cytaty z książek autora "Ewa Zdunek"
W korporacji nic się nie dzieje bez przyczyny, a przyjemność i zadowolenie pracownika jest ostatnią rzeczą, na której zależy kierownictwu. Oni nas nie uważają za jednostki, jesteśmy dla nich masą. Jesteśmy elementami zwartej tkanki. Na każdym pęknięciu powstaje strup, który z czasem odpada i nikt go nie żałuje. Teraz też tak będzie. Kiedy krwawisz, to przejmujesz się, że straciłaś tę, a nie inną krwinkę? – słyszałam nad sobą głos, lecz nie potrafiłam go zidentyfikować.
– Wszyscy biorą udział w grze? – wymamrotałam. W ustach czułam słodkawy smak.
– Nie wszystkich to dotyczy. Pamiętaj, że gra odwraca uwagę, angażuje mocniej w pracę i zarazem jest doskonałym sposobem, żeby dokonać selekcji naturalnej. Wyciąga z grających najgorsze cechy, choć zdarza się czasem, że także te lepsze, ale na pewno obnaża prawdziwą naturę każdej osoby. Oni dzięki temu wiedzą o was wszystko. Liderzy agregują dane i podejmują wstępne decyzje. Tak naprawdę, kierownictwo patrzy na was jak na masę, z której wypadają jakieś drobinki. Oni was nie kojarzą.
Nie chciałam rozmawiać o swoich problemach, wolałam o cudzych. Bywa, że wydaje nam się, że jeśli nie będziemy przywoływać swoich demonów, to one znikną. Cudze zmartwienia pozwalają wyrobić w sobie przekonanie, że inni mają gorzej, trudniej. Oszukujemy się, że to im należy pomóc przede wszystkim, odsuwając nieprzyjemny moment konfrontacji z własnymi troskami.
- (...)bierność oznacza przyzwolenie. Świat nie znosi próżni. Jeśli ktoś nie umie korzystać z wolności, w tym jednego z jej przywilejów, jakim jest możliwość decydowania o sobie, musi pogodzić się z faktem, że wolność będzie mu ograniczana.
Szczęście to wolność. Ale wolność rozumiana jako niezależność od własnych ograniczeń, nie cudzych.
(...)A samotność jest czasem sto razy lepsza od byle jakiego małżeństwa.
- No. - Trąciłam pana Pawełka łokciem. - Gdzie trumna?
- Nie ma - padła głucha odpowiedź. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że ją odkopali i pozostawili na deszczu, czekając, aż się rozpuści.
- Jak to: nie ma? A gdzie jest?
- A cholera wie - warknął pan Pawełek. - Pieprzę taką robotę! Znikające trumny, wędrujące trupy! Ja jestem porządny grabarz, a od tego może się w głowie poprzesuwać!
- Czy widzą państwo klucze? - zapytała nagle zakonnica, a chór odruchowo skierował spojrzenie na ogromny pęk leżący na pianinie. - To bardzo ważne, żeby zerkać na klucze, wtedy łatwiej się śpiewa.
- Ja tam nie wiem, czy łatwiej, skoro mam patrzeć jednocześnie w kilku kierunkach i jeszcze śpiewać - poskarżył się pan Wacek. - Tu na kasownik uważaj, tu na tekst, na nuty i jeszcze kluczy mam pilnować. Nie można ich schować do jakiejś torby?
- Przestań! - uciszyła go szeptem pani Bożena. - Siostra stoi tyłem, nie widzi kluczy, a to chyba jest cały komplet. Do plebanii i do klasztoru. Jak jej zginą, będzie spory kłopot.
Rodzina mężczyzny skremowanego przez pomyłkę domaga się zwrotu nieboszczyka. Też są dobrzy! Jak zwrócić im ciało, skoro zostało ono potraktowane tysiącem stopni Celsjusza? Ojciec zareagował odruchowo: zniszczone, to odkupimy.
- Proszę pani, mężczyźni zawsze pozostaną mężczyznami, nawet po śmierci. Mój mąż nieboszczyk zaraz po ślubie oświadczył, że mogę spotykać się wyłącznie z kobietami, a mężczyzn zapraszał do domu tylko wtedy, gdy wcześniej się z nimi zaprzyjaźnił. Wiedział dobrze, że mam swoje zasady i z przyjacielem go nie zdradzę. Pod koniec życia miał już tylu znajomych, że kiedy organizowaliśmy imieniny, to gości trzeba było spraszać w trzech terminach, jak na turnusy wakacyjne, bo wszyscy jednocześnie by się nie pomieścili w naszym mieszkaniu. A mój mąż z natury był odludkiem i nie znosił tłumów! Umarł, bo chciał wreszcie zostać sam.
- Gratuluję, wreszcie trafiłaś na swój ideał - odparował Zbyszek. - Oby ci tylko oczu nie wypaliło od patrzenia w ten blask doskonałości!
Dziesiątki połączeń, tysiące ludzkich spraw, setki pytań, miliony słów wypowiedzianych w ciągu jednego dnia pracy. Bank nigdy nie zasypiał i nigdy nie przestawał działać.
Zatelefonował pan, który w bardzo niegrzeczny sposób dopytywał się, dlaczego bank pobiera prowizję od wpłat gotówkowych.
– Skoro przynoszę wam pieniądze w zębach, to bądźcie na tyle uczciwi, szuje jedne, żeby nie obciążać mnie zasranymi opłatami! Bawicie się moją kasą i ja jeszcze mam wam za to płacić?!
-Kiedyś spadniesz razem z tym fotelem do sąsiadów. Strop nie wytrzyma.-Pogroziłam jej palcem.- Musisz się tak rzucać? -Wizualizuję się jako piórko- oświadczyła Beatka.- Akceptacja siebie powoduje wzrost poczucia wartości.
Pracę w banku rozpoczynałam z nadzieją, że to dopiero pierwszy szczebelek w długiej drabinie prowadzącej do sukcesu. Z każdym miesiącem przekonywałam się jednak, że ilość szczebli do pokonania się zwiększa, a cel oddala.
Bezduszny, korporacyjny świat pożerał mnie z pełną bezwzględnością.
Współczuję sędziom. Wszystkie sprawy są takie same, ludzie się nienawidzą, oblewają wiadrami pomyj, wyciągają najgorsze brudy, a potem oczekują, że ktoś przyjdzie i to wszystko posprząta.