cytaty z książek autora "Mackenzi Lee"
Wątpliwości za każdym razem próbują strącić nas z nieba.
Ciemność porusza się inaczej niż światło. Jest zawsze przed jasnością. Musi być szybsza, sprytniejsza i cichsza.
Nie być żywym to nie to samo co być martwym.
A kto nie był królem, ten stawał się zdrajcą - czyż nie tak zawsze się działo?
- Co za urocza wycieczka z ojcem. Nic nie może się równać z pokazywaniem dzieciom wszystkich sposobów, na jakie mógłby zakończyć się świat, trzymanych u siebie w piwnicy.
Trudno to wyjaśnić, że można kochać kogoś tak bardzo, że trudno znieść jego obecność.
- Nie martw się, bracie. Ojciec zrozumie.
Odyn nie zrozumiał....
Pocałunek nie jest tak nieprzyjemny jak moje jedyne dotychczasowe doświadczenia z tą czynnością, ale równie mokry i beznamiętny. Taki tam oralny ekwiwalent uścisku dłoni.
Odnoszę wrażenie, że omawia siedem grzechów głównych, począwszy od moich najulubieńszych.
- Chłopie, potrzebuję dychę na drani. Właśnie straciłem robotę, umarła mi żona, a moich siedmioro dzieci ma odrę i został nam tak mało jedzenia, że aż się boję, że będziemy musieli zjeść jedno z dzieci...
- Uważam, że wszyscy jesteśmy zdolni do rzeczy, które nigdy by nam nie przyszły do głowy.
W znów przymyka oczy. Od światła napierającego na jego powieki głowa pulsuje mu bólem. "Po prostu dajcie mi spać" - myśli.
- Właśnie rozmawiam z bratem.
- Naprawdę? - Theo poróżowiały policzki - Ze swoim bratem Thorem?
- To mój jedyny brat.
- Pozdrów go ode mnie.
- Na pewno będzie podekscytowany[...] Theo cię pozdrawia.
Thor zmarszczył brwi.
-Kto?
Loki zerknął przez ramię na Theo.
- Też cię pozdrawia i mówi, że z nas dwóch to ja wyglądam lepiej i jestem bardziej utalentowany, chwała niech będzie Asgardowi.
Przy drzwiach Theo skłonił się, a Thor zawołał:
- Wcale tak nie powiedziałem! Loki, powiedz temu Theo, że niczego takiego nie powiedziałem!
Loki usłyszał brzdęk dzwonka przy wejściu do sklepu.
- Jaka szkoda, że wyszedł.
Percy starts to laugh again, loud and heady. I could drink that sound forever and never again touch a bottle of spirits.
I want to go out."
"That is a terrible idea. We are being hunted, remember?" He pokes at the notice.
"It’s a large city. And a party."
"Are those meant to hide us, or are you listing things you enjoy?"
"What’s the use of temptations if we don’t yield to them?"
"That’ll be chiseled upon your tombstone".
Wiedział, że gdyby tylko poprosiła mógłby teraz podpalić całą tę salę i biegać po niej nago.
- Dlaczego miałoby mieć znaczenie to co, to co powie ten Piorunowy Łeb?
- Potrzeba wam jakaś zaraza [...] Coś, co usunęłoby nadmiar ludności.
Jakże musiałeś czuć się rozczarowany, kiedy to ja się pojawiłem, a nie mój brat, w blasku słońca wylatującym mu z tyłka.
Wiem już, że nie ma jednego sposobu, by przeżyć życie, nie ma jednego sposobu na bycie silnym czy odważnym, czy dobrym, czy miłym. Ludzie po prostu robią, co mogą, z sercami, którymi zostali obdarzeni i rękoma, jakie im się trafiły. Możemy się tylko starać, a jedyne, czego warto się trzymać, to siebie nawzajem.
I na Boga, to przecież wszystko, czego potrzeba.
Kiedy się budzisz, pamiętasz jedynie, jak umierałeś.
W Lokim wezbrało obrzydzenie. Nie chodziło o śmierć, bo ta w ogóle go nie poruszała. Każde życie kiedyś się kończy - tego wspólnie z Thorem nauczył się jeszcze, kiedy był dzieckiem. Wojownicy codziennie oddawali życie za Asgard. Nawet ci, którzy umierali spokojnie i w podeszłym wieku, mogli odchodzić utrudzeni służbą swojej krainie. Jednak to, co się tutaj działo, pozbawione było szacunku, stanowiło jakiś wynaturzony pokaz. Ci wszyscy gapie, te wszystkie małe dzieci z nosami przyciśniętymi do szyby, które morusały sobie buzie, wpatrując się w otwarte rany. Chociaż to byli tylko ludzie, miał teraz ochotę każdego z nich wsadzić na okręt i wysłać do Helheim.
— Może znajdźcie sobie coś odpowiedniejszego. Na przykład Drużyna Upierdliwych Porywaczy Asgardczyków, w skrócie....
Próbowali ukształtować go na modłę, do której nigdy nie pasował, a rozciągając i wyginając w nieskończoność dany materiał, tylko kwestią czasu jest, aż ten ulegnie zniszczeniu.
- Dobra - powiedział. - To zostańmy łotrami.
“A patronymic diminutive of . . . that, yes.” I understand less than half the words in that sentence, but God bless the book people for their boundless knowledge absorbed from having words instead of friends.
-Jak wróciliśmy wczoraj w nocy do domu? - pyta Percy.
-A gdzie byliśmy? Po trzecim rozdaniu w pikietę straciłem orientację.
-Chyba wygrałeś to trzecie rozdanie.
-Nie jestem do końca pewien, czy w nie grałem. Szczerze mówiąc, trochę wypiłem.
- Loki, we wszystkich opowieściach ty już jesteś łotrem - odparła, opuszczając welon na twarz. - Dlaczego po prostu nie zaczniesz grać swojej roli?