cytaty z książki "Nie taki straszny wilk"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Z typową dla mnie naiwnością brałem słowo biologia — które znaczy: badanie życia — dosłownie. Zbijał mnie okrutnie z tropu ten paradoks, że wielu moich współczesnych jak gdyby starało się unikać wszystkiego, co żyje, ile tylko można, byle zamknąć się w starannie wyjałowionej atmosferze laboratoriów, gdzie martwy — nieraz bardzo martwy — materiał zwierzęcy służył im za przedmiot.
Jeśli już naukowiec jest w czymś biegły, to w uczeniu się z doświadczenia; dwa razy się nie nabiorę.
Usiłowałem liczyć owce, ale zamieniały się w wilki, pogłębiając tylko moją bezsenność.
Tego wieczora gubiłem się w myślach. Owszem, wysłuchano mych modlitw i wilki współpracowały, znów mi się pokazując. Ale z drugiej strony wydany zostałem na łup drobnej lecz nękającej wątpliwości: kto obserwuje kogo? Uważałem, że to mnie przypada ten zaszczyt ze względu tak na moją przyrodzoną wyższość jako przedstawiciela gatunku Homo sapiens, jak i na rozległe przygotowanie fachowe. Tymczasem kiełkujące podejrzenie, iż odebrano mi ten zaszczyt i że w istocie to ja byłem przedmiotem obserwacji, wyraźnie podkopało moje samopoczucie.
O ile frazes „aż śmierć nas rozłączy” to jedna ze śmieszniejszych kpin w obyczajach weselnych znacznej części gatunku ludzkiego, o tyle wśród wilków to po prostu fakt.
Moja fascynacja badaniami nad przyrodą ożywioną rozwinęła się niebawem w prawdziwą, gorącą miłość. Przekonałem się, że nawet i ludzkie istoty, z którymi zetknęły mnie te zamiłowania, też mogą być fascynujące.
Otóż należy do podstawowych zasad w biologii, że obserwatorowi nie wolno dopuścić do rozproszenia się uwagi; muszę jednak uczciwie przyznać, że w tych okolicznościach niełatwo mi było zachować postawę nieodzownej w trakcie badań koncentracji.
Leżał sobie, najwidoczniej odpoczywając po żałosnym wyśpiewywaniu, z nosem oddalonym od mojego o niecałe dwa metry. Przyglądaliśmy się sobie w milczeniu. Nie wiem, co działo się pod jego masywną czaszką, ale mnie roiły się w głowie myśli nader niepokojące. Patrzyłem prosto w bursztynowe oczy całkowicie wyrośniętego wilka arktycznego, który ważył prawdopodobnie więcej ode mnie i z pewnością był dużo lepiej przygotowany do walki wręcz niż ja będę kiedykolwiek.
Wilk nigdy nie zabija dla przyjemności, co zdaje się być jedną z głównych cech różniących go od człowieka.
Gdybyśmy rzeczywiście zdołali uratować wilka przed zagładą, będzie to, w jakimś niewielkim stopniu, wyrzeczeniem się czysto ludzkiej zbrodni: życiobójstwa.
Zmagałem się z mymi diabłami i zwyciężyłem. Podjąłem decyzję, że od tej chwili będę wkraczał w świat wilczy bez żadnych uprzedzeń, ucząc się patrzeć na wilki i poznając je nie takie, jakimi rzekomo miały być, tylko jakimi są w rzeczywistości.
Przechwalanie się to rzecz, której nigdy nie mogłem znieść — nawet u wilków.
Oto gromada wilków otoczona mnóstwem jeleni; i jakkolwiek oba gatunki najwyraźniej są w pełni świadome wzajemnie swej obecności, nie podnieca to żadnego z nich, a nawet jakby je niezbyt interesowało.
Wilki rozprysnęły się na wszystkie strony z maksymalną szybkością — kładąc po sobie uszy, z ogonem wyciągniętym w tył. Uciekały w popłochu, a gdy tak rwały skroś rozproszonych stad karibu, jelenie wreszcie też zareagowały i lawina galopujących w panice zwierząt, którą spodziewałem się tego dnia ujrzeć, stała się poniekąd rzeczywistością. Tylko że — co stwierdziłem z goryczą — nie wilki to spowodowały, lecz ja.
Ilekroć i gdziekolwiek ludzie przystępowali do bezmyślnego mordowania zwierząt (nie wyłączając innych ludzi), często próbowali usprawiedliwiać swe zbrodnie przypisując najbardziej złośliwe i odrażające właściwości tym, których pragnęli wymordować; a im mniej powodów do rzezi, tym większa kampania oszczerstw.
Co do nawiązania kontaktu z badanym gatunkiem, zdawało się to na razie nie wchodzić w grę, chyba że inicjatywę zdecydują się przejąć same wilki.
Podstawowe znaczenie wilka raczej dla utrzymania przy życiu karibu, niż dla jego niszczenia, wydało mi się niezaprzeczalne, choć bynajmniej nie byłem pewien, czy moi pracodawcy ujrzą je w tym samym świetle.
Wiele się mówi i pisze o liczbie jeleni, mordowanych rzekomo przez wilki. Prawie nic się nie mówi o liczbie wilków, mordowanych przez ludzi.
Prawdę mówiąc, moje pierwsze zetknięcie ze śladami łap wilczych stało się objawieniem, na które wcale nie byłem przygotowany. Co innego przeczytać w podręczniku, że ślad łapy arktycznego wilka ma 15 centymetrów średnicy; a co innego ujrzeć takie ślady przed sobą w całej ich jawnej potędze.
Mój ukształtowany przez uprzedzenia umysł zmuszony był dojść do nieuniknionego wniosku, że odwieczna i powszechnie przyjęta wśród ludzi koncepcja wilczego charakteru jest oczywistym łgarstwem. W trzech różnych sytuacjach, w ciągu niecałego tygodnia, znalazłem się kompletnie na łasce tych „dzikich zabójców” i nie tylko nie próbowały mnie rozszarpać na kawałki, ale okazały mi powściągliwość bliską pogardy, nawet kiedy naszedłem ich dom i stworzyłem wrażenie, że zagrażam bezpośrednio ich dzieciom.
Niestety wilcza drzemka nie bardzo się daje zaadaptować do naszej społeczności, o czym przekonałem się po swoim powrocie do cywilizacji, gdy dziewczyna, w której się podówczas kochałem, porzuciła mnie. Wzburzona, oznajmiła mi na odchodnym, że wolałaby spędzić resztę życia z pasikonikiem w rachitycznej gorączce i drgawkach niż następną noc ze mną w łóżku.