Zwyczajna przysługa Darcey Bell 5,6

ocenił(a) na 42 lata temu Zaintrygowana okładką, niską ceną oraz zapowiedzią fabuły, zdecydowałam się kupić i przeczytać tę książkę. Nie powiem, że nie było to ciekawe doświadczenie, ponieważ książka jest zdecydowanie inna od pozostałych jakie czytałam, chociażby ze względu na fakt, iż niektóre rozdziały, to wpisy na blogu jednej z bohaterek - Stephanie. Niemniej, całość to dla mnie okropne rozczarowanie. Już tłumaczę dlaczego...
Po pierwsze, to co już napisałam powyżej - forma. Rozdziały w postaci wpisów na blogu, jak dla mnie na plus - coś nowego, niecodziennego. Niemniej, język pozostawia wiele do życzenia. Teraz też zachodzę w głowę, czy po prostu tłumaczenie nie jest najwyższych lotów. Osobiście, pomimo iż czytałam po polsku, jestem skłonna w to uwierzyć. Zatem, nie można mieć teoretycznie obiekcji do autorki. Jednak ja mam, bo jestem niemal pewna, że tłumaczenie jest nazbyt dokładne, mające oddać charakter oryginału - więc tutaj jednak obiekcje do autorki (jeżeli przeczytam to kiedyś w oryginale i okaże się, że nie mam racji - zmodyfikuję ten wpis).
Po drugie, które równie dobrze mogłoby być "po pierwsze" - nie cierpię, wręcz nie trawię, gdy w książce są spojlery do innych książek, czy filmów. Rozumiem, wzmianki, odniesienia, ale w sposób, który sugerują jakąś zbieżność, ale w żadnej sposób nie zakrawają na spojler. Ale tu... brak mi słów. Nie chcę czytając, np. tę książkę (bardzo średnich lotów) poznawać szczegóły fabuły innej - faktycznego dzieła uznanej pisarki. Gdyby autorka chciała, mogła była napisać tak, by zainspirować, zachęcić, a nie zrelacjonować.
Po trzecie - bohaterowie i fabuła. Stephanie, Emily i Sean, dzieci pominę, ponieważ chociaż ważne, to jednak fabuła kręci się wokół dorosłych. Stephanie pokazana jako niezwykle naiwna, łatwowierna, typowa "mamuśka kapitan". Emily - femme fatale i modliszka w jednym. Sean - typowy stereotypowy facet (stereotypowy - słowo klucz). Postacie ciekawe, jednak fabule dużo brakuje. Również jest interesująca, chociaż na mnie wywarła raczej negatywne wrażenie, zwłaszcza to jak niektórym wszystko uchodzi płazem. Ale to właśnie jest akurat piękno literatury, jak i plus tej książki. Spotkałam się z opiniami, że Stephanie jest aż rażąco "głupia", podczas gdy Emily przebiegła do szpiku kości i to czyni, w kontekście wydarzeń w książce, fabułę nierealną jak i bohaterów. Nie zgodzę się. Akurat, niestety, Stephanie nie jest "głupia", tylko ma taki a nie inny charakter, natomiast Emily jest przebiegła i zyskuje (z pewnością tylko do pewnego momentu). Zatem dość życiowo zobrazowane życie ;)
Ogólnie, książce brakuje polotu. Pierwsza część zdominowana przez wpisy Stephanie, jak i jej przemyślenia, dość ciężkawa. Potem jakoś idzie. Sean - no cóż kozioł ofiarny, który sam ubiegał się o to stanowisko, wysyłając list motywacyjny...
Chyba jeszcze rzucę słówko odnośnie bloga Stephanie. Ciężka lektura - mądrości współczesnych "mamusiek". Należy uzbroić się w jakiś "Ranigast" albo inny medykament na niestrawność. Tak, ku przestrodze!
Podsumowując, nie polecam. Dużo rozczarowanie. Nie wiem skąd miałam dość spore oczekiwania po tej niewielkiej książce, a spotkał mnie zawód. Niewykorzystany potencjał pomysłu na fabułę, okropny język i dużo spojlerów do innych dzieł. Ogólnie jestem na "nie". Ode mnie 4/10.