cytaty z książek autora "Michael James Sullivan"
Jeśli nie będziesz wierzył, że zwyciężysz, strach i wahanie cię powstrzymają, a twój przeciwnik to wykorzysta.
W końcu kto jest odważniejszy? Człowiek, który woli umrzeć, niż być uznawany za tchórza, czy człowiek, który żyje, stawiając czoło temu, kim naprawdę jest?
Życie samo w sobie nie ma wartości. Wartościowe staje się dzięki temu, co człowiek z nim robi.
Chyba nie można wierzyć we wszystko, co jest napisane w książkach. Ale nie rozgłaszaj tego, bo stracę pracę.
[...]kłamstwo to zdrada samego siebie.
Prawdziwe zmagania odbywają się w umyśle. Musisz wiedzieć, że zwyciężysz, jeszcze zanim zaczniesz walczyć. Musisz to zobaczyć, poczuć nosem i niezłomnie w to wierzyć.
- (...) Ten biedny sukinsyn to pewnie przestępca. Może truciciel dzieci, kat kobiet albo nawet kanibal.
- (...) Royce, spójrz na jego sutannę. - Hadrian wyciągnął rękę. - To kapłan.
Royce się skrzywił.
- Najgorszy rodzaj kryminalisty.
- Magia przypomina trochę grę na skrzypcach. Piekielnie trudno obyć się bez rąk.
Nie ma szlachetnych spraw. Nie ma dobra ani zła. Złymi nazywamy jedynie tych, którzy występują przeciwko nam.
Posłuchaj mojej rady: bierz z życia jak najwięcej. Wdychaj powietrze, smakuj wino, całuj dziewczyny i zawsze pamiętaj, że opowieści innych nie są nigdy tak cudowne jak własne.
Życie jest cenne tylko pod warunkiem że chcesz, aby takie było.
- [...] Byłeś kiedyś zakochany, Hadrianie?
- Nie jestem pewien. Jak to poznać?
- Miłość? Ba, to jak powrót do domu.
Jedna osoba może twierdzić, że ludzie są zasadniczo dobrzy, a inna uważać wręcz przeciwnie. Każdy w coś wierzy, rozumiesz? A to, w co decydujemy się wierzyć, wiele o nas mówi. Nie tylko o tym, jakimi ludźmi jesteśmy, ale jakimi pragniemy być i w jakim świecie chcemy żyć.
Przetrwanie w tym świecie wymaga umiejętności oceny drugiej osoby na podstawie garstki szczegółów, które nam ujawnia.
Ludzie dla ciebie dzielą się na tych, których tolerujesz, i całą resztę.
- Nie cierpię krasnoludów - wymamrotał Royce.
- Ciekawi mnie, kim są pańscy rodzice - [...].
- Co?
- Pańscy rodzice. Kim są?
- Nienawiść i rozczarowanie, a pani?
Royce wyjął sztylet i wbił go w stół.
- Spójrz na ostrze. Jest jasne czy ciemne?
Hadrian zwęził podejrzliwie oczy. Klinga Alverstone’a błyszczała oślepiająco w
świetle świec.
- Jasne.
Royce skinął głową.
- A teraz spójrz na nie z mojej perspektywy.
Hadrian przesunął głowę. W cieniu klinga była czarna jak sadza z komina.
- To ten sam sztylet - wyjaśnił Royce - ale z twojego miejsca wygląda na jasny,
natomiast z mojego na czarny. Kto zatem ma rację?
- Żaden z nas - odparł Hadrian.
- Nie - zaprzeczył Royce. - Ludzie zawsze popełniają ten błąd, ponieważ nie
potrafią pojąć prawdy.
- To znaczy?
- Obaj mamy rację. Jedna prawda nie wyklucza drugiej. Prawda nie leży w
przedmiocie, lecz w sposobie jego postrzegania.
Gdy nie oczekujesz niczego od świata - ani światła słońca, ani wilgoci wody, ani powietrza do oddychania - wszystko jest cudem, a każda chwila darem.
Źródłem szczęścia jest zmierzanie dokądś. Gdy uciekasz, często zabierasz z sobą swoją zgryzotę.
- Jak myślisz, co się stanie? - spytał Hadrian Royce'a w ciemności.
- Przypłynie flota, a z dziobów nie będzie można wystrzelić, bo nie będzie w nich ciśnienia. Ghazelowie wylądują bez przeszkód i wszystkich zaszlachtują. W końcu dotrą i tutaj, włamią się i nas zarżną.
- Nie - odrzekł Hadrian, kręcąc głową. - Widzisz, tu się mylisz. Ghazelowie zjedzą nas żywcem i zrobią to powoli, rozkoszując się każdą chwilą. Wierz mi.
Co za okrutny i absurdalny żart: im bardziej zdajesz sobie sprawę z własnej głupoty, tym mądrzejszy się stajesz.
Ojciec nauczył mnie, że człowiek jest twoim wrogiem tylko dopóty, dopóki nie padnie.
-Co Cię tak bawi? - mimo wszystko rozróżniła głos
- Podejrzewam, że to chyba pierwsza raz kiedy ktoś przyjdzie do domu publicznego z własną kobietą.
-Uważałabyś mnie za nędznego tchórza, gdybym powiedział, że też się boję ?
- Uważałabym cię za głupca, gdybyś powiedział, że nie.
Myślę, że komfort może być przekleństwem, uzależnieniem, które bez ostrzeżenia i bez zapowiedzi pozbawia nas nadziei.
Esrahaddon to potężny demon pragnący naszego zniszczenia - zemsty dla samej zemsty.
Z początku to go zdziwiło, lecz uświadomił sobie, że dom to nie tyle miejsce, ile pojęcie, które tak jak wszystko inne rozwija się i rozkwita wraz z człowiekiem.
Przywykli już do śmierci. Odwiedzała ich w nocy i siadała z nimi do śniadania. Znali jej twarz, głos, chód, specyficzne nawyki. Zawsze była w pobliżu. Niemal już niezauważalna.
Royce mnie uratował i nikogo nie zabił? Najwyraźniej świat zapomniał, jak działa życie.