cytaty z książek autora "Mariana Zapata"
Ludzie będą Cię osądzać niezależnie od tego, co będziesz robić, Sal. Nie słuchaj ich, bo ostatecznie to ty musisz żyć ze swoimi wyborami i z tym, dokąd cię zaprowadzą. Nikt nie przeżyje życia za ciebie.
Umysł jest silniejszy niż ciało. Jeśli nie myślisz, że zachorujesz, to nie zachorujesz.
Miłość była impulsem oznaczającym, że ktoś w ciebie wierzy, gdy samemu się tej wiary nie miało..
Nie zostawiłaś mnie, gdy cię potrzebowałem. Dlaczego ja miałbym zostawić ciebie?
Jeśli nie masz nic miłego do powiedzenia, w ogóle się nie odzywaj.
- Zawsze myślałem, że z kimś się zestarzeję, więc muszę sprawić, by następna była tą jedyną.
Moje serce zaczęło się dziwnie zachowywać, a on kontynuował, podpisując wyrok jej śmierci, nawet o tym nie wiedząc.
- Ona nie byłaby moją pierwszą, ale tylko ona by się liczyła.
Myślę, że mogłaby poczekać na czas, aż wszystko będzie, jak należy. Upewniłbym się, że by tego nie pożałowała.
Można zacząć od nowa w każdym dniu tygodnia, o każdej porze roku, w każdym momencie życia i nie było w tym nic złego.
To był ktoś więcej niż mój partner. To była
moja druga połowa.
Było to coś, z czego byłam naprawdę dumna. Szkoda mi było czasu na zadanie się z ludźmi, którzy na to nie zasługiwali. Szczerze mówiąc, uważałam to za jedną z moich cech godnych najwyższego podziwu.
Nie wiedziałeś, czym jest miłość, dopóki ktoś nie był gotów
dla ciebie zrezygnować z tego, co kochał najbardziej. Ale też
nigdy nie pozwalał ci dokonać takiego wyboru w odwrotnej
sytuacji.
Miłość była dla mnie równoznaczna ze szczerością. Byciem prawdziwym. Znajomością tego, co jest w kimś najlepsze i najgorsze. Miłość była impulsem oznaczającym, że ktoś w ciebie wierzy, gdy samemu się tej wiary nie miało.
Gdy coś się rozbije na zbyt wiele kawałków, nie da się tego skleić z powrotem, czasem trzeba po prostu zamieść skorupy i kupić sobie coś innego.
W życiu jest się tym, kim się jest i albo przeżywa się swój czas, próbując się nagiąć, by uszczęśliwić innych, albo... jest się sobą. A istniały na pewno lepsze rzeczy niż dogadzanie innym, na które mogłam przeznaczyć swój czas.
Najskuteczniejszym sposobem utrzymania pokoju jest bycie przygotowanym na wojnę.
Nie znam się na związkach, Van, ale wiem, że cię kocham. Wiem, że całe życie czekałem, by cię pokochać, i zrobię, co będzie trzeba, by nam się udało.
– Przecież nie mogłam zadzwonić tylko dlatego, że miałam włamanie. To nie miało nic wspólnego ze sprawami zawodowymi…
– Luna – warknął przez zęby, robiąc kolejny krok do przodu.
Jego potężne ciało zdawało się ciągle rosnąć na moich oczach. –
To jest moja sprawa. Ty jesteś moją sprawą.
Ale powiedziałam mu całą prawdę. Po prostu… chciałam
kogoś mieć. Nie byle kogo, a kogoś wyjątkowego. Najlepszego
przyjaciela i ukochanego. Bratnią duszę. Partnera na całe życie. Dobrze mi było, gdy byłam sama, lecz nie chciałam być samotna – a to była wyraźna różnica.
Lecz wtedy, w tamtej chwili był dla mnie zwyczajnie sobą.
Mężczyzną, któremu ufałam, który troszczył się o mnie choć trochę i sprawiał, że czułam się lepiej. A przynajmniej dzięki
niemu czułam się mniej samotna.
A potem ponownie skierował spojrzenie orzechowych oczu
na mnie i zamrugał. Ale to nie było normalne mrugnięcie. To był rodzaj mrugnięcia, który zmieniał życie. Rodzaj mrugnięcia,
który na zawsze zapisuje się w historii. To było przygotowanie,
bufor. W tym drobnym ruchu było wszystko.
Może tego właśnie nie rozumiałam w miłości, zanim poznałam Aidena. Podobnie jak futbol i sztuka, jak wszystko na tym świecie, czego pragnęliśmy, miłość była marzeniem. I jak w przypadku każdego marzenia, niczego nie można było brać za pewnik. Nie rozwijała się samoistnie. Nie rozkwitała bez wysiłku.
Uwidaczniała się w subtelnych gestach.
Wzmacniała się bezinteresownością.
I mogła trwać wiecznie z kimś, kto nie bał się korzystać z możliwości, jakie dawała.
- Jesteś pewny?
Dallas był najbardziej stałym i opanowanym mężczyzną, jakiego spotkałam w życiu. Jego cierpliwość, niezłomność i determinacja pokrywały każdy milimetr jego esencji, kiedy się do mnie uśmiechnął.
- Całkowicie. - Obserwował mnie, spokojny i cierpliwy. - Ze
wszystkich domów, które mogłaś kupić, weszłaś w posiadanie tego znajdującego się po przeciwnej ulicy do mojego. [...] Jesteście mi pisani.
- Zabijesz mnie, dziewczyno – wymamrotał najbardziej
ochrypłym głosem, jaki kiedykolwiek słyszałam. – Przysięgam
na Boga, że przypominasz pieprzoną układankę… Myślałem, że
wszystkie elementy znajdują się w pudełku, ale każdego cholernego dnia odkrywam kawałek lub dwa, ukryte w jakimś kącie.
Dom jest tam, gdzie ty. Pojadę za tobą wszędzie, jeśli tylko będziesz chciał.
Liczba porażek, które mogłam udźwignąć, była ograniczona... a przez większość dni miałam wrażenie, że osiągnęłam ich szczyt już rok temu.
Marnowanie czasu na porównywanie się z innymi
oznaczało marnowanie własnego życia.
Pochylił się i zanim zdołałam zareagować, zanim wypowiedział kolejne słowa, dotknął wargami kącika moich ust. Cmoknął mnie. Pocałował, co było lepsze niż tequila zmieszana z przyjaźnią, oddaniem i naturalnym cukrem.
Zazdrość, której nie miałam prawa czuć, ale której nie mogłam też całkowicie zignorować przeszywała mnie na wylot, a ja naprawdę nienawidziłam tego uczucia.
Bo gdy wszystko wydaje się sprzyjać, przyjmowanie rzeczy za pewnik jest takie łatwe. Jednak dopiero wtedy, gdy zaczynasz brać za pewnik najbardziej podstawowe rzeczy, życie postanawia dać ci do zrozumienia, że jesteś niewdzięcznym idiotą.
W życiu każdego człowieka pojawia się moment, w którym zachodzi konieczność zadania sobie pytania, czy to możliwe, że wziął narkotyki, zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy.