cytaty z książki "Katia. Cmentarne love story"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
A teraz napij się herbaty. Obiecuję, że nie jest zatruta. Moja rodzinna tradycja każe podawać truciznę w winie. Nigdy nie znieważyłabym w ten sposób porządnej herbaty.
Nikt nie może im zakazać bycia idiotami, to ich konstytucyjne prawo.
Jej serce było ogromne i dzieliła je równo między ukochanego męża (,,tego samego od pięćdziesięciu lat, bo po co zmieniać, jeśli kolejny może być gorszy?").
-Ach, i ubierz się jak na kopanie, załatwimy to od razu, mam zgodę rodziny.
-Zawsze mówisz mi takie miłe rzeczy.
Czasami dzień jest przeklęty i nic nie może pójść dobrze.
- Bogowie, chyba się zakochałam. - szepnęła. Zaciągnęła się aromatem gorącego napoju, upiła łyk i jęknęła z zachwytu. - Gdzie ty o tej porze znalazłeś kawę?
- W mojej kuchni nigdy nie może jej zabraknąć. - odpowiedział zadowolony.
Mnie interesuje, czy jak mi ciotka znów wstanie, będę musiała ściągać nekromantę z Łodzi! A ona wstaję regularnie, dłużej jak trzy lata nie uleży!
Duża zmiana to także rodzaj śmierci. Umiera dotychczasowe życie i jakaś wersja nas samych. I czasem trzeba to odchorować, przebrnąć przez wszystkie etapy żalu. Nie da się przeskoczyć od razu do akceptacji.
Jak się nie ma, co się lubi, to się gwałci, co się ma.
Jeżeli Adam został wrzucony na głęboką wodę, nie dał tego po sobie poznać albo naprawdę dobrze pływał.
To, że coś nie jest zakazane, nie oznacza, że jest właściwe czy że powinno być tolerowane w cywilizowanym mieście.
Im mniej ludzie wiedzą, tym łatwiej nimi sterować.
Mali chłopcy często myślą żołądkiem [...].
W relacjach międzyludzkich pośpiech nie jest wskazany [...].
Jeśli powiedziałaś A, trzeba powiedzieć B. A być może zaśpiewać cały alfabet [...].
[...] akademicy to osobna kategoria szajby.
I faktycznie, gdy Katia zajechała pod kamienicę, przyjaciółka stała już na chodniku, z mieczem wystającym zza ramienia, kaburą pistoletu przy pasku i miną zdeterminowanego stróża porządku. Katia odetchnęła. Mogła sobie poradzić z magią, ale jeśli licz wyciągnąłby spluwę, byłaby w kropce.
Kiedy tylko przestaną jej tańczyć w głowie trzy pijane hipopotamy, będzie mogła się do tego zabrać...
Czasami dzień jest przeklęty i nic nie może pójść dobrze [...].
[...] chętnych los prowadzi, a niechętnych wlecze.
Pionierom zawsze trudniej niż owcom z ostatniego szeregu.
Tacy właśnie byli zwykle przedsiębiorcy pogrzebowi. Mieli dar opanowywania chaosu i przekształcania do w rutynową sytuację, będącą całkowicie pod kontrolą.
Sęk w tym, że choć rozumiała potrzebę zmian, nie była pewna, czy jest gotowa zostawić za sobą tak wiele z tego, co było dla niej ważne.
Opamiętaj się, Kornatowska, albo zgubisz przy tym szczeniaczku serce, majtki i resztę zdrowego rozsądku.
Czuła w kościach nadchodzącą zmianę. Czy będzie tu jeszcze, nim hiacynty zakwitną? Nie wiedziała. I nie znosiła tej niepewności.
Na razie jednak nosiła w sobie plątaninę pytań, wątpliwości i nieznośnego niezdecydowania.
W jednej chwili wiedziała, co musi zrobić, w drugiej trzymała się kurczowo tego, co znane i udomowione.