Najnowsze artykuły
- ArtykułyLubimy czytać – ale gdzie najbardziej? Jakie są wasze ulubione miejsca na lekturę?Anna Sierant8
- Artykuły„Rękopis Hopkinsa”: taka piękna katastrofaSonia Miniewicz2
- ArtykułyTrzeci sezon „Bridgertonów” tuż-tuż, a w Świątyni Opatrzności Bożej niecodzienni gościeAnna Sierant4
- ArtykułyLiteratura młodzieżowa w Polsce: Słoneczna wiosna z Martą ŁabęckąLubimyCzytać1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Nikołaj Kisieliow-Gromow
1
7,3/10
Pisze książki: historia
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
7,3/10średnia ocena książek autora
39 przeczytało książki autora
62 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich
Sozerko Artaganowicz Małsagow, Nikołaj Kisieliow-Gromow
7,3 z 29 ocen
96 czytelników 5 opinii
2019
Najnowsze opinie o książkach autora
Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich Sozerko Artaganowicz Małsagow
7,3
Zanim trafiłam na książkę, nie miałam pojęcia o Wyspach Sołowieckich, szakalach, Siekirce, Owsiance. Swój udział w historii SŁON mieli też Polacy, o czym pisze Sozerko Malsagow zbiegły więzień: "(...) Marian Smoleński, członek polskiej partii komunistycznej (kompartii),który (...) komenderował kompanią pracy. (...) Oddawał się bezkarnie swojej fobii, okładając więźniów. Nazwisko Smoleńskiego pozostało w annałach Sołówek z powodu "kijów Smoleńskiego", które on miał wynaleźć. Są to pokaźne zakrzywione kije, dziś jeszcze używane do bicia osadzonych." Drugi z autorów Nikołaj Kisieliow-Gromow pisze natomiast: "(...) polskim obywatelom obrywa się bardziej niż innym. Jak tylko stosunki z Polska się skomplikują, Polaków zaczyna się na różne sposoby dociskać. Idą do karcerów albo na karne delegacje, gdzie strażnicy szybko pomagają im zdechnąć".
Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich Sozerko Artaganowicz Małsagow
7,3
Sozerko Malsagow, Nikołaj Kisieliow - Gromow "Początki Gułagu. Opowieści z Wysp Sołowieckich"
Autorzy w tej książce opowiadają o historii swojego życia, która wiąże się ściśle z pobytem na Wyspach Sołowieckich. Były miejscem gdzie zaczyna się historia gułagów.
Sołówki zlokalizowane są na dalekiej Północy, klimat tu panujący można określić jako zimny i wilgotny. Lato trwa bardzo krótko, w przeciwieństwie do zimy. Często występują silne wiatry czy zamiecie śnieżne. Liczne mokradła sprzyjają zawilgoceniu i stwarzają idealne warunki do bytności komarów i meszek, które są zmorą tych terenów. Bliskość mokradeł sprzyja też rozwijaniu się licznych chorób u więźniów np. szkorbutu, malarii czy chorób płuc.
Zgodnie z tym co jest przytaczane w książce obóz ten był rodzajem laboratorium metod stosowanych w innych gułagach sowieckich. Sprawdzano jakie metody dają najlepsze rezultaty jeśli chodzi o najwyższą produktywność więźniów (próbowano przedterminowych zwolnień, zmniejszania racji żywnościowych czy egzekucji). Mechanizm "rekrutacji" do obozów był bardzo rozbudowany - na każdego człowieka, przeciwnemu władzy zawsze można było znaleźć odpowiedni paragraf, często absurdalny i błahy. Za przykład może posłużyć fakt, iż jednego człowieka zesłano do obozu ze względu na kontrrewolucyjne nazwisko. Osadzonych często określa się jako "więźniów Słonia" z racji skrótu SŁON (rosyjskie: Sołowieckij Łagier Osobowo Naznaczenija). Malsagow oraz Kisielow dzielą więźniów Wysp Sołowieckich na kilka grup w zależności od powodów zatrzymania i tak zgodnie z przytaczanymi źródłami w 1927 roku więźniów jest 13000 zaś w 1929 - 22 000. Przeludnienie okolic w tamtym okresie dawało się tak we znaki, dlatego też władza decyduje się przeniesienie części więźniów na ląd stały (okolice Kemu).
Szef obozu (Nogtiew) tak miał witać nowo przybyłych więźniów: "Jak wiecie, tutaj nie ma władzy radzieckiej, tutaj jest tylko władza Sołówek. Możecie zapomnieć o wszystkich prawach, z których korzystaliście przedtem. Tutaj pierwszeństwo mają nasze prawa". Ci co mieli choć trochę władzy kładli nacisk na bezwzględne kary i sadyzm. Jedną z kar była "tortura komarów". Polegała ona na tym, iż rozebranego więźnia wystawiało się na ukąszenia komarów. Człowiek torturowany był bezbronny - często nie przeżywał tej katorgi lub wracał cały pokryty bąblami, z opuchniętą twarzą. Okrutny los czekał też kobiety, które stawały się nierządnicami, często zarażone były chorobami wenerycznymi i powoli umierały. Z kolei kler obojętnie czy to kapłani, mnisi czy inni duchowni byli posyłani do najcięższych robót, gdzie najciężej wykonać normę pracy.
Osadzeni nazywali byli często szakalami, ze względu na poszarpaną odzież, brud na całym ciele i dzikie zachowania - często nie mieli oni żadnych naczyń więc dostawali jedzenie w kapocie czy czapce. Nie mieli oczywiście też łyżek, więc jadali rękoma, nie byli podobni do ludzkich istot.
Więźniowie żyli w ciągłym strachu - czekali na kogo tym razem spadnie widmo śmierci. Nie tylko życie w obozie było straszne - ludzie, którzy zamieszkiwali okolice byli narażeni na wysłuchiwanie krzyków ofiar a także wystrzałów, dlatego też opuszczali oni swoje mieszkania aby żyć dalej z dala od tych morderczych procederów.
Podobnie jak to miało miejsce w nazistowskich obozach pracy - ludźmi, którzy pilnowali porządku (kapo) byli osobnicy, którzy byli często zbrodniarzami, cechowała ich brutalność i brak skrupułów. W początkowym okresie działania obozu więźniowie byli wdrażani w system i praca miała niejako formę szkoły poprawczej. Ludzie byli zatrudniani w cegielni, garbarni czy pracowni szewskiej - stosunkowo na nie najgorszych stanowiskach. Później niestety się to zmieniło, zaczęła się eksploatacja lasów oraz wydobycie torfu, budowa dróg czy kolei. Ich dzienna racja żywnościowa wyglądała następująco: na śniadanie ziemniaki, na obiad obierki gotowane w wodzie, na kolacje ponownie ziemniak. Na początku nie mieli oni prawa do cukru czy chleba, nie mówiąc już o maśle czy mięsie.
Praca ponad siły w obozie doprowadziła niejednego więźnia do ogromnego dylematu. Mianowicie ci co pracowali przy wyrębie lasu kładli sobie palce lub co gorsza lewą dłoń na pień i odcinali mając nadzieje, że nie będą musieli pracować. Tak się jednak nie działo. Czekiści byli zdania, że jeśli więzień nie może rąbać drewna, może je piłować jedną ręką! Samobójstwa były na porządku dziennym - ludzie stawali pod zrębywanym drzewem aby położyć kres udręce, lub wieszali się przy pomocy skrzętnie ukrytego sznurka.
Podsumowując książka zawiera mnóstwo interesujących informacji o obozach sowieckich. Opisy codziennego życia więźniów czy tortur wywołuje gęsią skórkę i dziw podczas czytania. Obrazu potwornych warunków dopełniają wkładki fotograficzne, które umieszczono w książce. Ponadto autorzy przytaczają w przypisach sporo objaśnień, dzięki czemu książkę czyta się łatwiej, bazują oni na różnych źródłach co jest warte podkreślenia. Jak uznał to Masłow w przedmowie do relacji Kisieliowa, książka ta "poświęcona jest życiu, a raczej umieraniu, więźniów we wszystkich rosyjskich obozach". Piszę on też o błędach i nieścisłościach w tych relacjach, jednak nie umniejszają oni roli tej książki w żaden sposób.
Książkę przeczytałem dzięki Stowarzyszeniu Sztukater, za co bardzo dziękuję.