cytaty z książki "Lalka i perła"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czytanie dobrej powieści sprawia przyjemność i radość. Może chodzi tu o szczególny rodzaj podglądactwa - bezkarnego śledzenia ludzi, podążania za nimi krok w krok, zaglądania w ich myśli, osądzania i jednocześnie pozostawania w cieniu. Daje więc moc, o której próżno by marzyć w rzeczywistości, moc nieco demoniczną - niemego osądzającego świadka wydarzeń.
Powieść jest więc procesem psychicznym, który nie należy do nikogo, procesem granicznym, miejscem, gdzie czytelnik i autor uzgadniają wspólnie świat. Jest hotelem, gospodą, w której gości się od czasu do czasu. Jest głębszym językiem komunikacji, ponieważ dotyka spraw, które z trudem dają się nazwać słowami.
Wielkie dzieła nie dlatego są wielkie, że są dobrze zrobione. (...). Cechą wielkości jest to potężne wrażenie, jakie dzieło pozostawia po sobie. Wrażenie przybliżenia się do jakiejś tajemnicy, równoczesne ogarnięcie wielu różnych elementów albo po prostu oszołomienie, zadziwienie, niepokój.
Próżność jest zawłaszczaniem świata na własny użytek; to połykanie świata, zapełnianie nim wewnętrznej pustki.
Czytałam gdzieś o psychologicznym mechanizmie miłości bez wzajemności. Otóż zakochany obdarza ukochaną osobę jako potężną częścią swojej energii potrzebnej mu do życia; oddaje jej swoje libido czy też elan vital. Gdyby sytuacja była symetryczna, czyli miłość zostałaby odwzajemniona - dostałby w zamian podobną dawkę tej energii od ukochanej osoby. Ale nie dostaje. Jego poziom elan vital spada, nie starcza mu jej dla siebie - dlatego czuje się marny, bylejaki i bezwartościowy. Ma myśli samobójcze, choruje. Prosta mechaniczna zasada. Obiekty jednostronnych miłości są więc mimowolnymi wampirami. Kwitną jak Izabela. Wokulski kocha to, co go niszczy.
Powieści tylko pozornie są "współczesne" - w gruncie rzeczy pociąga je jakaś ponętna stałość jednostki, która jest niezależna od historii.
Wielkie miasto jest jak obłok kurzu; ma przypadkowe kontury, lecz nie może mieć logiki.
Lalka opowiada historię człowieka, który spotyka się ze znakami. W ten sposób staje się historią intuicji, historią zapomnienia i odnalezienia zapomnianego, wędrówką wśród złudzeń i iluzji, odkrywaniem własnej przynależności do świata i własnej w nim obcości.
Symbol rozumiem jako coś, co w sposób możliwie najpełniejszy wyraża istotną część nieświadomości. Symbol nie jest stworzony przez człowieka (wtedy byłby zaledwie alegorią), ale przychodzi sam, narzuca się. Nie jest także czymś umownym (wtedy byłby znakiem). Symbol umożliwia podglądanie tajemnicy, ale nie ujawnia jej, nie tłumaczy. Nie da się też wyjaśnić poprzez interpretację. Im bardziej ogólne treści wyraża, tym silniej przemawia do naszej wyobraźni. Jego cechą jest to, że nigdy nie pozostawia człowieka obojętnym.
To wzajemne nieporozumienie z innym, ale także i z sobą samym, skazuje Obcego na bycie cudzoziemcem, kimś z zewnątrz, turystą i oglądaczem. Staje się on więc bezbronny i samotny, ponieważ nie zna obcego sobie kraju, ponieważ go nie rozumie, błąka się po jego bezdrożach zagubiony. Poznawanie tego świata jest powolnym, nieuniknionym zapominaniem o swojej obcości.
Gdyby poczuć się przez chwilę psychologiem, można by określić na podstawie przypadku bohatera Lalki pewną jednostkę diagnostyczną - "syndrom Wokulskiego". Polegałby on na przeświadczeniu, że miłość, przyjaźń, szacunek innych można otrzymać tylko za to, co się robi, a nie za to, kim się jest. Określają mnie moje uczynki; działam, więc jestem. U podstaw takiego przekonania z pewnością leży poczucie niskiej wartości, które musiało powstać bardzo wcześnie, dotyczy bowiem dziecięcego "ja", które jeszcze nic nie robi - "zaledwie jest". To tęsknota za miłością bezwarunkową, naturalną i spontaniczną, tęsknota za prostym zachwytem sobą, głębokim fizycznym i psychicznym zadowoleniem z faktu, że się po prostu jest. Gdyby się tego stanu w dzieciństwie doświadczyło, miałoby się potem ogromny zapas samoakceptacji, który powinien wystarczyć na całe życie. W innym przypadku trzeba się wciąż wykazywać, trzeba sobie działaniem i osiągnięciami wyrobić prawo do istnienia.
Teraz, w Paryżu, po raz pierwszy w uczuciu do Izabeli pojawia się nowy wymiar - współczucie. Zastanawiał się ,,czy kobieta, za którą szalał, jest zwykłą kokietką o przewróconej głowie, czy - może taką jak on zbłąkaną istotą, która nie znalazła właściwej dla siebie drogi. Sądząc jej czyny, jest to panna na wydaniu, która szuka najlepszej partii; patrząc w jej oczy - jest to anielska dusza, której konwenanse ludzkie spętały skrzydła" (T2, 151-152). W ten sposób Wokulski zaczyna dostrzegać w Izabeli coś więcej niż tylko pożądaną kobietę. Izabela staje się, chcąc nie chcąc, jego siostrą w smutku, pomocnicą w dziele, siostrą, towarzyszką niezawinionego cierpienia, którego źródła Wokulski zaczyna upatrywać w samej istocie świata.