cytaty z książki "Wróć, jeśli pamiętasz"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Musiałam kogoś nienawidzić, a ciebie kochałam najmocniej, więc padło na ciebie.
Budząc się rano, powtarzam sobie: "To tylko jeden dzień, jeden dwudziestoczterogodzinny odcinek czasu, który musisz przetrwać".
Przed "później" jest "teraz", którym należy się zająć.
Rzucić nie jest trudno. Trudno jest się zdecydować na rzucenie. Kiedy raz zrobisz ten mentalny krok, reszta jest prosta.
Dni mogą trwać dwadzieścia cztery godziny, ale czasami wydaje mi się, że przejście jednego jest równie niemożliwe jak zdobycie Everest.
Bębenek rewolweru, obrót-raz, dwa, trzy.
Ona mówi: wybieraj, albo ja, albo ty.
Chłód metalu na skroni,
strzał, co w uszach dzwoni.
Smak krwi rozbryzganej.
Gratuluje jej wygranej.
A kto ci powiedział, że zawsze ma być sprawiedliwie?
Zaczyna do mnie docierać, że istnieje ogromna różnica między wiedzą, że coś się stało - nawet wiedzą, dlaczego się stało - a uwierzeniem, że się wydarzyło.
Mówią, że nic nie dzieje się bez przyczyny, ale nie jestem pewien czy to kupuję.
Jej uśmiech jest jak stopiona czekolada. Jak wymiatająca gitarowa solówka. Jak wszystko najlepsze na tym świecie.
Nie sposób stwierdzić, dlaczego w rachunku uczuć utrata jednej osoby dotyka nas bardziej niż innych.
Igła i nici, ciało i krew,
złamane serce, błyszczący szew.
Szwów brylantowe iskrzenie
to gwiazdy nad moim więzieniem.
Mogę cię stracić w taki sposób, jeśli nie stracę cię dzisiaj. Pozwolę ci odejść. Jeśli zostaniesz.
Okej, ale pewnych rzeczy nie da się kontrolować, nieważne, jak bardzo się próbuje.
Przeszłaś przez wodę, uciekłaś daleko.
Zostałem sam na tym brzegu nad rzeką.
Boli, lecz to dla ciebie nie wszystko.
Więc most spaliłaś, szalona terrorystko.
Wołasz mnie; biegnę, by pojąć za późno,
że to, co mam pod nogami, jest próżnią.
Pozwoliłem jej odejść. Naprawdę. Ale oto stoi przede mną.
Z nadmiaru dobrych chęci inni potrafią nas wcisnąć w ramy równie ciasne jak trumna.
Twierdzę, że usycham z tęsknoty za odrobiną normalności, ale teraz kiedy ją mam, jakbym nie wiedział co z nią począć. Nie potrafię już być normalnym człowiekiem.
Przyciągam ją do siebie. Tysiąc słońc wschodzi w mojej piersi.
Jeśli każesz mi odejść, odejdę. Może powrót do dawnego życia będzie dla ciebie zbyt bolesny; może łatwiej ci będzie wymazać pamięć o nas. To by był koszmar, ale zrobię to, jeśli będzie trzeba. Mogę stracić cię w taki sposób, jeśli nie stracę cię dzisiaj. Pozwolę ci odejść jeśli zostaniesz.
-Ty kretynko- powiedziałem łagodnie całując ją w czoło.Nie dzielisz się mną z nikim.Jestem twoją własnością.
Kiedy zadaje pytanie, wydaje się taka zawstydzona, jakby istniał cień szansy, że mógłbym się nie zgodzić. Jak gdyby to nie było coś, o czym zawsze marzyłem.
Wyjechała do Juilliard w pierwszy wtorek września, w dzień po Święcie Pracy. Odwiozłem ją na lotnisko. Pocałowała mnie na pożegnanie. Powiedziała, że kocha mnie nad życie. A potem przeszła przez bramkę bezpieczeństwa.
Nigdy nie wróciła.
Co z tego, że dzień ma tylko dwadzieścia cztery godziny, skoro czasem przetrwanie nawet jednej wydaje się równie niemożliwe jak wspięcie się na Everest?
Ubrania spakowane, do biednych wysłane.
Dom cały opustoszał, meble już sprzedane.
To tutaj pożegnałem ciebie i nadzieję.
Twój zapach się w zaduchu pokojów rozwieje.
I nie wiem, czemu dzwonię, słuchawka jest głucha.
I nie wiem, czemu śpiewam, skoro nikt nie słucha.
Przysiągłbym to tysiąc razy i stracił ją tysiąc razy, żeby tylko usłyszeć, jak grała ubiegłego wieczoru, albo zobaczyć ją w porannym słońcu. Albo nawet bez tego. Tylko żeby wiedzieć, że gdzieś taj jest żywa.