Nowe Ateny, albo Akademia wszelkiey scyencyi pełna - TOM I Benedykt Chmielowski 8,2
ocenił(a) na 92 lata temu Wydanie "Nowych Aten" Chmielowskiego przez wydawnictwo Graf_ika jest reprintem oryginału z 1745 roku, co może pomóc uniknąć nieporozumień i niezadowolenia.
Dla przeciętnego czytelnika XVIII-wieczny druk, liczne wtręty łacińskie i, co oczywiste, liczne archaizmy są wyzwaniem wręcz ekstremalnym, tym bardziej że nie znajdziemy tutaj żadnych przypisów. Jako że ja sam do tego typu amatorów się zaliczam, przyznam, że ta książka trochę mnie przeraziła i nie wiedziałem, czy się jej podejmę. Lubię jednak wyzwania (wychodzę z założenia, że jeśli przeczytałem Marksa, to jestem w stanie przeczytać wszystko) i się podjąłem.
Opanowanie płynnego czytania tekstu zajęło mi stosunkowo krótki czas. Wtręty łacińskie (irytujące niestety osobę pozbawioną umiejętności językowych z tego zakresu) w dobie internetu nie powinny być barierą nie do pokonania, a po pewnym czasie część z nich można zrozumieć na zasadzie powtarzalności, wynikania z kontekstu i intuicji- podobnie jest zresztą z archaizmami. Wybaczam je również dlatego, że autor wyraźnie zaznacza, iż jego "Nowe Ateny" nie są pisane dla idiotes, a dla poltes, a nie można być polites nie znając łaciny (to już moje dopowiedzenie, które jednakowoż jasno wynika ze wstępu Chmielowskiego). Intryguje mnie fakt, że już sam ten wstęp wymaga pewnej znajomości realiów historycznych i bez znajomości chociażby faktu, że łacina była MINIMUM wykształconego Europejczyka, bez której drzwi do rozwoju poprzez czytanie dzieł klasycznych, ale i współczesnych dla Chmielowskiego były zamknięte.
Kiedy człowiek ma w sobie odrobinę zażartości, ale przede wszystkim chęci zmierzenia się z dziełami, które mogą być trudne, ale mniej lub bardziej ukształtowały nasz krąg kulturowy, można naprawdę cieszyć się lekturą i czerpać przyjemność z pierwszorzędnej staropolszczyzny, która została nam pozostawiona w spadku po przodkach.
Siła i stabilny system wartości człowieka bierze się m.in. ze świadomości swoich korzeni. Nie tylko, oczywiście i nie na zasadzie pustej powtarzalności (to byłoby głupie, czasami nawet niebezpieczne),ale na zasadzie poznania, krytycznej oceny, weryfikacji i podtrzymania tego, co dobre i ponadczasowe. Głęboko w to wierzę. Wierzę również, że takie wartości można znaleźć w "Nowych Atenach", nie zważając na krzyki i jęki wynikające najczęściej z ignorancji.
PS. Poza tym wszystkim to wydanie jest tak przepiękne, że poza zaletami treści, ozdobi ona (lub one, jeśli ktoś skusi się na więcej tomów) każą półkę. ;)