cytaty z książek autora "Ewa Nowacka"
Był taki okres, że byłam gotowa na największe głupstwo, byle tylko znaleść się blisko niego, słuchać co mówi, móc go dotknąć, kiedy zaś moje niemądre marzenia się ziściły, okazało się, że traciłam czas na wyobrażenie sobie Bóg wie czego.
Dwa razy w życiu doznajemy prawdziwego szoku. Po raz pierwszy wtedy, kiedy odkrywamy, że nasi rodzice też TO robią. Po raz drugi, kiedy odkrywamy, że robią TO własne dzieci.
My, ludzie, zawsze lubiliśmy ekstremalne, nadjaskrawe efekty, nikogo nie interesowało zwyczajne życie i zwyczajna radość.
(...) tak naprawdę kocha się tylko wtedy, kiedy "ja" przestaję być ten najważniejszy na świecie i jestem gotów zrezygnować ze wszystkiego albo uczynić wszystko, aby ktoś, kto jest mi drogi, był szczęśliwy.
Wystarczy dmuchnąć na sieć pajęczą, żeby ją znieszczyć
Każdy z nas dowiaduje się, że jego dzieci nie są stworzone na jego obraz i podobieństwo, co bywa dosyć nieprzyjemnym odkryciem. Są autonomicznymi indywidualnościami, najczęściej wcale nie takim, jakimi pragnęlibyśmy je widzieć.
(...) do wszystkiego można się przyzwyczaić poza bezpośrednim trafieniem granatem.
Może coś zostanie odmienione. Może nie odmieni się nic. Dopóki toczy się życie, wszystko jest możliwe.
Tak naprawdę, młodość bywa dość okropnym okresem życia, tyle że nie pamiętamy jej udręczeń, tylko pozytywy.
Znasz porzekadło: czas leczy wszystkie rany? Miłość także. I tę szczęśliwą, i tę nieszczęśliwą.
(...) zapamiętajcie, że trzeba cieszyć się chwilą, chwytać ją, mieć dla siebie. Niech zakapturzeni moraliści straszą ogniami piekielnymi, czas człowieka jest czasem ziemskim. Wieczność czeka? Może czekać, po to jest wiecznością.
Łatwo jest dawać innym dobre rady, o wiele trudniej jest dokonać wyboru w obliczu konkretnej sytuacji.
Jak opowiedzieć dziewczynce, która zawsze mieszkała w ciepłym, czyściutkim mieszkaniu, co to znaczy ukrywać się po leśnych wądołach, trząść się z zimna, nie móc wysuszyć przemoczonych szmat okręcających bose stopy, odmrozić palce do sinej białości, do bezczucia, i próbować je rozgrzać jedynym dostępnym ciepłem, ciepłem własnego oddechu. Co to znaczy rozgniatać robactwo zatajone w faldach łachmanów, swędząca skóra głowy, włosy przysypane gnidami jak białym piaskiem, czyraki nalane ropą, wzdymające bąblami łydki, ramiona, barki. Jak przekazać komuś, kto zawsze czuł się bezpieczny, co to znaczy strach zbliżający się wraz z każdym ludzkim głosem, uczucie zaszczucia, krótki, czujny sen pośród pobielałych szronem chaszczy, sen z wytężonym słuchem i półotwartymi oczami, żeby przechytrzyć śmierć, żeby przed nią uciec jeszcze raz.
(...) wielka miłość powinna trwać aż poza wrota czasu, śmierć nie gasi takiego uczucia, pozostaje ono niezmienne nawet wtedy, kiedy znakiem pozostaje tylko płacz i wspomnienie, gdy pamięć musi wystarczyć za to, co było żywe, autentyczne, cielesne, zmysłowe.
Ostatecznie, o czym wiemy z budujących lektur, prawdziwe uczucie polega na tym, że jest nie odwzajemnione.
Powiedz do końca, co masz do powiedzenia, i wtedy mów o czymś innym.
Niekiedy łatwiej się zdobyć na wielki gest, który potomni będą wspominali po wiek wieków, niż na rodzaj codziennej, szarej i nieefektownej odwagi.
Dobrymi chęciami brukują piekło. Wydaje się, że piekło musi być obszarem o najsolidniejszej powierzchni dróg bitych we wszechświecie.
Wiem, że teraz odejdziesz i nie ujrzę cię już nigdy, lecz nie mam w sercu żalu, mówiłaś ze mną łaskawie, patrzyłem w twoje oczy, nawet gdybym miał umrzeć z tęsknoty, umrę szczęśliwy powtarzając, póki sił starczy, twoje imię...
Nim niebo oddzieliło się od ziemi, nim wody wlały się w swoje łożyska, nim skały zakwitły zielenią, nim zrodziły się szybkie jelenie i grzywiaste lwy, ja już czekałam na ciebie. Czy myślisz, że mogłabym tobą wzgardzić (...) gdy wreszcie się pojawiłeś?