mogę już teraz stwierdzić iż będę musiał przyglądać się bliżej tej serii w oczekiwaniu na Polską premierę drugiego tomu.
Bohaterowie. I tutaj widać podział autorów, mimo iż nie znam ich dzieł to mam osiemdziesięcio procentową pewność które z nich odpowiadało za którą postać. Nie potrafię wybrać która z głównych postaci Qole czy Nev bardziej przypadły mi do gustu. Są tak stworzeni iż człowiek życzyłby sobie by bohaterowie byli tylko tak robieni. Serio? Takie stwierdzenie nie jest żadną przesadą. Te ich rozmowy między sobą, staranie się wyczytać z ruchów ciała. Czytelnicy dzięki sposobowi narracji mają łatwiej. Dodatkowym atrybutem jest wątek partnerski, nie romantyczny chociaż jest furtka na jego przejście w takowy. Trochę blado wypadają przy nich inne postacie. Nie mówię, że źle, a raczej jest ich zbyt mało na kartach powieści i człowiek chciałby więcej scen z ich udziałem. Na szczęście w drugiej połowie powieści przechodzą niejako z trzeciego na drugi plan co rodzi nadzieję na kontynuowanie tego w kolejnej części.
O zakończeniu napiszę tylko tyle iż zamyka ono pewien wątek ale pozostawia nas w takim punkcie, że człowiek niecierpliwie będzie oczekiwał sięgnięcia po nowy tom i ponownie "spotka" bohaterów.
Obydwoje pisarze świetnie się uzupełniają i niejako szukam na siłę elementów do których mógłbym się przyczepić.
Podsumowanie. Dobra, wręcz bardzo dobra. A świadomość iż jest to dopiero część otwierająca powoduje wzrost oczekiwań wobec kontynuacji. Wysokie oczekiwania bywają niebezpieczne ale po takim początku rosną one samoczynnie. A przy tej książce po raz pierwszy od jakiegoś czasu prawie zarwałem nockę a powiedzenie "Jeszcze tylko jeden rozdział i idę spać", idealnie pokazuje siłę jej przyciągania.
Zapraszam również na mego bloga:
https://ksiazki-czytamy.blogspot.com/
Cień Adrianne Strickland
6,9
Według zamieszczonego powyżej opisu wynika, że "Cień" jest "zaskakująco świeżą, kosmiczną opowieścią o mrocznych siłach, o zdradzie, o szukaniu prawdy i o walce na śmierć i życie". Istnieją więc dwie opcje - albo spece od marketingu zaszaleli w reklamowaniu tej pozycji, albo przeczytali coś zupełnie innego niż ja. "Cień" jest ostatnią książką, którą nazwałabym "świeżą", nie mówiąc już nawet o jakiejkolwiek oryginalności.
Swoją recenzję zacznę od fabuły. Kiedy zapoznawałam się z blurbem "Cienia", z góry założyłam, że jego opis przybliża akcję tylko kilku pierwszych rozdziałów. Okazało się jednak, że to, o czym przeczytacie z tyłu okładki, to cała akcja właściwa tej książki. Książki, która liczy pięćset dwanaście stron. Fabuły jest więc w tej pozycji na lekarstwo, jest prowadzona nierówno i przede wszystkim jest przewidywalna. Zwroty akcji, które w niej następują albo biorą się znikąd i sami bohaterowie o nie nie dbają (jak odkrycie tożsamości Basry),albo są zaznaczone już w samym opisie! Czy autorzy naprawdę myśleli, że odkrycie ciemnej strony rodziny Neva zrobi na czytelniku wrażenie? Toć to dynastia królewska! Każdy, kto miał w życiu chociaż jedną lekcję historii wie, że życie na dworze to wieczne intrygi i walka o władzę. Nikogo to nie zaskoczy, na nikim to nie zrobi wrażenia.
Podobnie sytuacja ma się z całym wątkiem politycznym w "Cieniu". Chociaż mamy do czynienia z galaktyką, zostają nam przybliżone tylko dwie rodziny królewskie i konflikt między nimi. Inne rody właściwie się nie liczą, a ich nazwy padają sporadycznie. Nie wiadomo też nic o odmiennych od monarchii reżimach. Teoretycznie można by to wszystko zrzucić na fakt, iż w tak zaawansowanym świecie i przy tak rozwiniętej komunikacji to akurat tym dwóm rodom udało się zagarnąć galaktykę dla siebie, ale nadal uważam, że zignorowanie innych szlachetnie urodzonych jest absurdalne. Dla porównania, w "Red rising" Pierce'a Browna występowały dziesiątki różnych rodzin złotych, z których każda miała swoje sympatie polityczne, a jej przedstawiciele pojawiali się w akcji i na nią realnie wpływali. W "Cieniu" tego nie ma, co czyni świat przedstawiony mało realistycznym i po prostu... nudnym.
Właśnie, świat przedstawiony. Widzicie, science-fiction jako gatunek jest swego rodzaju odnogą fantasy, toteż budowa uniwersum powinna w nim grać jedną z kluczowych roli. Jednak w "Cieniu" tego nie uświadczycie. Mimo, że pracowała nad nim dwójka dorosłych ludzi, żadne z nich nie wpadło na pomysł, by wymyślić jakieś oryginalne święta, planety, istoty, religie. Nie, tu nawet przyjęcie zaręczynowe wygląda jak wyrwane z naszych ludzkich realiów! Jakim cudem nikt podczas czytania skryptu tej pozycji nie pomyślał: "kurczę, brakuje tu czegoś... Ach, tak, ŚWIATA PRZEDSTAWIONEGO!".
To nie pierwszy raz, kiedy spotykam się z książką z gatunku fantasy/science-fiction, gdzie kwestia budowy świata przedstawionego została zignorowana. W "Cieniu" na dobrą sprawę jedynym świeżym pomysłem była moc związana z cieniem i problem dronów. Reszta to odgrzewane kotlety, które można co prawda zjeść, ale ma się po nich koszmarną niestrawność.
Dobrze jednak, skończę znęcać się nad światem przedstawionym. Teraz dla odmiany poznęcam się nad bohaterami. W "Cieniu" mamy do czynienia z dwoma perspektywami - ze strony Qole i Neva. Protagoniści pochodzą z zupełnie innego środowiska, mają inne pozycje społeczne i doświadczenia. A jednak, ich perspektywy, gdyby nie nagłówki rozpoczynające każdy rozdział i czasowniki w formie przeszłej, byłyby nie do rozróżnienia. Bohaterowie używają podobnego słownictwa, ba!, nawet stosują takie same porównania związane ze statkami. Tak jak w przypadku Qole to rozumiem, wszak jest kapitanem, tak w przypadku Neva już nie. Jako książę mógłby nawiązywać w swoich przemyśleniach do kultury, nauk społecznych, filozofii, czegokolwiek, co pokazywałoby, iż w istocie jest tak doskonale wykształcony, jak to próbuje się nam wmówić.
Bliźniacze podobieństwo w narracjach protagonistów to nie jedyny problem. Qole i Nev są zwyczajnie nudni. Nadmierna honorowość księcia sprawia, że od początku jawi nam się jako naiwny i przy tym bardzo jednowymiarowy bohater. Choć cała jego rodzina pochodzi z ogromnym dystansem, czy wręcz pogardą do Qole, to on jedyny od początku traktuje panią kapitan jak ósmy cud świata. Tu też warto chyba wspomnieć, że wątek romantyczny w "Cieniu" jest fatalnie rozegrany. Fatalnie, bo przewidywalnie. Od początku z jakiegoś powodu bohaterowie mają się ku sobie i nawet trzecie osoby nie wpływają na ich uczucia. Czy nie ciekawiej byłoby obserwować, jak Nev i Qole powoli się na siebie otwierają, jak zmieniają swoje nastawienie do drugiej osoby? Może to kwestia preferencji, ale naprawdę obrzydły mi już te wbijane młotkiem do głowy od pierwszych stron książek wątki romantyczne. Dajcie tym biednym bohaterom chociaż się dobrze poznać, dajcie im porozmawiać!
A może lepiej nie, zważając na dialogi w tej książce. Nie jest to co prawda poziom "Zmierzchu", ale kwestie wypowiadane przez bohaterów brzmią w "Cieniu" koszmarnie nienaturalnie. Wydają się za długie, zbyt złożone. Taki zabieg rozumiałabym w przypadku oficjalnych spotkań czy kontaktów między dwoma wysoko postawionymi osobami, ale w normalnych, codziennych rozmowach? Sama nie wiem, może to z mojej strony czepialstwo, ale wielokrotnie odczuwałam zgrzyt podczas lektury dialogów.
Podobnych zgrzytów miałam podczas lektury mnóstwo, dlatego decyduję się na tak niską ocenę "Cienia". Nie jest to książka wybitnie zła, ale... no właśnie, nie ma na dobrą sprawę żadnych mocnych stron. Byłabym może skłonna wybaczyć słaby świat przedstawiony, gdybym chociaż miała ciekawych bohaterów, którym mogłabym kibicować. Nie dostałam jednak nawet tego minimum, toteż z bólem muszę przyznać, że "Cień" okazał się drugim z kolei czytelniczym rozczarowaniem roku dwa tysiące dwudziestego.