-
ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński6
-
ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać7
-
Artykuły„Horror ma budzić koszmary, wciskać kolanem w błoto i pożerać światło dnia” – premiera „Grzechòta”LubimyCzytać1
-
Artykuły17. Nagroda Literacka Warszawy. Znamy 15 nominowanych tytułówLubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "ja" [18]
[ + Dodaj cytat]Rzecz w tym, że pan się mija z sobą, żeby tak powiedzieć. Pan przechodzi obok siebie i nie poznaje się pan, że to pan. [...] Lecz w pańskiej twarzy udało mi się to coś uchwycić. Mianowicie, że w panu wszystko jest nie na miarę, żeby tak powiedzieć. Że sam dla siebie, ba, sam w sobie jest pan nie na miarę [...] Wszystko, wszystko jest w panu nie na miarę, co tylko może być nie na miarę w człowieku. Czyli za duże. Pan się po prostu obco w sobie czuje, pan się w sobie obija o siebie, żeby tak powiedzieć, nie przystaje do siebie [...] Pana jakby coś nioslo i nadawało panu wciąż inny kształt, a czasem jakby całkiem pana rozwiewało.
Doceniaj to, kim jesteś.
Zachwycaj się tym, co odróżnia cię od innych. Opowiadaj swoją
historię na swój własny sposób. Przyjmuj chętnie to, co stanowi o
twoim wewnętrznym pięknie i tym zewnętrznym. I wiedz, że jeśli ty
będziesz to robić, nikt inny nie zdoła tego piękna przeoczyć. Rozkoszuj
się odmiennością, dzięki której ty to właśnie ty, i bądź z tego dumny.
Wdech-wydech. Jestem zrelaksowana. Jestem spokojem. Zaraz tam wejdę i im pokażę, co to znaczy być spokojem. Wdech-wydech.
Najgorsze w całkowitej samotności jest to, że myślisz o czasach, w których pragnąłeś, żeby wszyscy zostawili cię w spokoju. Kiedy to robią, zostajesz sam i okazujesz się dla siebie okropnym towarzystwem.
Pana może nawiedza czasem taka niepewność, czy pan to pan? Mnie przez całe życie nawiedzała. Miałem poczucie, jakbym się rozdwajał w sobie na tego, który nie dopuszcza myśli, że to on, i tego, który nie doznaje żadnej z sobą bliskości. Na tego, dajmy na to, który wie, że umrze, i tego, który nie dopuszcza myśli, że to on, tylko jakby ktoś drugi miał umrzeć za niego. I nigdy nie udaje mi się choćby na tyle być razem, aby przynajmniej w jedności sobie współczuć. Powiem panu, człowiek nie powinien nad soba rozmyślać, a tym bardziej w sobie drążyć. Jest, jaki jest, i powinno mu wystarczyć. A czy on, nie on, niech się samo rozstrzyga.
Każde pytanie wybiera sobie w nas kogoś odpowiedniego. I nawet najbłahsze pytanie kogoś innego. A nie tylko tego, który ma na nie odpowiedzieć, także tego, który ma je zadać. I za każdym pytaniem i ten, i ten będzie to kto inny. Jest w nas przecież i dziecko, i starzec, i młodzieniec, i ktoś, kto umrze, i kto wątpi, i kto ma nadzieję, i kto nie ma już żadnej. I tak dalej, i tak dalej.
Gdyby było inaczej, nikt nie musiałby siebie o nic pytać, nie musiałby sobie na nic odpowiadać. Tymczasem nikt nie może o sobie powiedzieć, że to on, jak był on i będzie on. Nikt nie może sam sobie zakreślić granic ani ustanowić siebie jako siebie. Dlatego wciąż musimy zadawać sobie pytania, raz przez tego, raz przez tamtego, to znów przez kogoś innego, zadawane raz temu, raz tamtemu, raz komuś innem, mimo że i tak wszystkie pozostaną bez odpowiedzi.
O, łuskamy fasolę, można by powiedzieć, pan jest, ja jestem i przecież czujemy w rękach każdego strąka, każde ziarnko, które z tego strąka wyłuskamy. Mimo to ważniejsze jest, jak pan mnie, a ja pana wyobrażamy sobie, jak ja siebie wobec pana wyobrażam, a pan siebie wobec mnie. To, że się widzimy, że łuskamy, niczego nie jest dowodem. Za mało byłoby, gdybyśmy tylko łuskali, abyśmy mogli doznawać, że łuskamy. Nasze wzajemne wyobrażenia siebie nadają dopiero wymiar temu, że łuskamy. Jak nadają wszystkiemu. Nawet powiem panu, według mnie, dopiero to, co wyobrażone, jest prawdziwe.
To prawda, że całe życie musimy udawać, aby żyć. Nie ma chwili, żebyśmy nie udawali. I nawet sami przed sobą udajemy. W końcu jednak przychodzi taka chwila, że nie chce nam się dłużej udawać. Stajemy się sami sobą zmęczeni. Nie światem, nie ludźmi, sami sobą. Tylko nie sądziłem, że to już.
Nieraz od pierwszego wejrzenia było oczywiste, że kapelusz rozmija się z twarzą, lecz klient stwierdza, w tym mi jest chyba najlepiej. Zachodzi więc pan w głowę, kogo on zobaczył, że właśnie ten. A niestety, nie powie pan mu, przeciwnie, w tym panu nie do twarzy, bo to mogłoby zabrzmieć, jakby pan nie kapelusz, lecz twarz zakwestionował. Co ja mówię, twarz, jakby pan zakwestionował jego własny obraz w nim. A przecież każdy ma do tego święte prawo, każdy nosi własny obraz w sobie... [...] Jakby pan zakwestionował w nim, być może, jego niedosyt siebie, jego pragnienie siebie, jego tęsknotę za sobą, bo każdy czymś takim siebie darzy, to nam pomaga zyć.