Praca sezonowa. Miesiąc w Amazonie
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Poza serią
- Tytuł oryginału:
- Saisonarbeit
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2020-07-08
- Data 1. wyd. pol.:
- 2020-07-08
- Liczba stron:
- 176
- Czas czytania
- 2 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381910507
- Tłumacz:
- Elżbieta Kalinowska
- Tagi:
- amazon literatura niemiecka poszukiwanie pracy powieść reportażowa praca pracodawca pracownik prekariat rutyna rynek pracy rywalizacja socjologia społeczeństwo środowisko pracy make amazon pay
Budzik. Termos i kanapki. Długa podróż tramwajem. Odbicie karty. Praca przy taśmie. Dzwonek na przerwę. Posiłek. Dzwonek na koniec przerwy. Praca przy taśmie. Odbicie karty. Długa podróż tramwajem. Przygotowanie termosu i kanapek na następny dzień. Upragniony sen. Budzik… Prekariacka wyliczanka zdaje się nie mieć końca.
Heike Geißler, niemiecka pisarka i tłumaczka, nie mogąc utrzymać się z freelancerskich zleceń, w 2010 roku zatrudniła się jako sezonowa pracowniczka w hali wysyłkowej Amazona w Lipsku. Jednak już po kilku dniach okazało się, że jej nowe stanowisko pracy to źródło nie tylko frustracji, ale i inspiracji literackich.
Geißler pisze więc do samej siebie sprzed kilku lat, kiedy godziny odmierzał jej przemysłowy zegar, a dni – koniec umowy na czas określony. Opisuje konflikty między pracownikami i przełożonymi, przybliża wyśrubowane wymagania dotyczące czasu pracy, ukazuje hipokryzję leżącą u podstaw korporacyjnych zasad współpracy.
Praca sezonowa to odważna powieść reporterska o rynku pracy. Jej bohaterom bliżej jednak do depresji niż do wzniecenia kolejnej rewolucji robotniczej.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Być najbogatszą kobietą w mieście
Praca w magazynie wymaga przede wszystkim sprawnych rąk. Pracodawca nie płaci za myślenie, a za wykonywanie obowiązków. Jednak autorka już na początku zaznacza, że jest wrażliwa. Jej wrażliwość — w kontekście pracy fizycznej — jest ciężarem i rodzi frustracje. Heike Geißler roztrząsa każdy szczegół pracy w Amazonie, analizuje najdrobniejszy obowiązek. Tak, jakby w prostej pracy szukała czegoś więcej. Zupełnie niepotrzebnie.
Każde kolejne napisane przez nią słowo coraz silniej nasiąka pogardą. Jak herbata, która robi się mocniejsza im, dłużej torebka znajduje się w gorącej wodzie, tak samo Heike Geißler z każdym kolejnym przepracowanym dniem staje się coraz gnuśniejsza. Autorka sprawia wrażenie wyniosłej. Kreuje się na kogoś, kto stoi ponad pracę fizyczną. Co chwilę powtarza, że jej nie potrzebuje, że to tylko chwilowe podreperowanie budżetu domowego. W końcu to pisarka i tłumaczka, która ma swoje ideały i marzenia, a pieniądze to przyziemna sprawa.
Co ciekawe — przypadkiem zapytana na ulicy przez dziennikarza, jaki rekord świata chciałaby ustanowić — początkowo odpowiada, że żadnego. Jednak później stwierdza: „Być najbogatszą kobietą w mieście. Albo przynajmniej w dzielnicy”. Nie padają tu słowa o napisaniu interesującego artykułu, przetłumaczeniu wybitnego dzieła czy wydaniu fantastycznej książki. Gdzie ideały, o których ciągle wspomina? Być najbogatszą kobietą w mieście — o tym marzy pisarka. Po tych słowach przestałam liczyć, że „Praca sezonowa” zaskoczy mnie czymś pozytywnym.
Książkę źle się czyta. Opowieść jest bardzo chaotyczna. Trochę o pracy w Amazonie, trochę o problemach finansowych, o zdrowiu. O wszystkim i o niczym. Przeważają opisy emocji, jakie przeżywa Geißler. Jej niemożność dostosowania się do rzeczywistości kłuje w oczy. Wydaje się nieporadna, niezdarna i mało samodzielna. Dojazd tramwajem do pracy urasta do wielkiej i trudnej podróży. Skanowanie produktów jest mało rozwijające. Błędy, które robi przy liczeniu to wina sprzętu. A każdy komentarz ze strony innego pracownika traktuje jako obrazę i ujmę. Same negatywne myśli.
Jednocześnie autorka zastanawia się nad potencjałem pracowników - „być może z tą masą ludzi nie da się już nic zrobić?”. Zakłada, że wszyscy cierpią, pracując w Amazonie. Jej wrażliwa dusza nie dostrzega drobnego faktu — tego, że niektóre osoby dobrze czują się, wykonując proste czynności i praca fizyczna im odpowiada. Geißler uważa ich za nudnych ludzi, którzy w sytuacji, gdy mieliby możliwość zrezygnowania, nie wiedzieliby co robić z własnym życiem. „Nagle mieliby czas i nie wiedzieliby, co z nim zrobić. Żadnych pomysłów nadających się do codziennego użytku”.. Bije od niej ogromna ignorancja i wyższość.
Bez wątpienia Geißler odbiera świat zerojedynkowo. Nie jest w stanie wyjść poza swoje ramy i ograniczenia. A może w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że można żyć inaczej? W jej głowie pojawia się myśl o zebraniu historii pracowników. Namówiłaby kolegów i koleżanki do założenia grupy pisarskiej. Każdy spisałby swoje przeżycia i „To byłby jedyny prawdziwy pożytek z tej firmy”. Nie przychodzi jej do głowy, że nie każdy ma ochotę dzielić się swoimi przeżyciami. Niektórzy nie widzą w tym sensu, w końcu Amazon to tylko praca. Przychodzą tu, żeby zarobić pieniądze, a nie bawić się w kółko pisarskie.
Będąc na chorobowym zwolnieniu Geißler cały czas myśli o tym kiedy wróci do pracy. Odlicza dni marząc, by nigdy ta chwila nigdy nie nadeszła. Ciągle powtarza, że jest narzędziem w rękach firmy. Nic nowego. Każdy pracownik sprawia, że Amazon się rozwija. Jeśli zrezygnuje na to samo miejsce pojawi się kilkadziesiąt nowych chętnych. Jak w każdej korporacji.
Również pracowałam w Amazonie, więc byłam ciekawa tej lektury. Niestety jestem rozczarowana. Nie przypominam sobie terroru jaki opisuje Geißler. Pracę w magazynie traktowałam jako ciekawe doświadczenie i nie wiązałam z tym swojej przyszłości, ale obowiązki wykonywałam zgodnie z wymaganiami. Do magazynu pracowników przywoził autokar. Przerwy co 3 godziny. Obiad za 1zł (do wyboru opcja wegetariańska i mięsna). 4 dni pracy po 12 godzin. 3 dni wolnego. Są ludzie, którzy doskonale odnajdują się w takim trybie i znajdują czas na rozwijanie pasji, spędzanie czasu z rodziną. Autorka jednak twierdzi, że rodzina „to ciągły zagłuszacz w życiu pracownika”.
Zgadzam się z jednym - Geißler pisze, że brakuje jej widoku na dni. To prawda. Pamiętam nocne zmiany. Wraca się nad ranem, kiedy jest ciemno i wszyscy jeszcze śpią. Wychodzi do pracy po południu, kiedy ludzie już wracają do swoich domów. Ma się wrażenie, że wszystko stoi na głowie. I tylko ogromna ilość przesyłek jakie codziennie opuszczają Amazon uświadamia, że świat nadal jest pełen ludzi.
Polityka firmy zakłada, że wszyscy mówią sobie po imieniu. Autorkę to zniesmacza. Amerykański styl życia. Faktycznie tak było. Wszyscy mówili sobie po imieniu. To mocno skracało dystans. Jednocześnie pamiętam, że do starszych osób i tak zwracałam się per pan/pani dodając imię. Z szacunku. Nikt nie robił z tego problemu. Geißler najwidoczniej bardzo to przeszkadza i uważa za brak poszanowania, bo w książce prowadzi osobliwą narrację. Zwraca się do siebie „pani” jakby tym samym chciała nadać sobie wyższy ton, dodać poważania, które zostało zabrane przez każdego pracownika, który zwrócił się do niej „Heike”.
„Praca sezonowa” to nie „odważna powieść reporterska o rynku pracy” jak można przeczytać z tyłu książki. Nie przybliża realiów pracy w Amazonie. Nie pochyla się nad problemami pracowników i koncernu. Nie przedstawia procesu wysyłki od zamówienia do dostarczenia klientowi. To 172 strony pełne słów sfrustrowanej kobiety, która nie może (nie chce?) poradzić sobie ze swoją codziennością.
Joanna Kaczmarek
Oceny
Książka na półkach
- 143
- 108
- 18
- 11
- 10
- 8
- 5
- 4
- 4
- 3
Cytaty
Nie umie się pani obchodzić z pieniędzmi i często myśli o tym, co napisała Gertrude Stein: „Każdy musi teraz naprawdę zdecydować. Czy pienią...
RozwińZ przyjemnością ogląda pani to zakurzone muzeum towarów. Wokół rzeczy na regałach panuje cisza, bo nie ma nikogo, kto by po nie sięgnął i wy...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
ciężko się czytało i jakoś nie wiem, nawet jakiś emocji po mnie nie zostawiła.
ciężko się czytało i jakoś nie wiem, nawet jakiś emocji po mnie nie zostawiła.
Pokaż mimo toTrochę rozumiem, że dziwaczny styl narracji jest wymuszony przez potencjalny pozew ze strony Amazona i trochę nawet autorkę podziwiam, że wymyśliła taki zabieg, żeby nie zbankrutować przy takim pozwie, ale czyta się to źle. Czytelnicy, którzy spodziewali się historiami z hali sypiącymi się jak z rękawa będą zawiedzieni, bo jest tego bardzo mało. Więcej jest usprawiedliwiania samej siebie przez bohaterkę, że będąc "z inteligencji" zniża się do pracy fizycznej. Dość rozczarowujące.
Trochę rozumiem, że dziwaczny styl narracji jest wymuszony przez potencjalny pozew ze strony Amazona i trochę nawet autorkę podziwiam, że wymyśliła taki zabieg, żeby nie zbankrutować przy takim pozwie, ale czyta się to źle. Czytelnicy, którzy spodziewali się historiami z hali sypiącymi się jak z rękawa będą zawiedzieni, bo jest tego bardzo mało. Więcej jest...
więcej Pokaż mimo toKsiążkę kupiłam na wyprzedaży, za okrągłe 2PLN. I nawet tych 2 złotych było szkoda, bo można by za nie kupić pudełko zapałek i ten grafomański, bezsensowny wyrzyg po prostu spalić. Przynajmniej chwila ciepła i światła by z tego była.
A bardziej merytorycznie: pomijając wątpliwej jakości czy wartości poznawczej treść, największą barierą dla mnie była tu narracja prowadzona w drugiej osobie (tylko ugrzecznionej, gdzie zamiast "ty" mamy "pani"). Jest to zabieg niesamowicie wręcz irytujący, bo nie tylko brzmi sztucznie i niezgrabnie, ale sprawia, że jako czytelniczka, automatycznie się buntuję, bo niby jakim prawem autorka mówi mi co ja mam czuć czy myśleć podczas lektury.
Na przykład:
"Kładzie pani płytę na palecie i myśli: Narażam się na śmieszność. Narażam się na śmieszność i przyjmuję śmieszność. Sama pani siebie nie rozumie."
Zgroza. Nie polecam.
Książkę kupiłam na wyprzedaży, za okrągłe 2PLN. I nawet tych 2 złotych było szkoda, bo można by za nie kupić pudełko zapałek i ten grafomański, bezsensowny wyrzyg po prostu spalić. Przynajmniej chwila ciepła i światła by z tego była.
więcej Pokaż mimo toA bardziej merytorycznie: pomijając wątpliwej jakości czy wartości poznawczej treść, największą barierą dla mnie była tu narracja prowadzona...
Kiedy w 1994 roku zdałem maturę, tysiącom ludzi z mojego miasta obudzone właśnie siły wolnego rynku powiedziały, że stali się zbędni. Zakłady pracy, kombinaty - wszystko, co dotąd nie tylko dawało im chleb, ale także jakoś porządkowało życie, zamierało i gasło. W włókienniczej Łodzi nie było specjalnych programów osłonowych. Jeżeli ktoś miał jakieś oczekiwania wobec państwa, które wcześniej przygotowało go i wyszkoliło do roboty w fabryce, potem w niej zatrudniało, a teraz nagle wypluło za bramę, gdzie rozciągał się jałowy tzw. rynek pracy, słyszał, że jest homo sovieticus. Człowiekiem niechętnym własnej wolności, którą by przehandlował za stałą, marną pensję i bylejakość późnej PRL. A powinien przecież być kowalem własnego losu, co brzmi naprawdę dumnie. Z tym, że żeby na twarde tworzywo losu móc się w ogóle zamachnąć młotem, trzeba wziąć porządny oddech. No i z tym bywało różnie, bo miało się np. porządny ubytek tkanki płucnej. Z powodu dziesiątek lat pracy w kombinacie włókien chemicznych. O żadnych odszkodowaniach nie było oczywiście mowy. Zostawało zatem nie kształtowanie przyszłości wedle własnej woli. Raczej jej opukiwanie, łatanie, sztukowanie i ciągły lęk, że porwie się w rękach. I tak się często działo.
Wkraczałem wtedy w dorosłość w mieście 20% bezrobocia. I oczywiście szukałem pracy. Sezonowej, na wakacje. Przez pośrednika trafiłem ostatecznie na budowę, na której wytrwałem miesiąc. Dokładnie tyle, ile trwało doświadczenie Heike Geissler w magazynie Amazona. Przetrwałem to myśląc o dniu, w którym przestanę meldować się o 7:00 w śmierdzącej pakamerze. O momencie wypłaty, która zniknęła w dwa dni (papierosy na zapas, spodnie, używany płaszcz i bilety na PKS do Borek koło Tomaszowa Mazowieckiego?)
Wszystko to wróciło do mnie zaskakująco intensywnie podczas lektury "Pracy sezonowej. Miesiąc w Amazonie". Przede wszystkim zmęczenie, które wyłączało mnie z życia. Po powrocie z budowy nie miałem sił na czytanie, spotykanie się z kimkolwiek, granie na gitarze. Na nic. Ja, 18. latek, mogłem właściwie tylko leżeć i regenerować się przed kolejnym dniem kopania dołów, noszenia dech, przybijania papy i wożenia piachu w przeładowanych taczkach. To zmęczenie autorka opisuje moim zdaniem znakomicie.
Ta książka nie jest reportażem, który ma odsłonić kulisy pracy w magazynie giganta e-commerce. W każdym razie nie tylko i nie przede wszystkim o tym. Dla mnie to opowieść o tym, jak system, w którym żyjemy wmawia nam, że nasza wartość zależy od tego, ile zarabiamy. Jak wycenia naszą pracę, nasze pasje i umiejętności. Jak czujemy się zdegradowani i poniżeni, kiedy nie ma kto nam zapłacić za to, co umiemy, kochamy i chcemy robić. Co nam wtedy zostaje. W jednym momencie Geissler pakuje do skrzynki wysyłkowej książki swojego znajomego "dowiadując się, co ludzie będą czytać i co uznali za dobry prezent świąteczny". Czuje się, jakby była pokojówką, a on gościem. Znajomy należy do świata, gdzie praca, którą lubi daje mu możliwość wyżywienia siebie i rodziny. Nasza bohaterka z przyczyn czysto ekonomicznych znalazła się jakby po drugiej stronie ogrodzenia.
Ale książka nie jest anty-systemowym manifestem. Jest osobistym zapisem upokorzeń, prób przystosowania i zbudowania poczucia przynależności. Prób nieudanych. Zakończonych odejściem z pracy przed terminem wygaśnięcia umowy. Kilkukrotnie w "Pracy sezonowej" pojawia się też wątek zbliżającej się nieuchronnie automatyzacji, która sprawi, że wszystkie te procesy i zadania obędą się bez ludzi. Kto wtedy napisze dla nas książkę zza drzwi z tabliczkę "Tylko dla personelu"? Ale czy w ogóle będzie tam jakiś personel?
Autorka używa w książce trzeciej osoby. Jakby cała ta sytuacja nie przytrafiała się jej, a innej kobiecie. Na ten czas niemal znika jej / ich dotychczasowe życie. To zabieg, o którym wspomina np. Mariusz Szczygieł. Jeżeli jakieś doświadczenia są szczególnie trudne, bohater może mówić o nich tak, jakby relacjonował je z perspektywy kogoś innego. Nie "poszedłem wtedy do regału z książkami" tylko "poszedł pan wtedy do regału z książkami".
Nie jestem pewien, czy miesiąc sezonowej pracy sam w sobie jest tak trudnym wyzwaniem. Z drugiej strony, chodzi nie tyle o te kilka tygodni wyczerpującej i dehumanizującej orki. Chodzi właśnie o strach, że już nigdy nie znajdziemy ścieżki do własnego świata. Do aspiracji i marzeń o spełnieniu i realizacji. Do poczucia sensu. To dlatego tak komicznie brzmią pojawiające się w "Pracy sezonowej" slogany z motywujących książek biznesowych. Najzabawniejsza z nich wydawała mi się ta, przekonująca czytelników, że praca, którą wykonują to właśnie praca marzeń. Można sobie bez końca wyobrażać jak brzmi śmiech, który wzbudzają takie brednie pośrodku hali, w której człowiek marznie i poci się na przemian, pakując, sortując, tnąc i wyczekując przerwy.
W "Pracy sezonowej" zdarzają się zdania, które dość trudno zrozumieć, co może być wynikiem przekładu. W mojej ocenie to zaskakująco dobra książka. Mam nadzieję, że przyniosła autorce to, czego szukała i że dzięki niej udało jej się zamienić czas, wysiłek, ale też wrażliwość, erudycję na pieniądze. Zapracowała na to.
Kiedy w 1994 roku zdałem maturę, tysiącom ludzi z mojego miasta obudzone właśnie siły wolnego rynku powiedziały, że stali się zbędni. Zakłady pracy, kombinaty - wszystko, co dotąd nie tylko dawało im chleb, ale także jakoś porządkowało życie, zamierało i gasło. W włókienniczej Łodzi nie było specjalnych programów osłonowych. Jeżeli ktoś miał jakieś oczekiwania wobec...
więcej Pokaż mimo toW samo sedno: "To nie jest reportaż. To raz. Jest to pretensjonalna i tragicznie napisana powieść. I nie jest to powieść o Amazonie. To jest powieść o zderzeniu kawiarnianego bytowania berlińskiej bohemy zderzonego z realną pracą jaką wykonuje 70% mieszkańców Europy wschodniej w tych wspaniałych centrach logistycznych i montowniach volkswagenów, na które nas nie stać. Panna przepracowała na hali miesiąc (z czego połowę przesiedziała na zwolnieniu) i trauma na życie. Welcome to the real life Heike." - Zyrg
W samo sedno: "To nie jest reportaż. To raz. Jest to pretensjonalna i tragicznie napisana powieść. I nie jest to powieść o Amazonie. To jest powieść o zderzeniu kawiarnianego bytowania berlińskiej bohemy zderzonego z realną pracą jaką wykonuje 70% mieszkańców Europy wschodniej w tych wspaniałych centrach logistycznych i montowniach volkswagenów, na które nas nie stać. Panna...
więcej Pokaż mimo toJuż sam tytuł obnaża wartość książki: "miesiąc w Amazonie" to za mało, by ukazać "kulisy" pracy u giganta. Książka jest nie tyle dokumentem relacji panujących w lipskich magazynach, co zapisem złego nastawienia - do tymczasowej, dorywczej pracy, do pracy fizycznej, do ludzi - tych, z którymi pracuje się w hali, i tych, których spotyka się po pracy, mając wrażenie że w życiu poszło im lepiej.
Mam nadzieję, że (chaotycznie i niespójnie) spisane odczucia i przemyślenia nie są poglądami i przekonaniami autorki, bo trudno z takimi o poczucie szczęścia.
Już sam tytuł obnaża wartość książki: "miesiąc w Amazonie" to za mało, by ukazać "kulisy" pracy u giganta. Książka jest nie tyle dokumentem relacji panujących w lipskich magazynach, co zapisem złego nastawienia - do tymczasowej, dorywczej pracy, do pracy fizycznej, do ludzi - tych, z którymi pracuje się w hali, i tych, których spotyka się po pracy, mając wrażenie że w życiu...
więcej Pokaż mimo toZderzenie się z pracą na magazynie w firmie mającej globalny zasięg. Przekonanie się, jak wygląda wyczerpująca praca fizyczna, z którą dłużej mieli do czynienia rodzice autorki. Całość można traktować równie dobrze jako esej. Mnie ona wciągnęła i przekonała. Przy okazji polecam bardzo film Walc w alejkach; także osadzony we wschodnich Niemczech, w okolicach Lipska.
Zderzenie się z pracą na magazynie w firmie mającej globalny zasięg. Przekonanie się, jak wygląda wyczerpująca praca fizyczna, z którą dłużej mieli do czynienia rodzice autorki. Całość można traktować równie dobrze jako esej. Mnie ona wciągnęła i przekonała. Przy okazji polecam bardzo film Walc w alejkach; także osadzony we wschodnich Niemczech, w okolicach Lipska.
Pokaż mimo toZacząłem czytać i analizować tę książkę pod kątem dowiedzenia się więcej o samej pracy w największej (o ile się nie mylę) światowej korporacji, jaką jest Amazon. Od jakiegoś czasu, uświadomiony dzięki „Mniej Znaczy Lepiej” Jasona Hickela, zacząłem dostrzegać, jak niegodziwym, ale także ogromnie szkodliwym dla środowiska systemem jest kapitalizm.
W „Pracy Sezonowej” Heike Geißler zwróciła uwagę na ludzki aspekt wykorzystywania (teoretycznie dobrowolnego) ludzi przez wielkie firmy.
Książka trudna do czytania, w znacznej części nużąca, zagmatwana i nie na temat. W ostatecznym rozrachunku, wniosła jednak coś dobrego - zwróciła moją uwagę na to, czym jest praca i jak oczywiste wydaje się dożywotnie skazanie na pogoń za pieniędzmi, a w patrząc ogólniej, za wzrostem.
Zacząłem czytać i analizować tę książkę pod kątem dowiedzenia się więcej o samej pracy w największej (o ile się nie mylę) światowej korporacji, jaką jest Amazon. Od jakiegoś czasu, uświadomiony dzięki „Mniej Znaczy Lepiej” Jasona Hickela, zacząłem dostrzegać, jak niegodziwym, ale także ogromnie szkodliwym dla środowiska systemem jest kapitalizm.
więcej Pokaż mimo toW „Pracy Sezonowej” Heike...
Męczące, odpychające i pełne pogardy dla pracy.
Męczące, odpychające i pełne pogardy dla pracy.
Pokaż mimo toTo nie jest reportaż. To raz. Jest to pretensjonalna i tragicznie napisana powieść. I nie jest to powieść o Amazonie. To jest powieść o zderzeniu kawiarnianego bytowania berlińskiej bohemy zderzonego z realną pracą jaką wykonuje 70% mieszkańców Europy wschodniej w tych wspaniałych centrach logistycznych i montowniach volkswagenów, na które nas nie stać. Panna przepracowała na hali miesiąc (z czego połowę przesiedziała na zwolnieniu) i trauma na życie. Welcome to the real life Heike.
To nie jest reportaż. To raz. Jest to pretensjonalna i tragicznie napisana powieść. I nie jest to powieść o Amazonie. To jest powieść o zderzeniu kawiarnianego bytowania berlińskiej bohemy zderzonego z realną pracą jaką wykonuje 70% mieszkańców Europy wschodniej w tych wspaniałych centrach logistycznych i montowniach volkswagenów, na które nas nie stać. Panna przepracowała...
więcej Pokaż mimo to