-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Cytaty z tagiem "więzi rodzinne" [6]
[ + Dodaj cytat]Zastanowił się, jak by to było tak po prostu trzymać dziecko za rękę. Usłyszeć słowo ‘tato’. W końcu, jak by to było mieć rodzinę. Przyjść razem nad rzekę. Podjadać przygotowane w domu kanapki. Rozmawiać o wszystkim i o niczym. Łaskotać się i słyszeć ‘Tato, przestań! Tato’.
Rozmyślałam o wielorybach. Mick ostatnio podzielił się ze mną pewną ciekawostką. Humbaki znane są z tego, że wiodą życie rodzinne. Bawią się z młodymi, łączą się na stałe w pary, podążają za jednym silnym przywódcą i bez przerwy śpiewają. Ale na przestrzeni lat wielorybnicy zaobserwowali coś dziwnego. (Mick nie jest w stanie wymówić słowa "wielorybnicy" bez krzywienia się. Sporo o nich wie. Za dużo). Jeśli humbak zostaje trafiony harpunem, jego stado odpływa, opuszcza go. Przez jakiś czas żeglarze byli przekonani, że humbaki są niezdolne do odczuwania przywiązania. Zwierzęta wyczuwały krew w wodzie, słyszały bolesne wrzaski i mimo tego nie pozostawały blisko, by móc służyć ofierze pomocą albo dodawać otuchy.
Prawda jednak była bardziej skomplikowana. Ludzie to stworzenia kierujące się przede wszystkim wzrokiem. Wielorybnicy sądzili, że skoro nie widzą już stada, to znaczy, że ranione zwierzę zostało porzucone na dobre. Ale Mick mówi, że to nieprawda. Wieloryby mają wyczulony dotyk i słuch, są świadome istnienia fal dźwiękowych i magnetycznych. Przebite harpunem zwierzę jest ciągnięte za statkiem, rozsiewa po morzu swoją krew. W miarę jak wyciągają je na płytkie wody, gdzie czeka je najgorszy możliwy los, stado pozostaje w pobliżu - głęboko, poza zasięgiem wzroku marynarzy - i śpiewa do niego. Śpiewa aż do samego końca.
- Chyba po prostu jedni mają szczęście i dostają rodzinę, z którą tworzą więź. A inni... - Usiłuję powstrzymać żenujące i nieoczekiwane łzy. - Czasem utkniesz z członkami rodziny, którzy nie robią nic innego poza popełnianiem błędów, za które nie muszą przepraszać ani płacić.
We Francji mają miłość rodziny, Amerykanie za to pewien instynkt narodów koczujących; u nich miłość rodziny przytłumiona jest przez żądzę zarobkowania.
Ojciec nic nie winien swoim dzieciom, może je wydziedziczyć, zostawić majątek, komu chce, ale też nie ma żadnej powagi. Dziewczyna idzie za mąż za kogo jej się podoba; młodzieniec piętnasto- lub szesnastoletni myśli o robieniu majątku, bo nie rachuje wcale na ojcowski i nie zasięga rady ojca przed obraniem zawodu. Jedzie na drugi koniec Ameryki, opuszcza rodzinę obojętnie, myśli tylko o sobie.
Ta wolność nieograniczona, która przyznaje człowiekowi prawo rozporządzania majątkiem, jaki nabył, jest w gruncie racjonalna. To miała dobrego, szczególniej w kraju, w którym wszystko było do stworzenia, że zmuszała każdego człowieka korzystać ze swojej inteligencji. Wolność ta zrodziła pracownika, ale zabiła powagę rodzicielską i miłość rodziny… Przywiązanie do parafii jest im obce; Yankees nie przywiązuje się do żadnego miejsca. Opuszcza bez żalu miasto, gdzie się urodził, gdzie przepędził wiek dziecinny, jeżeli spodziewa się zarobić gdzieś indziej więcej pieniędzy; zawsze obozuje, nigdy się nie osiedla; dla tych więc pobudek urządzono hotele i boarding houses w Ameryce.
Kobiety (...) płacą podwójnie: niezdolnością do autentycznej, głębokiej więzi z najbliższymi z jednej strony, a z drugiej oskarżeniami o to, że nie potrafią się wyzwolić z roli ofiary...