cytaty z książek autora "Karol Wojtyła"
To, że można na drugim człowieku polegać, myśleć o nim jako o przyjacielu, który nie zawiedzie, jest dla tego, kto kocha, źródłem pokoju i radości. Pokój i radość to owoce miłości bardzo blisko związane z samą jej istotą.
Tak bardzo pragnę być twoja,
a przeszkadza mi w tym nieustannie to tylko, że jestem sobą.
Nie w tym rzecz, by odejść,
wędrować w ciągu dni, miesięcy, nawet lat -
rzecz w tym, by wrócić i na dawnym miejscu
odnaleźć siebie.
Czasem ludzkie istnienie wydaje się za krótkie dla miłości. Kiedy indziej jest jednak odwrotnie: miłość ludzka wydaje się za krótka w stosunku do istnienia - a może raczej za płytka. W każdym razie każdy człowiek ma do dyspozycji jakieś istnienie i jakąś miłość - jak z tego uczynić sensowny całokształt?
Poza tym całokształt ów nie może być nigdy zamknięty w sobie. Musi być otwarty w ten sposób, by z jednej strony przenosił się na innych ludzi, a z drugiej - żeby zawsze odzwierciedlał absolutne Istnienie i Miłość, by je zawsze w jakiś sposób odzwierciedlał.
Miłość to nie jest przygoda. Ma smak całego człowieka. Ma jego ciężar gatunkowy. I ciężar całego losu. Nie może być chwilą. Wieczność człowieka przechodzi przez nią. Dlatego odnajduje się w wymiarach Boga, bo tylko On jest wiecznością.
(...) porywa ludzi jak absolut miłość, której brak absolutnych wymiarów. Oni zaś kierując się złudzeniem, nie usiłują zaczepić tej miłości o Miłość, która ma taki wymiar. Nie podejrzewają nawet tej potrzeby, bo ich zaślepia nie tyle siła uczucia - ślepi są raczej przez brak pokory. Jest to brak pokory wobec tego, czym miłość być musi w swej prawdziwej istocie. Im bardziej są tego świadomi, tym mniejsze niebezpieczeństwo. W przeciwnym razie jest ono wielkie: miłość nie wytrzymuje ciśnienia całej rzeczywistości.
Obrączki, które leżą na wystawie,
przemówiły do nas dziwnie mocno.
Oto teraz są tylko wyrobem ze szlachetnego metalu,
lecz tak będzie tylko do tej chwili,
gdy jedną z nich włożę na palec Teresy,
a ona drugą na palec mej ręki.
Odtąd zaczną wyznaczać nasz los.
Będą przeszłość przypominać wciąż,
jakby lekcję, którą trzeba wciąż pamiętać,
i przyszłość otwierać będą ciągle na nowo,
łącząc przeszłość z przyszłością.
A równocześnie na każdą chwilę,
jak dwa ostatnie ogniwa łańcucha,
nas mają niewidzialnym zespalać sposobem.
Człowiek wychylony w czas. Zapomnieć, zapomnieć. Być tylko chwilę, tylko teraz - i odciąć się od wieczności. Wziąć wszystko w jednej chwili i wszystko zaraz utracić. Ach, przekleństwo następnej i wszystkich następnych chwil, w ciągu których będziesz poszukiwał drogi do tej, która minęła, aby ją mieć znów na nowo, a przez nią "wszystko".
Żyjemy w nich bardzo długo.
Gdy dorastają nam w oczach, niby stają się niedostępni,
jak grunt nieprzepuszczalny, lecz już przedtem nabrali nas w siebie.
I chociaż zewnętrznie się zamkną,
wewnętrznie w nich zostajemy
i - straszno o tym pomyśleć - ich życie jakoś sprawdza
to, co było naszą twórczością, co było naszym cierpieniem (...).
(...) myślałam o sygnałach, które nie mogą się z sobą spotkać.
A była to myśl o Andrzeju i o mnie.
I poczułam, jak trudno jest żyć.
... myślą, że wchłonęli całą tajemnicę miłości, a tymczasem nawet jej jeszcze nie dotknęli. Są przez chwilę szczęśliwi, bo mniemają, że dotarli do granic egzystencji i wydarli wszystkie jej tajniki, tak że nie pozostało już nic. Tak właśnie: po drugiej stronie tego uniesienia nie pozostaje nic, poza nim jest tylko nic. A nie może, nie może pozostać nic! Słuchajcie, nie może. Człowiek jest jakimś continuum, jakąś całością i ciągłością - więc nie może pozostać nic!
Więc widziałem wiodąc tę rozmowę,
odkąd dokąd sięga ludzka miłość
i jakie brzegi ma urwiste.
Kiedy ktoś się osunie po takim brzegu,
bardzo trudno mu wrócić
i błąka się sam poniżej swej drogi.
Być czystym znaczy: mieć "przejrzysty" stosunek do osoby drugiej płci - czystość to tyle, co "przejrzystość" wnętrza, bez której miłość nie jest sobą, nie jest bowiem sobą tak długo, jak długo chęć "używania" nie została podporządkowana gotowości "miłowania" w każdej sytuacji.
Po pewnym czasie stwierdziłem, że znalazła się w polu mej uwagi,
to znaczy, że musiałem nią się interesować,
i równocześnie godziłem się na to, że muszę.
Mogłem wprawdzie nie postępować tak, jak czułem, że muszę,
lecz sądziłem, że nie miałoby to sensu.
Teresa - Teresa - Teresa
jakby punkt jakiś przedziwny moich dojrzewań -
już nie pryzmat pozornych promieni,
ale człowiek prawdziwego światła.
I wiem, że nie mogę iść dalej.
Wiem, że nie będę już szukał.
Drżę tylko na myśl, że tak łatwo
mogłem ją stracić.
Potajemnie zrastamy się w jedno za sprawą tych dwóch obrączek.
Człowiek żyje z jakąś smugą cienia,
żyje także z jakąś smugą światła.
Miłość jest (...) syntezą istnienia dwóch ludzi,
które się w pewnym punkcie jakby zbiega
i z dwojga czyni jedno.
On czeka właściwie wciąż. Wciąż żyje w oczekiwaniu. Widzisz - tylko, że to jest jakby po drugiej stronie tych różnych miłości, bez których człowiek nie może żyć. (...)
Ach, Anno, jak mam ci tego dowieść, że po drugiej stronie wszystkich tych naszych miłości, które wypełniają nam życie - - jest Miłość!
(...) - bo "miłować" znaczy dawać życie poprzez śmierć, "miłować" znaczy wytryskać zdrojem wody żywej w głębinach duszy, która się pali lub tli, a spłonąć nie może.
(...) dziękuję ci za to właśnie, żeś mnie zmusiła, Moniko, ogarnąć moje istnienie jak niesłychany całokształt, który się uwydatnił i zarysował przez to, żeś ty stanęła w pobliżu.
(...) przedziwny proces, Moniko: gdy ulatnia się z nas jakiś człowiek,
który jest, ulatnia się więc dlatego, że go nie zatrzymujemy (...).
(Mijają człowieka opartego bezwładnie o latarnię)
... (...) (Pyta głośno:) Czemu tu stoisz?
- Ależ cicho! Nie przerywaj mu snu -
- Snu? Jest wyraźnie wycieńczony i z wycieńczenia... - (nie kończy). A przy tym jest w nim coś więcej niż żebrak oparty o latarnię.
- Czyżby? Nic o tym nie wiem.
- A właśnie. W nim jest obraz.
- Ach tak, dla ciebie wszystko ma wartość obrazu. Jesteś malarz.
- Obraz pozamalarski. Obraz nieuchwytny mojemu oku, a który trawi od dawna moją duszę.
- Nie poddawaj się. Odstąp. Zapomnij.
ADAM. (jakby nie dosłyszał) Obraz i podobieństwo.
- Podobieństwo? Czyje?
- Nie wiesz! Więc jednak jest sfera w mojej myśli, której u ciebie brak. Więc ty jednak nie wyrastasz z mojego umysłu jak własna moja myśl. Ha, odkryłem cię. Odkryłem cię tym obrazem i podobieństwem, którego nie chcesz znać, o którym nie chcesz wiedzieć... choć wiesz - -
A, czekaj - obraz i podobieństwo. Widzisz - on jest dzieckiem, on jest synem. Ja tak samo. Ty...
- Ja nie. Nigdy.
- Nie? - A zatem wielkie zwierciadło świata w tobie świeci pustką, matową pustką twojego bytu, której nie rozświetla nic.
- Powiedziałem ci, że jestem inteligencją. To mi wystarcza. Tobie również.
- Usiłujesz wmówić we mnie. Jednak fakty przeczą. O, widzisz tego człowieka opartego na słupie latarni?
- Nie przyciąga mojej inteligencji. Przestał stanowić dla mnie zagadnienia. Mogę go ominąć.
- O, ileż w tobie brak, ileż w tobie brak!
- Bracia moi, odebrałem wam wszystko, zażądałem od was wszystkiego. Nie łudziłem was żadną obietnicą. Czy miałem do tego prawo? Prócz tego włożyłem na was jarzmo. Ale szukałem dla niego oparcia głęboko w każdym z was. Tam, gdzie nienawiść przeklętego brzemienia miała się przekształcić w jego ukochanie - -
(Przerwał, milczy dłuższą chwilę)
Zauważyliście już zapewne, że ja mówię o krzyżu. O naszym wspólnym krzyżu, który jest przekształceniem upadku człowieka w dobro, a jego niewoli w wolność.
Czasem aż znęcałem się nad nią w moich myślach,
równocześnie zaś w niej widziałem mą prześladowczynię.
Wydawało mi się, że ściga mnie swoją miłością,
a ja muszę odciąć się stanowczo.
Tak zaś rosło me zainteresowanie dla Teresy,
miłość wyrastała poniekąd ze sprzeciwu.