Dziś ta część miasta wygląda zupełnie inaczej. W tym kształcie, jaki miała przed wojną, przestała istnieć. Gdzieniegdzie tylko zobaczymy jej...
- ArtykułyJesienne Targi Książki – bezpłatne wydarzenie dla czytelników już od 20 do 22 września w WarszawieLubimyCzytać3
- ArtykułyPoziom czytelnictwa w Polsce: jak wypadamy na tle Europy? Jedna rzecz nas wyróżniaAnna Sierant32
- ArtykułyCzytelnicza rewolucja, czyli jak „Szkoła Szpiegów“ zastawiła pułapkę na dzieciakiLubimyCzytać1
- Artykuły„Zmierzch” powraca, a Mickiewicz się zakochujeAnna Sierant5
Henryka Anna Chalupec
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Popularne cytaty autora
Za to nigdy nie omijałam wielkiego prania w domu. Już zawczasu Mama ustalał z sąsiadkami termin, kiedy będzie potrzebowała zająć strych, na ...
Za to nigdy nie omijałam wielkiego prania w domu. Już zawczasu Mama ustalał z sąsiadkami termin, kiedy będzie potrzebowała zająć strych, na którym wisiały sznury na bieliznę. Jedna strona klatki budynku miała swoją suszarnię po jednej stronie, a druga po drugiej, tak aby lokatorzy nie wchodzili sobie w paradę. Przysłuchiwałam się nieraz sąsiadkom, które nie mogły dojść do porozumienia, kto ma kupić i założyć nowe sznury, bo stare już się do niczego nie nadawały - oczywiście nikt nie chciał wyłożyć pieniędzy. Mama zawsze ostentacyjnie odmawiała udziału w tych handryczeniach; jej własne, prywatne grube sznury zawsze wisiały przy wejściu na strych - tak więc jedynie mówiła sąsiadkom, kiedy chce mieć górę dla siebie, ale gdy sznury były wolne, pozwalała innym wieszać na nich pranie. Oczywiście, z naszych sznurów milcząco korzystała też cała reszta kamienicy, czemu Mama nigdy się nie sprzeciwiała.
1 osoba to lubiPojechaliśmy na Grzybowską. Wszędzie, cała okolica: Grzybowska, Żelazna, Lucka, Wronia, Złota leżały w gruzach. Wprawdzie już od pierwszych ...
Pojechaliśmy na Grzybowską. Wszędzie, cała okolica: Grzybowska, Żelazna, Lucka, Wronia, Złota leżały w gruzach. Wprawdzie już od pierwszych dni widać było ludzi odgruzowujących ulice, ale zniszczenia były ogromne. Podwórko na Grzybowskiej zmieniło się w jedno wielkie rumowisko. Nic nie ocalało. Przebijaliśmy się przezwały cegieł do ogródka, gdzie Babcia przy pomocy sąsiadów pochowała wujka Heńka jeszcze w czasie powstania. Był lekko przysypany ziemią. Póki był śnieg i mróz, widać było tylko wetknięty w mogiłę mały krzyż, ale gdy ziemia zaczęła odmarzać, wszystko się zapadło i z przerażaniem zobaczyliśmy wystające z ziemi buty. Buty wujka Heńka.
1 osoba to lubi