cytaty z książki "True Friends"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało – wyszeptałam, gdy patrzył na mnie z uśmiechem.
– Dobrze wiemy, że gdyby nie moje rzęsy, to nie miałbym szans – odparł.
- Ale ty wtedy przysypiałeś, oglądając jakiś żałosny film - zauważyłam, mrużąc oczy.
- Zawsze cię słucham. - Wzruszył ramionami.
- Jakichkolwiek głupot czasami nie pierdolisz, to uwierz, że słucham.
Tańczyłem z jakąś dziewczyną i jej chłopak się przypierdolił.
Uniosłam brwi w szoku, zastanawiając się, jak ten taniec musiał wyglądać.
– I o to poszło, tak? – zapytałam, a on pokręcił głową.
– Nie. – Zaśmiał się. – Nazwał mnie pizdą i kazał mi spierdalać tam, skąd przyszedłem.
– Czyli o to poszło, tak?
– Nie.
– To o co, do cholery?
– Gdy już wracałem tam, skąd przyszedłem, to się potknąłem i zajebałem w kant blatu barowego.
Nie miało dla mnie znaczenia, czy chodziłem z nią na jakieś nudne gale, czy nudziliśmy się w domu, grając w najpopularniejsze planszówki, czy gadaliśmy o jakiś głupotach. Po prostu czułem, że jestem na odpowiednim miejscu, gdy jestem z nią. Nie miałem żadnego scenariusza na życie. Nie wiedziałem, co chcę robić za pięć, dziesięć albo trzydzieści lat, ale miałem pewność, że chcę, aby Kendall stała wtedy przy moim boku.
Była osobą, przy której nie mając kompletnie nic, czułbym się, jakbym miał wszystko. Każdy nasz moment, gorszy albo lepszy, sprawił, że teraz znajdowaliśmy się w tym miejscu. Byliśmy zaręczeni. Kenny okazała się jedyną osobą, dla której potrafiłem zmienić tak wiele w życiu, ale zarazem nie czułem się do tego zmuszony. Nigdy niczego nie wymagała, a jedynie prosiła. I zawsze mi ufała, tak samo jak ja jej.
Naprawdę Nicolas też miał udział w robieniu tego? – zapytała z niedowierzaniem Summer, gdy chwilę później siedzieliśmy na kanapach, jedząc obiad.
– Mhm… Jesteś ze mnie dumna? – Uśmiechnął się szeroko, obejmując ją.
– Szczerze? Tak. Myślałam, że zrobienie kawy z ekspresu to szczyt twoich umiejętności kulinarnych.
Wszyscy głośno się zaśmiali, w tym Kendall, tak jakby co najmniej przewyższała go talentem kulinarnym.
– Podłączył blender do prądu i umył pomidory – dodał Harry z rozbawieniem. – Ross zrobił resztę.
Stanąłem bliżej, aby zobaczyć, że jest to rysunek, który przedstawiał śpiącą Kendall, co w gruncie rzeczy było całkiem zajebiste. Ja dla Summer co najwyżej napisałem „KC” sikami na śniegu. Nie doceniła tego.
- Rybkę? - Patrzył na mnie uważnie, gdy ponownie ruszyłem do sklepu. - Nie chcę rybki.
- Czemu nie? Pomyśl, jak takim rybkom musi być smutno. Nikt ich nie chce, bo wszyscy wolą pieski. Nie byłoby ci smutno, gdybyś był rybką? Trzeba myśleć o wszystkich zwierzątkach. Każde zwierzę zasługuje na miłość, a nie tylko psy.
Chłopiec zrobił większe oczy, po czym energicznie pokiwał głową.
- Chcę rybkę! Kupisz mi?
Wiesz co? – zaczęła, patrząc na mnie. – Ostatnio poszliśmy na spacer i nagle widzę, a on klęka na jedno kolano. No to ja już podekscytowana, patrzę na niego ze łzami w oczach. Naprawdę, tak cholernie się ucieszyłam. A wiesz, co on na to?
– Co? – Zaśmiałem się, spodziewając się, że ta historia będzie miała zabawne zakończenie.
– „Pojebało cię? But mi się, kurwa, rozwiązał”.
- Więc dokąd mnie zabierasz? - zapytała dziewczyna, gdy zakładałem jej kask.
- Na kolację z najlepszymi ludźmi w całym Londynie.
- Normalnie byłabym podekscytowana, ale znając ciebie, to będzie pizza w towarzystwie Snickersa.
Czyli w przyszłości chcesz mieć ze mną dzieci, tak? – Przysunęłam twarz bliżej jego twarzy, a następnie powoli go pocałowałam.
– Mhm. – Obrócił się na bok i ponowił pocałunek. – A ty?
– Cóż, masz cholernie długie rzęsy, więc to całkiem niezłe geny.
Gdy moja opiekunka powiedziała, że moja mama pewnie trafiła do nieba, poszedłem do taty, aby się upewnić. Zapytałem: „Gdzie jest teraz mama?”, a w odpowiedzi dostałem adres cmentarza. Życie.
- Z Nicolasem? - Dziewczyna uniosła brew.
- Taa… On jest jak dziecko i dostał pierdolca na punkcie tego, że ma kogoś na tym samym poziomie mentalnym.
Wyszedłem przez budynek, po czym wsiadłem na motocykl i ruszyłem w stronę centrum Londynu. Summer była przeciwna zakupowi motocykla, ale zrobiliśmy głosowanie, a że Snickers mnie cholernie kochał, to wygraliśmy przewagą jednego głosu. Ona stwierdziła, że jestem nienormalny i dziecinny, a pies nawet nie rozumie, czemu podniosłem jego łapę. Po prostu nie umiała pogodzić się z porażką.
Eee… Tak, jasne, jasne – odpowiedział, ciągle oszołomiony. – Ale masz zajebistą maskotkę – stwierdził, wyjmując misia z jego ręki. – O Boże, ta piłka się odczepia!