Diablak Jolanta Stefko 5,6
ocenił(a) na 79 lata temu Jako iż wszystkie książki kobiece powinny być o miłości, ta również nie odstaje od schematu. „Diablak” Jolanty Stefko jest zbudowany na historii młodej dziewczyny (Marzeny) zakochanej w swoim wykładowcy. Jednak nie dajmy się zwieźć romansowej nudzie – niech sam diabeł (ksywa:Biały) prowadzi nas przez oniryczne wizje płynnie splatające się z realistycznymi opisami współczesności. Cała opowieść zaczyna się od końca, który jak każdy koniec jest początkiem kolejnej historii. Rozpoczyna się ona w „nocnym pociągu z mięsem”; na szczęście po kilku stronach okazuje się, że to tylko sen o diable. Sny te powracają w trakcie narracji. Można odnieść wrażenie iż bohaterka rozmawia z własnym sumieniem, które jest reprezentowane przez Białego. Im bliżej ją poznajemy, tym mniej nas to dziwi – dziewczyna jest nadwrażliwa, introwertyczna, a przy tym bardzo inteligentna. Partnerów do rozmowy jej brakuje. Może dlatego, że siedzi w domu i hoduje swoją depresję lub samotnie spaceruje, czy jeździ pociągami? Albo dlatego, że pogrąża się w fikcji literackiej, co jest mało znanym, ale bardzo groźnym nałogiem? Stwarza więc postać diabła, z którym prowadzi dyskusje na temat rzeczywistości (ogólnoludzkiej i swojej prywatnej) i w ten sposób próbuje wypracować konsensus z samą sobą, co ostatecznie prowadzi do coraz głębszej dezintegracji jej osobowości (a być może osobowości autorki, ponieważ na tym polu prowadzona jest bardzo zgrabna gra z czytelnikiem).
Sugestia ta rozpada się gwałtownie, gdy Marzena podpisuje pakt z diabłem, a po tym faustowskim geście następują gwałtowne zmiany w jak najbardziej realistycznej warstwie fabuły. Nie można zrzucić ich na karb przypadku, ponieważ bohaterka starzeje się kilka lat i zaczyna zarabiać jako bardzo obrotna pani informatyk. A wszystko to w imię miłości (według Marzeny) lub egoizmu (z perspektywy trzeźwo myślących, nie-szaleńczo zakochanych ludzi). Wszystkie te wydarzenia nieuchronnie prowadzą do tragicznego katharsis, po którym nastąpi „nowy początek”, niewiele lepszy od „końca” poprzedniej historii, choć niosący nadzieję na lepsze zakończenie kolejnej…
Brak chronologii oraz splatanie się płaszczyzny realistycznej z fantastyczną zostają urozmaicone o formę szkatułkową (a treść o tragedie rodzinne i nie spowinowacone) oraz autorskie wersje znanych polskich bajek (np. o złotek kaczce),co wyraźnie rozbija tok fabularny, zmuszając do uważnego śledzenia planów wydarzeń. Narracja jest heteronomiczna oraz naszpikowana odniesieniami do szerokiego kontekstu literackiego i kulturowego. Wszystko to podane z dozą grozy, groteski i goryczy, często podszytej humorem. Sceny rodem z amerykańskich horrorów niemal niezauważalnie przeplatają się z szarą codziennością, a zarówno jedne, jak i drugie stworzone są za pomocą języka emocji. To doświadczenia i impulsywne decyzje bohaterki zastępują logikę przyczynowo-skutkową, a jej nastroje decydują o tym, czego czytelnik się dowiaduje, co natomiast zostaje przemilczane.
Cała książka to splot dramatycznych wyborów, które nie miały w sobie nic zasadniczego i ostatecznego, a jednak doprowadziły do ostatecznej katastrofy. Jednak nieszczęścia przytrafiają się wszystkim, a tym są większe, im bardziej osobiste, własne, dotykające nas samych. Takie piętno nosi powieść „Diablak” – prywatnego upadku, oglądanego z perspektywy samo pogrążającego się człowieka. Dlatego najbłahsze wydarzenia i zabiegi fabularne zdają się przytłaczające oraz pogłębione poprzez wrażenie bezpośredniego doświadczenia, tracą natomiast zupełnie swą banalność. To samo dotyczy świata otaczającego Marzenę. Jest on implikacją jej subiektywnych wizji oraz przetrawionych i zinterpretowanych przez nią faktów. Z tej perspektywy czytelnik ogląda błyskawicznie przelatujące przed nim obrazy, składające się i rozsypujące niczym w chorym kalejdoskopie. Psychomachia fascynacji i wymiotów to prawdopodobnie efekt zamierzony. I osiągnięty z diabelską precyzją.