cytaty z książek autora "Derren Brown"
Każdy ma pełne prawo zadecydować, że bezstronny i opierający się na faktach dowód go nie interesuje i że woli opierać się na osobistych doznaniach albo niekwestionowanych autorytetach, które uważa za prawdziwe. Może z zadowoleniem podążać taką drogą, dopóki nie zapragnie, aby potraktowano go poważnie w racjonalnej dyskusji na temat jego wiary i dopóki z jej powodu nikogo nie wysadza w powietrze. Niemniej ktoś, kto postanawia, że naukowe dowody nie są dla niego, i uważa własne doświadczenia oraz opowieści innych za absolutne źródło prawdy, nie ma prawa nazywać ludzi szukających rzetelnych dowodów ograniczonymi. Jest to hipokryzja w najbardziej komicznym wydaniu.
Zanim coś uznamy za paranormalne i pozazmysłowe, powinniśmy najpierw ogarnąć i wyznaczyć granicę tego, co normalne i zmysłowe. Do tego momentu traktowanie zjawiska jako paranormalnego jest tłumieniem ciekawości i chęci poznawania świata. A stosowanie prostych etykietek i lekkostrawnych wyjaśnień, zadowalających dla tych, którzy nie lubią myśleć, i ubliżających tym, którzy myślą, odziera nas, nasze umysły, naszą planetę i cały wszechświat z ich zadziwiającej złożoności i bogactwa.
Jesteśmy wieloaspektowi jak dyskotekowe lustrzane kule rozsiewające refleksy światła we wszystkich kierunkach, a życie to jedna wielka cholerna dyskoteka.
Język medycyny alternatywnej traktuje słowo "zdrowie" jako równoznaczne z tym wszystkim, co naturalne i dobre, jak gdyby naszym naturalnym stanem był taki, w którym nic nam nie dolega. Oczywiście nie jest to do końca prawda. Natura nie jest sielankową leśną polaną, jaka widnieje na tych nieszczęsnych obrazkach w stylu New Age albo na butelkach z płynem do kąpieli. Nie jest miejscem, w którym panuje niepodzielnie pokojowa koegzystencja. Natura jest polem bitwy i jest w niej tyle samo ślepego okrucieństwa, co widowiskowego piękna. Zaś zdrowie przychodzi i odchodzi, mamy dobre i złe okresy, w zależności od naturalnego rytmu życia. Kiedy lekarz przynosi nam ulgę w cierpieniu, nie przywraca nas do "normalnego" stanu, a jedynie na jakiś czas czyni nasze życie przyjemniejszym.
The single most valuable human trait, the one quality every schoolchild and adult should be taught to nurture, is, quite simply, kindness.
I have retained a belief that it is the popular sporty kids at school who grow up to have the least interesting lives, and the unhappy young souls who develop into the most extraordinary adults. Whoever heard of a creative genius being understood as a child and well loved by his class mates? Who like to imagine an artist who emerged into adulthood content with his lot? And, conversely, how satisfying to hear that almost without exception, the untroubled, popular kids at school have ended up blandly as accountants, solicitors or ‘in IT’. Hold on, misfits, your day will come.