cytaty z książki "Dziedzictwo"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy jest się daleko od wspomnień, bo życie doczesne nie daje na co dzień wytchnienia, to przeszłość wydaje się zaledwie mgnieniem. Kiedy się człowiek odda wspomnieniom, to stwierdza, że przeszłość była bogata i barwna, a do tego żył w czasach niepowtarzalnych, choć nie do końca szczęśliwych.
Człowiek bez miłości usycha, kobieta, która nie czuje się kochana, zamyka się w sobie. Mężczyzna, którego nikt nie podziwia, traci grunt.
Miejsca i ludzie wymazani z pamięci. Nie ma już tamtych domów, ogrodów, czas unicestwił ślady narodzin, miejsca pochówku przysypał pyłem historii. Na ich grobach buduje się czasem nowe miasta, autostrady. Zarosły ścieżki prowadzące za dom, za stodołę, w pole. Nie da się odnaleźć śladów stóp odbitych w błocie, przedmiotów, których dotykali, ani odwiedzanych przez nich zakątków. Byli dla siebie ważni, dziś już nie ma znaczenia, czy byli szczęśliwi. Czas płynie dalej, a w głowie kołaczą się myśli, że z nami będzie podobnie. Istniejemy dotąd, dokąd sięga pamięć tych, którzy nas wspominają. Zatrą się imiona, nazwiska, twarze, fakty z życia pokryją się plamą pleśni. Nie poznamy do końca historii świata i trzeba się z tym pogodzić.
Stare, bielone chałupy zostaną tylko w skansenach, jedynych miejscach pamięci. Malwy pod pochyłym płotem, stołki, ławy, bańki na mleko, słomiane zabawki przepełnione zapachem tamtych ludzi i miejsc, świat utracony odchodzi w smugę cienia. Dopóki krew pulsuje w skroni, jestem, a potem znikam.
Nie chce kobiety, bo jeszcze nie wie, że jest potrzebna jak w źródle woda. Woli na razie za towarzysza mieć psa, wałęsać się nocami i marzyć przy księżycu, niż wiązać się z drugim człowiekiem. Powiedział jej kiedyś, że lepiej żyć samemu. Nie trzeba później płakać, kiedy umierają bliscy. Zapytał też, po co jej było to życie, skoro prawie wszystkich straciła. Tyle męki, pracy, tyle trudu, a teraz w pustej izbie płacze wieczorami. Byłaby sobie sama i żyła jak pani przy ojcu.
– Ale wtedy bym ciebie, Jasiu, nie miała. Może ten cały trud był tylko po to, żebyśmy razem zostali. Kto wie, co by się ze mną działo. Widać taki los był mi pisany. Każdy ma swój i nie ucieknie od niego – powiedziała ze smutkiem.
Jak pojąć to wszystko? Jaki jest sens żyć, skoro ci, Boże, wystarczy kaszel, żeby zabić człowieka? Po co je rodzić, starać się, po co się cieszyć czymkolwiek? Czy takie krótkie życie jest tego warte?
Z początkiem czerwca Jan przyniósł do domu książkę. Dostał ją od dziedzica za pomaganie przy orce. Książka miała czerwoną okładkę z płótna, a na grzbiecie złote litery i krótki tytuł Anielka. Napisał tę powieść Bolesław Prus. Przy okazji Jan dowiedział się od dziedzica, że pisarz, ten Prus, zmarł przed miesiącem. Dziedzic opowiadał, że ponoć cała Warszawa we łzach tonęła ze smutku, bo to był pisarz, którego nie tylko znali miejscowi, lecz cały kraj.
Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości, za to przeszłość jest znana w szczegółach, trzeba ją tylko zapisać, utrwalić, a potem mądrze z niej korzystać.
Kiedy Jan przekroczył próg domu, usłyszał kwilenie malucha i cichy śpiew Wiktorii. Bóg odbiera i Bóg daje, często w momencie, w którym już nie ma nadziei. To dlatego nie zginął tam, na przedpolach Warszawy.
Patrzysz na kogoś, na nowo poznanych ludzi, uśmiechają się, trzymają za ręce, myślisz, jaka szczęśliwa para. Później poznajesz szczegóły i własnym uszom nie wierzysz. Zaczynasz porównywać. Zastanawiasz się, ile razy w życiu ty byłaś szczęśliwa. W pracy, na urlopie, na spacerze z dziećmi, w intymnym momencie? I stwierdzasz w końcu, że bywasz szczęśliwa przypadkiem.
Pragnienie jest jak choroba, nie poddaje się argumentom, żyje własnym, niezależnym życiem.
Dzięki pamięci żyjemy trzykrotnie, raz w przód, dwa razy do tyłu.
[…] bo tak samo jak pory roku, zmieniają się pory życia.
Tak naturalnie i bezboleśnie weszliśmy wspólnie w ich starość, w problemy ze zdrowiem. Wydawało się, że ten stan trwa od zawsze, jakby rodzice nigdy nie byli młodzi. Własne dzieciństwo traktowałam jak coś, co mi się kiedyś przyśniło.