cytaty z książek autora "Wioletta Grzegorzewska"
Dziwnie jest urządzony ten świat. Nawet nie zdążyłem się obejrzeć, już nazywają mnie starym, a przecież w środku jestem jak te guguły.
Nastała noc, jedna z tych zamulonych, podszytych niepokojem, która osaczała drzewa i dachy kolorem indygo. Taka noc lenniczka żądała ode mnie daniny, chciała ze mnie coś uszczknąć, załatwić mnie na cacy, na kilka bezsennych godzin, i pewnie bym się jej poddała, gdyby nie jakiś hałas dobiegający z góry. Na strychu harcowały szczury i to mnie trochę uspokoiło, bo z nimi nie czułam się taka samotna.
Pech jest wymysłem ludzi, którzy widzą tylko urywek rzeczywistości, bez wglądu w ciąg przyczynowo-skutkowy.
Po miasteczku krążyła policja. Patrole konne prześlizgiwały się przez centrum Ryde jak węgorze. Lis, który za dnia spał w zapadłym grobowcu na pobliskim cmentarzu, wyszedł z kryjówki na żer i wylizywał skorupki jajek przy śmietniku. Zbliżała się osiemnasta. Radio nadawało komunikat: „Zostańcie w domu”, a ja szykowałam się do drogi.
Przypływ zatarł ślady stóp na plaży. Mewy, które przed miesiącem podkradały podróżnym jedzenie, rozsypane frytki, ciastka i bułki, teraz kołowały niespokojnie nad portem. Łopotały na wietrze żółte taśmy, którymi strażnicy poowijali bramki wejściowe i ławki. Na placu przed budynkiem terminalu, jak na arenie cyrkowej, jeździł po kole rowerzysta w pomarańczowej kamizelce, od czasu do czasu odrywał ręce od kierownicy i pokazywał coś na migi mężczyźnie stojącemu w oknie wyglądającemu na kapitana. W oddali burzyło się morze. Mrugały światła latarni. Statki wracały do portów.
Dzieci niewinne mają bowiem dar widzenia rzeczy niezwykłych, a według wierzeń żydowskich są w stanie zrozumieć mowę ognia, zwierząt, wiatru i duchów.
Zaczęło się od chłodu, który mnie wypełnił, jakby ktoś wstrzyknął mi w żyły freon albo wrzucił do lodowatej rzeki. Było ciepłe południe marca 2020 roku. Kalendarzowa wiosna trwała już cztery dni, słońce przygrzewało tak, że niektórzy mężczyźni zdejmowali po Ryde, a ja, oparta o stary dąb w rezerwacie przyrody Pig Leg Lane na wyspie Wight, poprosiłam Julię, moją trzynastoletnią córkę, żeby pożyczyła mi sweter.
(...) jawa miesza się ze snem, czas teraźniejszy z przeszłym, sacrum z profanum, rzeczy doczesne z nadprzyrodzonymi, asceza z erotyzmem, grzech ze świętością...