cytaty z książek autora "Hanna Ożogowska"
- Marcin, ale ja nie umiem tańczyć! - zwierzał się w chwilę potem Kostek.
- Ja też, ale to nic trudnego: zwyczajnie stoisz i kiwasz się, a dziewczyna cię obskakuje. Potem ona stoi i kiwa się, a ty ją obskakujesz, a potem oboje kiwacie się i obskakujecie. Filozofia?...
[...]
-Myślę, że im to szybko przejdzie i nie zakazany owoc przestanie nęcić.
-Pan ma szczęśliwe usposobienie - westchnęła nauczycielka.
-Tylko doświadczenie, droga pani Joanno, doświadczenie dłuższe o dobre kilkanaście lat niż pani. Ale w tym wypadku powtarzam: normalna reakcja. Coś gdzieś musiało wystrzelić.
-Zobaczy pani, uspokoją się i znowu będą wzorową klasą. Bo to jest wzorowa klasa. Dzięki pani pracy.
[...]
- Marcin, ja nie umiem tańczyć! - zwierzał się w chwilę potem Kostek,
- Ja też, ale to nic trudnego: zwyczajnie stoisz i kiwasz się, a dziewczyna cię obskakuje. Potem ona stoi i kiwa się, a ty ją obskakujesz, a potem oboje kiwacie się i obskakujecie.
Filozofia?....
Podobno tylko niemądre kobiety są niewolnicami mody i nie widzą, jak nieładna jest przesada.
(…) wszędzie z dziećmi większe obowiązki. Ale i radość. Na oczach coś młodego rośnie, pięknieje, mądrzeje. To przecież więcej niż pies czy doniczki na oknie.
Nagle błądzące po ścianie spojrzenie [pana Czernika] napotyka plakat zawieszony kiedyś przez panią Anielę na wprost łóżka. Alkohol twój wróg – głosi napis. Zna go dobrze, co dzień przecież, chce czy nie chce, trafia nań oczami. Ale dziś wydaje mu się odmieniony. Czyżby nie ten sam?… Ten sam, tylko u spodu grubą czarną kreską dodane słowa: Wujek wroga się nie boi...
-To już jedna wakacyjna przygoda za nami - mówi mama, ale Tomek nie zgadza się na takie określenie.
- Przygoda? Mamusiu, to nie przygoda, to pierwszorzędna heca na całe czternaście fajerek!!!
Chciałbym poznać prawdziwego fakira. Może by powiedział, jak to on zaczynał na samym początku. I z jakiego materiału miał spodnie.
Może z blachy ?
(…) kto się bije, ten obrywa, tak jest pod każdą szerokością geograficzną.
Przyjaźń tak właśnie wygląda, człowiek chce się dzielić każdą radością.
Marcin zauważył, że Kostek, który do tej pory interesował się książkami bez zbytniej przesady, zaczął częściej zaglądać do biblioteki szkolnej. Pożyczał książki, czasem nawet zgłaszał się do jakiejś doraźnej pracy. Tam po lekcjach spotykał Irkę.
Małą uliczką, prostopadłą do Bednarskiej, wolnym, spacerowym krokiem idą "zieloni". Nie mogą zobaczyć ukrytego Stefana, on za to doskonale może im się przyjrzeć. Starszy ma szesnaście lub siedemnaście lat. Ubrany w brązową, zamszową kurtkę, z pretensjonalnie podniesionym kołnierzem, w ciemne, długie spodnie i czarne półbuty - wygląda na ucznia, tym bardziej że niesie w ręku paczkę związanych rzemykiem książek. Młodszy to chyba tak zwany "łebek". Zapuszczone "na fanfana" włosy, malutki beret z wymyślnie ułożonymi po bokach fałdami, kusa marynarka, kolorowy szalik, wszystko to wygląda komicznie i wymownie świadczy, że chłopak opuścił już progi szkolne.
- A ja zaraz wezmę dyscyplinę i ciebie prześwięcę za słuchanie tego, co nie potrzeba - ostro odezwał się z kuchni głos mamy - pocięłaś już gazety?
- Już, mamusiu. Już je zawiesiłam w łazience - szybko odpowiedziała Lucynka.
(…) najgorzej martwić się na zapas. (…) Od tego się obcasy wykrzywiają.
(…) tylko ten, kto ma bogate życie wewnętrzne, jest coś wart (…).
Jest taki ludowy przesąd dotyczący „powiedzenia w złą godzinę”, to znaczy, że jeżeli się coś w „złą godzinę” powie, spowoduje się zmartwienie. Sens ma podobny do przysłowia „nie wywołuj wilka z lasu”. Warto w to wierzyć? Myślę, że nie, ale kiedy człowiek znajdzie się w jakiejś trudnej sytuacji, to szuka pierwszej lepszej przyczyny, a wtedy najłatwiej przytoczyć: „w złą godzinę było wypowiedziane!”.
Nieporozumienie! I prawda. Nauczyciel chce jak najwięcej, uczeń – jak najmniej. Jeden drugiego zrozumieć nie może. Ani rusz!
Wydarzenia szczęśliwe, tak jak i biedy, podobno nie chodzą w pojedynkę.
Słoń za ogon bujany w butelce.
[...]
- Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera - przypomniał Piotruś.