cytaty z książek autora "Lauren Weisberger"
Gdzie miejsce na radość w twoim idealnie zaplanowanym, zaprojektowanym, wypełnionym zasadami życiu?
Pierwsza miłość to silne, bardzo intymne uczucie. Można kochać innego jak nikogo na świecie, ale małą cząstkę serca zawsze przeznacza się dla tego, kto był tym pierwszym.
Oczywiście chociaż starałam się przed tym bronić, w kółko przypominać sobie, że to ja jestem normalna, a oni nie, stałe “komentarze tłuszczowe” nie mogły nie mieć na mnie wpływu.
Powinniśmy byli rozmawiać przez minione miesiące, przez miniony rok, a nie próbować wcisnąć to wszystko teraz w jedną rozmowę.
Mężczyzni są tylko nieco mniej ulotni niż uroda.
Może umrze, zanim wrócę, pomyslałam, dochodząc do wniosku, że teraz przyszedł moment, żeby poszukać w tym jasnej strony. Może, ale tylko może, mogłaby wyciągnąć nogi z powodu czegoś rzadkiego i egzotycznego i wszyscy zostalibyśmy uwolnieni od tego źródła naszych nieszczęść. Zaciągnełam się ostatni raz przed przydeptaniem papierosa i nakazałam sobie myśleć racjonalnie. Nie chcesz, żeby umarła, pomyślałam, wyciagając się na tylnym siedzeniu. Ponieważ jeśli umrze, stracisz wszelką nadzieję, by zabić ją osobiście. A to rzeczywiście byłaby szkoda.
Wiedziałam, że nie powinnam nic więcej mowić, wiedziałam, ze sama sobie kupię grób, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać.
Po prostu zapomniałam zrobić coś tak prostego dla kogoś, kto właściwie nigdy niczego ode mnie nie chciał.
Kontakt wzrokowy podczas kochania się miał być najbardziej intymnym spojrzeniem w głąb duszy.
Gdyby to nie było takie cholernie urocze, można by sie porzygać
- Wy się znacie? - Zaniepokojona Sophie zmarszczyła czoło.
Gdybyś tylko wiedziała, pomyślała Andy. Na wypełnienie tej zmarszczki nie wystarczyłby cały kontener botoksu.
- Telefon dzwoni, Andrea, ale kiedy odbieram... ponieważ ty najwyraźniej nie jesteś tym zainteresowana... nikt się nie zgłasza. Czy możesz mi wyjaśnić ten fenomen? — zapytała.
Oczywiście mogłam to wyjaśnić, ale nie jej. Przy tych rzadkich okazjach, gdy Miranda znalazła się w biurze sama, niekiedy odbierała telefon. Naturalnie dzwoniący byli tak zaszokowani, słysząc jej głos, że szybko się rozłączali. Nikt tak naprawdę nie był przygotowany na rozmowę z nią, gdy telefonował, ponieważ prawdopodobieństwo natychmiastowego połączenia było równe zeru. Dostałam ze dwadzieścia maili od redaktorów i asystentów, którzy informowali mnie — jakbym nie wiedziała — że Miranda znów odbiera telefony. „Dziewczyny, gdzie jesteście???". Jedno po drugim głosiły alarmistyczne pisma. „Ona odbiera własny telefon!!!!".
Wymamrotałam coś, że ja też odbieram czasem głuche telefony, ale Miranda straciła już zainteresowanie tematem.
Nieźle, pomyślałam, spoglądając w jedno z wszechobecnych wielkich luster. Nikt by sie nie domyslił, żę ledwie parę minut temu byłam niebezpiecznie blisko mysli o zamordowaniu samej siebie i wszystkich w pobliżu.
Dokładnie w tym momencie zaczełam rozpaczliwe chcieć tej posady w sposób, a jaki ludzie pragną rzeczy, które uważają za nieosiągalne. Może nie było to porówywalne z dostaniem się na prawo albo publikowaniem eseju w uniwersyteckiej gazecie, ale było, w moim spragnionym wówczas sukcesów umysle, prawdziwym wyzwaniem - wyzwaniem ponieważ występowałam z pozycji oszustki, i to niezbyt zręcznej. Od chwili gdy weszłam na piętro zajmowane przez Runway, wiedziałam, żę nie należę do tego miejsca. Moje ubranie i włosy były w oczywisty sposób niewłaściwe, ale w bardziej jaskarawy sposob niestosowne było moje zachowanie. Nic nie wiedziałam o modzie i nic mnie to nie obchodziło. Kompletnie. I własnie dlatego musialam dostać tę pracę. A poza tym, milion dziewczyn dałoby się za nią zabić.
Wieć powiedz, kochanie, czy jesteś szczęśliwa, pracując dla mojej żony? - Czy byłam szczęśliwa pracując dla jego żony? Hm. Niech się zastanowię. Czy mlode ssaki kwiczą z radości, kiedy drapieżnik połyka je w całości? Ależ oczywiście, ty fiucie, jestem obłędnie szczęsliwa, pracując dla twojej żony. Kiedy obie jesteśmy wolne, nakładamy sobie maseczki z błota i plotkujemy o naszym życiu miłonym. Jesli chcesz wiedzieć, to zupełnie jak przyjecie pidżamowe z przyjaciółkami.Jedna wielka kupa smiechu.
- Kocham swoją pracę, proszę pana i uwielbiam pracować dla Mirandy. - Wstrzymałam oddech i modliłam się, żeby odpuścił.
Popedziłam do jednej z minikuchanek i chwyciłam pełną garść kostek lodu, dmuchając na nie, żeby lód nie parzył mi rąk. Dmuchanie było tylko o włos od oblizania - czy to zrobię? Nie! Bądź ponad to, wznieś sie ponad to. Nie pluj do jej jedzenia i nie bierz do ust jej kostek lodu, jestes ponad to!
Miałam nadzieję, jak wzykle, gdy przerwała mi w pół zdania, że któregoś dnia komórka przytrzaśnie jej idealnie wymanikiurowane palce i połknie je w całości, bez pośpiechu przeżuwając te nieskazitelne czerwone paznokcie. Do tej pory nie miałam szczęścia.
- Zmieniła zdanie, oczywiście -powiedziałam cicho, wyczuwając jej irytację. - Postanowiła zrobić dokładnie to, co Linda od początku sugerowała, ale dopiero wtedy, gdy miała pewność, że wszyscy zatańczą, jak im zagra.
- Cóż, ja mam wieści - stwierdziłam, starając sie mówić z entuzjazmem, mającym przekonać mnie samą i Alexa o tym, że to radosne wydarzenie. (...)
- Tak? Co jest?
- No cóż! Właśnie otzrymałam telefon. Jadę na tydzień do Paryża! - powiedziałam to z entuzjazmem, z jakim mówi sie bezpłodenj parze, że będą mieli bliźniaki.
- Dokąd jedziesz? - zapytała Lily, wyglądając na zdumioną, oszołomioną i niezbyt zainteresowaną.
- Dlaczego jedziesz? - dokładnie w tym samym momencie zapytał Alex. Wydawał się równie zadowolony, jak gdybym oznajmiła, że mialam dodatni wynik na teście na syfilis.
(...) Serce waliło mi z prędkością mniej więcje miliona uderzeń na minutęi czułam, że twarz mi czerwienieje z upokorzenia. Upokorzenia, że ktoś się do mnie w ten sposób odzywa, ale przede wszystkim ze wstydu, że na to pozwalam. Właśnie przeprosiłam - jak najszczerzej - że nie zdołałam doprowadzic do tego, by międzynarodowy lot się nie spoźnił, a potem za to, że nie byłam dośc sprytna, by wykombinować, jak uniknąć francuskich celników.
Podniecająco, seksownie, stylowo - ale nie przesadnie elgancko - i w dodatku nie wyglądałam jak struś, pozostałość z lat osiemdziesiatych ani dziwka. Czego więcej mogłabym chcieć?
-Przyślę ci moją stylistkę. To ona wszystko wybierała.
- Wszystko? Suknię też?
(...)
- Znalazłam mojego mężczyznę! Po ponad dwudziestu latach bycia singielką, po dwudziestu latach samotności, szarpaniny i bycia zdradzaną, nareszcie znalazłam bratnią duszę. Przepraszam za łacinę, ale co mnie, kurwa, obchodzą jakieś kwiaty?
Andy uśmiechnęła się (...) To,że Olivia ma taki stosunek do ślubu, mogłaby przypisać różnicy miedzy panną młodą, która ma trzydzieści dziewięć lat, i panną młodą, która ma dwadzieścia pięć, ale czuła, że to nie to, że Olivia Chase, słynąca z fantastycznych piersi i umiejętności płakania na zawołanie, odkryła coś, na co pozostali jeszcze nie wpadli.
Wielkie odkrycia i ulepszenia niezmiennie wymagają współpracy wielu umysłów." Aleksander Graham Bell
To była długa, mroźna zima. Długa, mroźna i samotna. Dlatego Andy zrobiła to, co prędzej czy później robi każda mieszkanka Nowego Jorku podczas pierwszych dziesięciu lat spędzonych w mieście: zapisała się na kurs gotowania dla opornych: "Jak ugotować wodę".
Do "gotowania" używała jedynie ekspresu do kawy i masła orzechowego.
Masz wybór! Andy, ta praca nie jest już tylko pracą, na wypadek, gdyby to uszło twojej uwagi, wchłonęła całe twoje życie!
W narożniku pod przykuwającym wzrok malowidłem stała wyprostowana jak świeca Miranda w naszywanej paciorkami Czerwonej sukni od Chanel, zamówionej, przykrojonej, dopasowanej i wyczyszczonej specjalnie na ten wieczór. I chociaż byłoby przesadą stwierdzić, że była warta każdego wydanego na nią grosza (skoro te
grosze sumowały się w dziesiątki tysięcy dolarów), jednak jej widok zapierał dech w
piersiach. Sama Miranda stanowiła dzieło sztuki, podbródek wysunięty w przód, mięśnie idealnie napięte, neoklasyczny relief w naszywanym paciorkami jedwabiu od Chanel. Nie była piękna — miała za małe oczy, za sztywne włosy, trochę zbyt ostre rysy twarzy — ale oszałamiająca w sposób trudny do opisania. I chociaż bardzo się starałam nie okazać zachwytu, udawać, że podziwiam salę, nie mogłam oderwać od niej oczu.
Co za suka! — pomyślałam, za bardzo wściekła i zmęczona, żeby wymyślać jakieś twórcze inwektywy albo metody pozbawienia jej życia. Zadzwonił mój telefon i ponieważ wiedziałam, że to ona, wyłączyłam dzwonek, po czym u jednej z pracownic
głównej recepcji zamówiłam dżin z tonikiem.
Na chwilę wystarczająco długą, żebym zdała sobie sprawę, że dziś wieczorem bawiłam się lepiej, niż zdarzyło mi się to od lat. Picie, taniec z przytulaniem, dotyk dłoni na plecach, gdy przyciągał mnie do siebie, sprawiły, że czułam się bardziej żywa niż podczas wszystkich tych miesięcy przepracowanych dla Runawya, miesięcy wypełnionych wyłącznie frustracją, upokorzeniem i otępiającym wyczerpaniem. Może dlatego Lily to robiła, pomyślałam. Faceci, imprezy, czysta radość płynąca ze świadomości, że jesteś młoda i oddychasz.
Lily wskazała na mnie jako najważniejszą osobę w swoim życiu, kontakt w razie nagłego
wypadku, który trzeba wskazać, ale nigdy, przenigdy nie bierze się tego serio. A teraz
naprawdę mnie potrzebowała — w rzeczywistości nie miała nikogo innego — a mnie
nie można było znaleźć. Przestałam się dusić płaczem, ale łzy wciąż leciały mi po
policzkach gorącymi, wściekłymi strugami, a gardło miałam jakby wyszorowane do
żywego mięsa pumeksem.