Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Ciężko być Ronanem Lynchem. Nawet leząc sobie spokojnie przez środek pustyni pośrodku niczego można wpakować się w nieziemskie tarapaty. Na przykład, nie wiem, natrafiając na wioskę, której nie powinno tu być, ale nie dość, że jest, to zagina czasoprzestrzeń, destabilizuje wszelką magię (co wprowadza w niezłą konsternację irlandzkiego kumpla Lyncha, kanciarza Rega) i udziela schronienia bandzie zombi, które nie są zombi. Zapowiada się pracowita noc... Powieść groszowa, jak to powieść groszowa - przeczytać można, ale jakiejś większej wartości merytorycznej czy estetycznej toto nie ma. Ale pamiętajmy, że ocena tej serii ulega nieco innym kryteriom. Choć tą pozycję z przeze mnie posiadanych czytało mi się najgorzej. Co przede wszystkim wyróżnia akurat tę przygodę? Połączenie światów Deadlandsów z Zewem Cthulhu, compadre! Mieszanka zaiste oryginalna, mroczna i diabelnie niebezpieczna. Od razu ostrzegam Szeryfów - przygoda jest naprawdę trudna i łatwo w niej niespodziewanie zginąć, tak więc lepiej dobrze się zastanówcie, czy wasi posse są wystarczająco już zahartowani przez rodzime wynaturzenia, zanim zmusicie ich do walki z Mitami. Jednak jeżeli już się zdecydujecie na ten scenariusz, przeżyjecie naprawdę świetną, mroczną przygodę - tym ciekawszą, iż twórcy przewidzieli możliwość przeniesienia się z zainfekowanego miasteczka do Krainy Wiecznych Łowów czy... do uniwersum Mitów. To może być świetny pomysł na oryginalną kampanię! Książeczka zawiera na końcu dodatek informujący, jak można zamienić naszych kowbojów w badaczy (podając np. co odpowiada jakiej cesze czy umiejętności). Choć sama opowiastka jest mocno średniawa, połączenie dwóch systemów było strzałem w dziesiątkę i zaowocowało naprawdę dobrą (choć trudną) przygodą, dającą możliwość świetnej kontynuacji.