cytaty z książki "Złota Lilia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dzień 24. Sytuacja się pogarsza. Moi porywacze wciąż znajdują nowe i okropne metody torturowania mnie. Chwile wolne od pracy, agentka Scarlet spędza na sprawdzaniu próbek materiałów na suknię ślubną i nawija jak bardzo jest zakochana. Zazwyczaj to sprawia, że agent Nudny Barszcz raczy nas opowieściami o ruskich ślubach, które są jeszcze nudniejsze niż jego zwykły repertuar. Jak na razie moje wszystkie próby ucieczki zostały udaremnione. Co gorsza skończyły mi się fajki.
Z niecierpliwością wyczekuję na każdy ratunek albo produkty tytoniowe, jakie tylko możesz zorganizować.
Więzień numer 24601
Jeśli nie możesz czegoś mieć, natychmiast bardziej tego pragniesz.
Lilia na moim policzku przypomniała mi, kim jestem.
Odwróciłam się od niego i odeszłam nie oglądając się za siebie"
Nikomu nic nie jest pisane(...) Sami decydujemy, kim jesteśmy.
Poczułam ucisk w piersi i przez chwilę cały świat zamknął się w jego zielonych oczach.
Pytałaś o .. .Dla niej starałem się być lepszy, zrobić na niej wrażenie, żeby mnie chciała. Ale kiedy jestem przy Tobie, chcę być lepszy...bo czuję, że to jest właściwe. Bo sam tego chcę.
Przeznaczenie nie wyznacza tego, co robimy ani czym jesteśmy. - odpowiedział. - Sami o tym decydujemy. Kiedyś powiedziałaś mi, że nie można być ofiarą i wszyscy mamy moc, żeby wybierać, czego chcemy.
- Nie próbuj używać moich własnych słów przeciwko mnie. - ostrzegłam.
- Dlaczego. - spytał z lekkim uśmiechem. - Były cholernie prawdziwe. Nie jesteś niewolnicą tej lilii. Możesz być czymkolwiek zechcesz. Możesz wybrać, co chcesz.
Wiesz, co naprawdę oznacza złota lilia? To obietnica, ślubowanie stylu życia i system wierzeń. Czegoś takiego nie można odrzucić. Nie pozwoli mi na to, nawet gdybym chciała
Gdy jestem przy tobie, staram się być lepszy, bo ... cóż, to wydaje się właściwe. Bo sam tego chcę. Sprawiasz, że pragnę być kimś więcej. Kimś najlepszym. Inspirujesz mnie każdym działaniem, słowem, spojrzeniem. Patrzę na ciebie i ty jesteś jak ... jak światło zamknięte w ciele. Powiedziałem to w Halloween i miałem na myśli każde słowo: jesteś najpiękniejszą istotą na ziemi. I nawet sobie z tego nie zdajesz sprawy. Pojęcia nie masz jak piękna jesteś, ani jak jasno świecisz.
-Jeśli wytrzymasz dwadzieścia cztery godziny bez papierosa,ja wypije puszkę coli. Prawdziwej.Całą puszkę.
Zobaczyłam w jego oczach błysk rozbawienia.
-Nie zrobisz tego.
-Owszem ,zrobię.
-Wypijesz połowę i zapadniesz w śpiączkę.
Patrzył mi prosto w oczy. Nie próbował już chwytać mnie za ręce, ale się nie odsunął. Poczułam, że moje dłonie są boleśnie puste bez jego rąk.
Przeznaczenie nie wyznacza tego, co robimy ani czym jesteśmy. Sami o tym decydujemy.
- Nie wierzę w braterstwo dusz - zripostowałam. - To statystycznie nieprawdopodobne, że istnieje dla nas tylko jedna odpowiednia osoba na świecie. - Mimo wszystko przez krótką chwilę zapragnęłam, by to było możliwe. Miło byłoby znać kogoś, kto rozumiałby, co się dzieje w mojej głowie.
Byłam niczym. I wszystkim. Czułam, jak przenika mnie dreszcz, a w środku płonie ogień.
W niektórych kwestiach doświadczenie jest zbędne. Nie muszę nikogo mordować, by wiedzieć, że zabijanie stanowi zło.
-Wysłuchasz mnie. Choć raz usłyszysz coś, co nie pasuje do twojego schludnego, uporządkowanego świata logiki i rozumu. Bo to nie ma nic wspólnego z rozsądkiem. Jesteś przerażona, ale uwierz mi, że i ja umieram ze strachu. Pytałaś o Rose. Dla niej starałem się być lepszy, zrobić na niej wrażenie, żeby mnie chciała. Ale kiedy jestem przy tobie, chcę być lepszy, bo... czuję, że to jest właściwe. Bo sam tego chcę. Sprawiasz, że chcę być większy, niż jestem. Chcę się doskonalić. Inspirujesz każde moje działanie, każde słowo i spojrzenie. Patrzę na ciebie i widzę... światłość przemienioną w ciało. powiedziałem to w Halloween i wierzę w każde słowo: jesteś najpiękniejszą istotą, jaka chodzi po tej ziemi. I nawet o tym nie wiesz. Nie masz pojęcia, jak jesteś piękna i jaki rozsiewasz wokół siebie blask.
-Na jego miejscu powiedziałbym: "Jesteś najpiękniejszą istotą chodzącą po ziemi".
Byłam pewna, że na całym świecie nie ma drugiego takiego jak Adrian Iwaszkow.
-Znasz łacinę?- spytałam.
-Jasne- odparł.- Któż jej nie zna?
Trey przewrócił oczami.
-Jedynie cała reszta świata- mruknął.
-Czy nie mam prawa do odrobiny prywatności ?
-Nie-stwierdziła Angeline, jak zwykle boleśnie szczera.
Dałem im klucze, więc mogą do mnie wejść w dowolnym momencie. Często korzystają z tej sposobności: on pożera moje zapasy, a ona używa kosmetyków do włosów.
-Jesteś w podejrzanie dobrym nastroju- zauważył Adrian- Czyżby jakaż wyprzedaż w Nosimy khaki?
- Jak się ma Angeline? – spytał Dymitr. – Poprawiła się?
Eddie i ja wymieniliśmy spojrzenia. To by było na tyle, jeśli idzie o nie wspominanie o jej wpadkach.
- O jaką poprawę pytasz? – zainteresowałam się. – W walce, w odpowiednim ubieraniu się, czy w trzymaniu się z daleka od płci przeciwnej?
- Czy o wyłączanie CapsLocka? – dorzucił Eddie.
- Też to zauważyłeś? – zapytałam.
- Ciężko nie zauważyć – skomentował.
- Większość uważa, że wszystko, co on robi, to magia.
- Och, daj spokój – westchnęłam. – Jesteś nie fair.
- Doprawdy? Sama widzisz jak Castile go uwielbia. Gdy dorośnie, chce być taki, jak Bielikow. Sonia najwięcej mówi w czasie naszych badań, ale nawet ona nic nie zrobi bez jego aprobaty. „Co o tym myślisz, Dymitrze?”, „Czy to dobry pomysł, Dymitrze?”, „Proszę, czy pozwolisz mi paść na kolana i wielbić cię?”.
- Będzie dobrze – zapewnił Eddie. – Twojemu chłopakowi i Micahwoi odbierze mowę.
Odpięłam pas bezpieczeństwa.
- Już trzeci raz słyszę określenie „twój chłopak”. O co w tym chodzi? Dlaczego nie mówicie na niego Brayden?
Nie odpowiedzieli od razu. W końcu niepewnie odezwała się Jill:
- Bo nie możemy zapamiętać jak się nazywa.
Gdy wyjechałam z okolicy Adriana, musiałam się powstrzymywać, żeby nie poszaleć na zakorkowanych ulicach śródmieścia. Ten samochód aż się prosił, żeby wypuścić się nim na otwartą drogę. Podziwiałam Mustanga Braydena, ale tego wielbiłam.
- Mam wrażenie jakbym wbijał na cudzą randkę – oznajmił Adrian, gdy dotarliśmy do autostrady. (...) – Coś mi się wydaje, że wam chyba przeszkadzam. Jeśli chcesz mnie gdzieś wysadzić, to zrozumiem.
- Martwienie się to moja praca. Zawsze to do mnie należy dbanie, żeby wszystko było w porządku.
- Czasami nie jest źle zadbać też o siebie.
- A później się okazuje, że to tak naprawdę pomaga innym – prychnęłam. – Rose zawsze żartowała sobie z twoich „mądrości mistrza Zen”. Czyżbym właśnie dostała próbkę? Jeśli tak to rozumiem, dlaczego nie miała szans z twoim urokiem.
Tym zarobiłam na nieczęsty u niego, prawdziwy śmiech.
- Też tak sądzę. Jeśli ją spytać, przysięga, że to kołkowanie i pozbawianie głów, ale i tak myślę, że to zasługa Zen mądrości.