cytaty z książek autora "Mary Janice Davidson"
- Wampiry - mama wyszeptała Jessice do ucha - są takie drażliwe.
- Słyszałam - burknęłam.
- Naprawdę?
- Mam przechlapane - Jessica szepnęła w odpowiedzi. - Nie mogę nawet pierdnąć na drugim piętrze, żeby Bets nie usłyszała na parterze.
- O rany.
Buty, wszędzie buty! Kochane buciki. Naprawdę uważam, że można ocenić daną cywilizację na podstawie obuwia
Miałam ochotę oblać sobie twarz gorącą herbatą, żeby dla odmiany mieć jakiś fizyczny problem.
Problem w tym, że po dłuższej lekturze czytelnik wariował. I nie chodzi o wariowanie kalibru "mam ochotę strzelić focha" albo "zbliża mi się okres". Mówię o kalibrze "napadnę na przyjaciółkę i zgwałcę mojego chłopaka".
(...)i spojrzała na ładny, piętrowy dom tak, jak inni mogliby spojrzeć na pedofila.
-Dokonałam już wyboru: to z tobą chcę być. Z tobą! Najbardziej podstępnym, cwanym, samczym facetem, jakiego znam.
Wcale nie jest niesamowicie złą istotą chcącą rządzić światem. Jest bardzo miłą studentką. Studiuje pedagogikę, na miłość boską. Chce uczyć w przedszkolu, jak dorośnie. Jakbyś ją skaleczyła, pewnie poleciałby syrop klonowy.
- Ale na pewno o jajach nie będziemy rozmawiać. Ani twoich cyckach, ani błyskotliwej osobowości, która, muszę przyznać, chwilowo aż tak nie olśniewa.
Utrata pracy to najgorsza rzecz na świecie. Wiesz, bez cienia wątpliwości, że cię nie chcą. I nieważne, czy nie chcą z przyczyn praktycznych, finansowych czy osobistych.
Jakieś dwadzieścia metrów od nas stała łania z jelonkiem. Za życia bym ich nie zauważyła ani nie usłyszała - bo było ciemno, a poza tym zwierzęta kryły się w mroku lasu.
- Tak.
- Podejdźmy do nich. Postaraj się dotknąć łani, zanim cię wyczuje.
- Żeby dostała zawału? Przecież to matka! Drań bez serca!
- Więc jelonka - burknął zniecierpliwiony.
- Mam przerazić Bambi? Sinclair, doprawdy, gdybyś nie był wampirem, płonąłbyś w piekle.
Ukrył twarz w dłoniach i przez chwilę milczał. Zacisnął usta. Znałam ten wyraz twarzy. Widywałam go u ojca, nauczycieli i licznych przełożonych. Pewnie bardzo starał się mnie nie udusić. Cóż, jestem, jaka jestem. Niech się przyzwyczaja.
- Czy ja widziałam białka? - spytałam. - Czy ty przewracasz na mnie oczami, Ericu Sinclair?!
- Masz źrenice niemal dwukrotnie większe niż zwykli ludzie. Jeszcze nigdy takich nie widziałem.
- Cóż mogę powiedzieć? Zawsze byłam szczególna - odparłam skromnie.
- Właśnie - włączyła się Jessica. - Tacy jak ty mają nawet swoje olimpiady.
(...) jakkolwiek by było, jesteśmy w Ameryce, krainie powierzchowności.
Rany boskie, może byście jakiś informator wypuścili, bo normalnie zwariować idzie.
Miłość - rzekła Tina w zdumieniu. - Jakaż to zaskakująca rzecz.
- Cicho, Tina.
- Tak, królu.
- Jestem wampirem, stary durniu! Mam wysunąć kły i je zaprezentować?
- Ale... to niemożliwe! - wyrwało się jednemu z durnowatych nastolatków. Wbiłam w niego wzrok... i go rozpoznałam.
Wszyscy cofnęli się o krok, gdy na nich natarłam.
- Znam was! Rozkapryszeni Kolędnicy!
- Nieustraszeni Wojownicy(...).
Za to, że stłukłaś mojego gościa całkowicie nieprowokowana i usiłowałaś zamienić królową wampirów w kupkę popiołu, wygrywasz... karmienie George'a aż do zagojenia się jego ran! Dziękujemy za udział w grze.
Wspominałam o jej piekielnych mocach, takich jak łuk zrobiony z ognia piekielnego albo to, że może jeść, co tylko chce i nigdy nie wyskakują jej pryszcze?
Otworzyła szeroko drzwi.
- Dobrze, wchodź.
- Bardzo ci dziękuję. Jesteś taka miła. Przytyło ci się ostatnio, co?
Dzień, w którym umarłam, zaczął się kiepsko i stawał się gorszy z każdą chwilą.
Przytyłem cztery kilo od kiedy się tu wprowadziłem, ty krowo."
"Więcej szacunku dla zmarłych!"...
- Czytałam gdzieś, że wcale nie ma tylu psychopatów... socjopatów?... ile wmawiają nam media. Około jednego promila populacji to wykolejeni socjopaci.
- Aha, to dobrze. Wampiry wystarczająco mocno dają mi w kość. Dla mnie każdy z nich to psychopata.
- Trudno się z tobą nie zgodzić - przyznała.
Dziś rano około szóstej trzydzieści znaleziono ciało mieszkanki Ediny.
- Trzymaj - powiedziała Ant i wcisnęła mi do ręki małą buteleczkę mydła antybakteryjnego. Przewróciłam oczami.
- To nie jest zaraźliwe.
- Jesteś martwa. Fe.
Przesłuchanie Roberta Harrisa 30 czerwca 2004 roku.
Pewnego razu gdy diabeł się nudził, opętał pewną niemiłą, ciężarną kobietę i mieszkał w jej ciele przez mniej więcej rok.