cytaty z książki "Cafe pod Minogą"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Slyszalem,ze podobnierz murzyny tylko banany i ludzkie mienso wtralaja.
Ostatni podszedł z gratulacjami Jumbo, nieobecny na uroczystości w schronie, gdyż pan Konfiteor wytłumaczył mu delikatnie, że ma poważne wątpliwości, czy ślub zawarty w obecności Murzyna może być uznany za ważny.
- Mniejsza o to, o cóż panom chodzi?
- Nie mniejsza - jako człowiek oblatany w najlepszych towarzystwach, z ukończoną szkołą tańców nowoczesnych i figurowych, zawsze robię wszystko a propos i wytrzymuję najcięższe nawet artykuła salonowego kodeksu karnego. Ale o wiele mnie kto niemożebnie podgrymasza, łobuz się robie i z samem sobą wytrzymać mnie trudno.
Murzyn spoważniał, błysnął zębami i odpowiedział porywczo:
- Z kogo że pan tu humorystyczną drakie odstawiasz, panie szanowny, jaki że ja dzik jestem, o wiele dwadzieścia pięć lat w Warszawie mieszkam. Małpy ani papugi cholery za żadne pieniądze do ust bym nie wziął, formalną zakąską tak jak i pan się posługuję.
- A w takim razie przepraszam i widzę, że z pana szanownego leguralny warszawiak, chociaż w kolorze żałobnem.
- A odturlajże się, boża krówko za rude ondulacje szarpana, odturlaj się, Kalafonio przez Białe Dame po staroświeckiem łóżku tam i nazad ganiana, bo jak nie, to ci taką litanie wyczytam, że trzech doktorów aromatycznem octem dwa dni będzie musiało cię cucić, kalikaturo do śmiechu na kaczych nogach. Kto tu rządzi, ja, hrabia Rower, czy ciotka Kalafonia?! Kto tu rządzi, ja czy szpicbródka gorzką wodą naszprycowany?! Kto tu rządzi, ja czy najmimorda, co się za doktora podaje, a nikt go nawet do kanarka chorego na żołądek nie woła! -szalał hrabia Roger.
Podporucznik Wojtek podszedł do okna. Plac Zamkowy był pusty. Pokrywały do tylko kawały murów oderwane od zbombardowanych domów, przegradzała koło Podwala zwalona, porozbijana na części kolumna Zygmunta. Sam król, leżąc na wznak, patrzył w czerwone od pożarów niebo i nie wypuszczał z rąk ani krzyża, ani zgiętego w połowie klingi miecza. Gdzieś daleko za Wisłą dudnił huraganowy ogień artylerii.
- Kto na siłe wyszedł za mąż? Kto pijanego inwalidę przed ołtarz zataszczył? Ty moczymordo Batalionowa!
- Pani Rypalska, tylko ostrożnie, obliczaj się pani ze słowami! Trzy kroki od żołnierza, bo może być nieprzyjemność.
- Słuchaj, Władziu, jakbyś w razie czego w tem Berlinie jakąś szwabkie sobie przygruchał, pamiętaj, kocioł ukropu nagotuje, przyjade tam do ciebie, tobie ślipie wyparze, a jej rudy łeb całkiem z kudłów obedrę.
- No i więc ja, jako główny dyrektor naszej firmy, poszłem tam wczoraj, żeby przyjąć robotę. Ale chałupe zajęli Niemcy i jednego szkopa z rozpylaczem postawili przy bramie. Podchodzę do niego, żeby mu wytłumaczyć, co i jak jest, i na początek robie mu takie pytanie:
"Kape wu polnisz?"
A ten oczy na mnie postawił i nie kapuje ani słowa.
Wtenczas ja mu pokazuje na wybite okna i mówie:
"Trzeba to oszklić".
Ale on widocznie był ze wsi, nic nie rozumie i pyta się:
"Was?"
No to ja zaczynam z niego duraka walać:
"Nie nas, ale was trzeba oszklić".
A ten krugom głupi. Na to ma się rozumieć wyszłem z nerw i krzyczę:
"Szyby że trzeba wstawić, chamie na jeża strzyżony, bo wszy wam kataru dostaną".
A ten "los" i rozpylaczem mnie w klatkie piersiowe.
No to się ma rozumieć poszłem do domu...
- Ja rozumię, że nie chciałby pan hrabia mieć pod swojem dachem jakiejś nie pasującej ferajny, co to i zabradziażenie spokoju zrobić może, i biżuteria przy niej niepewna. Tu o tem nie może być mowy. Każda jedna osoba sztuka w sztukie gwarantowana. Pan Aniołek, restaurator trzeciej kategorii z koncesją do wypicia w miejscu i na wynos. Człowiek leguralny z wyższem wykształceniem domowem. Pani Aniołkowa, kobieta formalna, chociaż troszkie nerwowa. Panowie Piskorskie, tyż nie można powiedzieć sempatyczne faceci, szyb nie biją, sądownie prawie że nie karane, zresztą na nich będę osobiście uważał. Tu jedna szczegóła z omeblowania zginąć nie może. Tak że ja przeszkód nie widzę.